Czytacie książki około eventowe typu świąteczne, horrory na Halloween czy lżejsze w wakacje? Ja nie zwracam na to uwagi i potrafię w środku lata czytać dreszczowiec, horror czy opasłe tomiszcza kryminału, gdzie inny za takie lektury zabierają się jesienią. Ale tym razem nie mogłam odpuścić "Przepisu na potwora" tuż przed Halloween!
Frankenstein to jedna z tych postaci, których kojarzymy wszyscy, prawda? Sam podtytuł sugeruje, że w środku znajdziemy dosłownie przepis na tego typu potwora. W końcu XVIII i XIX to czas, kiedy postęp nauki był ogromny, a ludzie coraz ciekawi tego, co można osiągnąć. I w ten sposób, wyobraźcie sobie, że można było pójść na sekcję zwłok. Tak z ulicy, po prostu i móc się przyglądać procesowi wyciągania organów na stół, krojenia, szycia, a nawet otwierania czaszki. Oczywiście nie zabrakło także tak zwanych wskrzesicieli. Nic dziwnego, że narodził się pomysł na Frankensteina, prawda?
No i właśnie. Choć zakładać by można, że będzie to opowieść typowo wypchana naukowymi elementami, to mimo wszystko więcej w niej biografii. Bo to głównie o Mary Shelley, kobiecie, która była tak inteligentna, że aż chciałoby się z nią porozmawiać, a miała później być powiązywana ze swoim potworem. Tym tytułowym.
Ale w tej książce znajdziecie więcej ciekawostek, jak choćby fakt, że Mary miała męża, także bardzo inteligentnego człowieka, który interesował się alchemią. Można by rzec, że zaczerpnęła nieco od niego inspiracji, ale może to on od niej?
Nie martwcie się, że w tej książce znajdziecie szczegółowe opisy operacji chirurgicznych czy sekcji zwłok. To nie tego typu historia. W środku znajdziecie ciekawą opowieść o potworze, który wcale nie chciał straszyć, a zagłębić się we własne ja i to, czym właściwie jest. A gdyby tak taki eksperyment się udał?
No właśnie, takie pytania zostawia nam autorka książki w głowie, a to nie jej jedyna powieść w takim klimacie. Miało być ciekawie i tak jest, a przy okazji po lekturze jest wiele w głowie myśli, pytań i szczerze mówiąc, cały ogrom ciekawości i fascynacji tym, jak to wszystko wyglądało w XVIII i XIX wieku.
Polecam jako naprawdę jedną z ciekawszych... a no, biografii w zasadzie! Fascynująca, świetna historia.
Recenzja powstała we współpracy z Copernicus Center Press.