"Nie potrafię oderwać się od tej historii. Każde słowo czuję w sobie. Każda emocja Marie i Laurenta jest jak moja".
Te słowa są jak odbicie lustrzane. Wracają jak echo. Wypowiedziane przez bohaterkę książki, Nadię, dotyczą także mnie. Jestem w 100% przekonana, że odniosą się do każdego, kto tę powieść zacznie czytać.
Nadia, porzucona przez chłopaka, wciąż przeżywa rozstanie. Ma nadzieję, że ukochany do niej wróci, dlatego raz w tygodniu wsiada do pociągu, by przemierzyć ponad 200 km, z Delecka do Poznania, przekonać się, czy nie czeka na stacji, tak jak robił to do tej pory. Niestety, jest to tylko jej złudna nadzieja. Pewnego razu, podczas opóźnienia pociągu, dziewczyna trafia do antykwariatu, gdzie znajduje książkę z dedykacją:"Każdemu kto czuł, że tęsknota to ból całego ciała". Nadia jest przekonana, że te słowa adresowane są do niej. Czuje, że musi ją mieć.
"Książki mają moc przenoszenia nas w odległe miejsca".
To powyższe zdanie, znajdujące się na okładce, jest takie prawdziwe. Obie z bohaterką, zatapiając się w historię Marie i Laurenta, przeżywałyśmy to całym sercem. On, wirtuoz, uwięziony w sztywnych ramach muzycznego konserwatorium, czuł muzykę, ale inaczej, po swojemu. Ona, fanka Roxette, córka polityków, musiała żyć zgodnie z wytyczonymi zasadami. Wysłanie ją do pięknego, średniowiecznego, francuskiego miasteczka Cordes-sur-Ciel, na kurs pisarski, był jej szansą na normalne życie przez określony czas, z dala od rodziców, paparazzich i strojów, których nie lubiła. Oboje połączyła muzyka. Czy w tym całym "ustawianym" świecie Marie i Laurent odnajdą szczęście, odważą się sprzeciwić rodzinom i iść za głosem serca? Czy Nadia wyniesie coś z tej historii?
"Niebo było habrowe, słońce zdążyło już zajść. W kierunku zachodu rozciągała się złota poświata, a tuż nad nią kłębiły się fioletowe i różowe obłoki. Trawy, pola i drzewa szykowały się do snu. Nawet cykady koncertowały coraz senniej. Całe Cordes-sur-Ciel cichło. Powietrze zdawało się wręcz nieruchomieć".
To najpiękniejsza powieść, jaką przeczytałam w tym roku. Serio! Rozdarła moje serce na milion kawałków. Tak jak Nadia, czułam tę historię całą sobą, każdą emocję. Wywołała we mnie ogromne łzy wzruszenia. Ta opowieść ma moc, ma w sobie magię. Czytając, wszystko inne odeszło w zapomnienie, chłonęłam piękno miejsca opisanego przez autorkę i wszystko to, co przeżywały, w danej chwili, postacie, gdyż Anna Purowska w plastyczny sposób ukazała południe Francji, tarasy, światła, wąskie, kolorowe uliczki oraz genialnie uchwyciła romantyzm. Wciągająca od pierwszej do ostatniej strony, niedająca się odłożyć. Przedstawiła "dwie historie tak bardzo od siebie oddzielone, a jednak tak bardzo bliskie".
Autorka poruszyła też bardzo ważne kwestie: trudne dzieciństwo, apodyktyczni rodzice, samotność - to wszystko wpływa na dorosłe życie. Bohaterowie szukali swojego prawdziwego "ja", własnej melodii. Dlatego warto pamiętać, by iść za głosem swojego serca, a nie czyjegoś, by kierować się tym, co MI w duszy gra.
Polecam z całego ❤️ tę przepiękna powieść, co ootula serce ciszą, spokojem oraz pięknymi widokami. W tym bólu i żalu, jaki przeżywają bohaterowie, pojawia się, oczyszczająca jak deszcz, melodia. Melodia, która czasem uwiera, ale i scala, daje nadzieję.