Czym jest układ? Termin ten w ostatnich latach zyskał na popularności, choć tak bardzo wykpiwany przez wielu ludzi ze świecznika czy przedstawicieli wielkich koncernów medialnych. Nazwa ta pierwszy raz pojawiła się w publicystyce Jarosława Kaczyńskiego w 1993 roku; jednak to dopiero w 2005 roku pojęcie zrobiło zawrotną karierę. Związane to było z posiedzeniem Sejmu V kadencji, przez Kaczyńskiego w trakcie debaty nad wotum nieufności dla Kazimierza Marcinkiewicza. Kilka lat temu Andrzej Milczanowski grzmiał, że żadnej mafii w Polsce nie ma? Czy aby na pewno? Jaka jest prawda? Tego częściowo dowiemy się z reportażu znanego dziennikarza śledczego, któremu niekiedy zarzuca się służalczość wobec jedynej, wiadomej partii. W każdym razie wszystkie zaprezentowane w tym tomie historie są do bólu prawdziwe, przerażają.
Sylwester Latkowski jest też scenarzystą, reżyserem, autorem kilku filmów i książek dokumentalnych o rozmaitej tematyce. Niemniej jednak mam kilka zastrzeżeń wobec omawianej publikacji. Treść jest nieuporządkowana, przypomina istny miszmasz; można się pogubić w mnogości nazwisk. Wydaje mi się też, że zawartość powinna zostać lepiej opracowana, w szczególności zaś stenogramy rozmów z wieloma personami.
Z pewnością na poczet walorów zaliczyć mogę świeże, nowe teksty. O czym więc pisze dokumentalista? Autor poszukuje odpowiedzi na pytanie o zaginioną Iwonę Wieczorek; stara się rozwikłać sprawę jej zagadkowego zniknięcia. Publicysta nawiązuje do bulwersującej sprawy Amber Gold i roli w tej aferze syna znanego polskiego polityka. Latkowski przeprowadził wywiad z Michałem Tuskiem, lecz moim zdaniem jest to rzecz bezwartościowa. Dlaczego? Mężczyzna nie mówi prawdy. Z tej rozmowy kompletnie nic nie wynika. Dziennikarz odwołuje się też do słynnej Zatoki Sztuki (skandale pedofilskie i inne wynaturzenia). Rzeczywiście, takiego Trójmiasta, o którym przeczytamy, zupełnie nie znaliśmy: porwania, szantaże, wymuszenia.
Podobnie jak innym, przeszkadza mi zbyt uproszczona narracja i brak konkretnego komentarza dziennikarza. Pojawiają się osobiste akcenty, jak np. niechlubna przeszłość dziennikarza, co jest niewątpliwą zaletą (umiarkowana szczerość). Na koniec pojawia się gorzka refleksja Sylwestra Latkowskiego: Ja nazywam Trójmiasto <<Małą Sycylią>> Tam się zatarły granice.
Czy warto przeczytać Układ Trójmiejski? Tak, jeśli interesuje nas ta tematyka i mamy mocne nerwy.