Po przeczytaniu „Proroctwa sióstr” mam ochotę powiedzieć, że Michelle Zink napisała 367 stron wstępu do dobrze zapowiadającej się trylogii. Dlaczego? Otóż w tym pierwszym tomie zostajemy zapoznani z bohaterami, poznajemy ich role i zadania. Czytając miałam wrażenie, że akcja, jaka się rozgrywa, była tłem, była po to, by przedstawić postacie i ich emocje.
Tytułowe siostry poznajemy na pogrzebie ich ojca. Są to, Alice i Amalia (Lia), szesnastoletnie bliźniaczki, które straciły również matkę, gdy były małymi dziewczynkami. Wraz z Henrym, swoim dziesięcioletnim bratem zostają w posiadłości Birchwood Manor pod opieką ciotki Virginii, bliźniaczej siostry swojej matki. Dziewczyny nie mają czasu na spokojne przeżywanie żałoby, gdyż muszą stawić czoło przepowiedni, która naznaczyła wszystkie bliźniaczki z ich rodu. Według spisanego proroctwa jedna staje się Strażniczką, a druga Bramą dla Zła, które jest w Pozaświatach. Role przez wieki wyznaczała kolejność narodzin i tu przez komplikacje następuje zamiana. Osobowość dziewczynek kształtowana już w łonie matki, również przez ingerencję duchów, musi sprostać nadanym im zadaniom. Zdają sobie sprawę, że z każdą chwilą po poznaniu proroctwa stają się dla siebie śmiertelnymi wrogami.
Zła Alice, której ingerencja lekarza odebrała pełnienie roli Bramy, pozostaje jednak we władaniu złych mocy i za wszelką cenę chce pomóc Samaelowi, by zapanował Chaos. Lia mimo wszystko postanawia walczyć z Bestią i ze swoimi słabościami. Odrzuca tak upragniony spokój i wyrusza w podróż by odnaleźć pozostałe Klucze (dzieci ze znamieniem Jorgumanda) oraz zaginione kartki z Księgi Chaosu i stawić czoło Samaelowi, jego Armii Dusz oraz swojej siostrze i raz na zawsze zakończyć proroctwo.
Tego wszystkiego dowiadujemy się w tym pierwszym tomie trylogii, który możemy przeczytać w przekładzie Marty Kapery dzięki wydawnictwu Telbit. Okładka to oryginalny projekt z wydania nowojorskiego, Alison Impey. Bardziej stonowana, nie emanuje z niej grozą jak to miało miejsce w poprzednim wydaniu. Patrząc na nią wiem, że ta całkowicie współgra z tą z drugiej części trylogii. Poza tym bardziej mi pasuje do języka, jakiego autorka używa w powieści. A jest to normalna współczesna nam mowa z uwzględnieniem zasad dobrego wychowania i hierarchii rozmawiających osób.
Jest to powieść w stylu „gothic romance” ukierunkowana w stronę XIX-wiecznego wiktoriańskiego thrillera dla młodzieży.
Miłość Lii do Jamesa i ich potajemne spotkania delikatnie wplatają się w to wszystko, co ona spotyka na swojej drodze. A przecież staje na jej drodze przeznaczenie nie takie, jakiego by chciała, ale wie, że ma wybór i wolną wolę. Dlatego tym bardziej boi się czy podoła wszystkiemu, czy się nie ugnie, a strach wygra z mroczną stroną jej natury. Jednak dokonuje wyboru, opuszcza Jamesa nie wtajemniczając go w nic i wyrusza w podróż by stanąć twarzą w twarz z przeznaczeniem.
Autorka, Michelle Zink, jak twierdzi, od zawsze zafascynowana była różnymi mitami i legendami. Dlatego i tych nie brakuje w książce. W samym proroctwie odnajdujemy odniesienia do Biblii, Apokalipsy oraz historię upadłego anioła. Są też odniesienia do celtyckich mitów i obrzędów związanych ze świętem Beltane i Samhain. W tradycji celtyckiej bardzo ważną rolę odgrywa idea jedności i historia sióstr też, według autorki, ma swoje źródło w tej idei.
Mi osobiście książkę czytało się bardzo dobrze i z zaciekawieniem, jednak sądzę, że w osobach, które zaczytują się w stylu gothic czy thrillerach może nie wzbudzić aż tak wielkiej fascynacji. W napięciu trzyma jedynie chwilami i w pewnym momencie miałam wrażenie, że nic złego nie może się stać; ale miejmy nadzieję, że to początek, bo nie można zarzucić autorce pięknych opisów świata realnego, jak i tego po „drugiej stronie”. Są soczyste i nie pozostawiają niedopowiedzeń. Poruszają wyobraźnię i fakt, że narracja jest pierwszoosobowa, daje wrażenie, że obserwujemy poczynania naszej bohaterki i tylko jej punkt widzenia jesteśmy w stanie odebrać. Nie wiemy nic więcej, czego by nie wiedziała Lia.
Ta powieść jest dla osób, które lubią literaturę fantastyczną, gothic, thriller. Może znajdą się wśród nich fani J. Rowling, bo czyż naszym bohaterem nie jest młody człowiek, który dowiedział się o swojej mocy i, który musi zmierzyć się z siłami ciemności. Albo z trylogią Libby Bray, gdzie Gemma to też 16-letnia dziewczyna, która straciła rodziców i odkrywa w sobie nadprzyrodzone zdolności.
Cóż, ja wiem, że chcę dopełnić proroctwa, dlatego teraz zmierzam do Wielkiej Brytanii stronnicami „Strażniczki Bramy”.