Recenzja książki Moja rodzina i inne zwierzęta

Gerald Durrell, najmłodszy z 4 dzieci w przezabawny i pełen humoru sposób opisuje kilka lat życia swojej rodziny na greckiej wyspie Korfu.

Mały Gerald wraz z matką, siostrą i braćmi pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie przenosi się ze spokojnej i deszczowej Anglii do małej willi znajdującej się na Korfu. 
W Grecji życie płynie zupełnie inaczej, a dla chłopca, który zamiast uczyć się woli odkrywać tajniki przyrody wyspa jest osobistym rajem na ziemi. Miejscem idealnym, aby przeżyć w nim  dzieciństwo.
Gerald całe dnie spędza poza domem, a jego przyrodnicze zainteresowania dają się we znaki rodzinie i znajomym. Wżyciu młodego przyrodnika nie brakuje przedziwnych historii z udziałem żółwi, skorpionów, gekonów, modliszek, ropuch, węży, srok, a nawet  wielkich mew. 
Rodzeństwo dzielnie znosił wybryki brata, a mama zawsze zachowuje spokój i wyrozumiałość dla nietypowych zamiłowań swojego syna. 

Pierwszy tom trylogii w barwny i niezwykle interesujący sposób pokazuje czytelnikowi zwykłe wiejskie, greckie życie oraz przepięknie maluje obraz przyrody tego regionu Europy. Po lekturze faktycznie chce się zostawić wszystko i ruszyć na Korfu.

Tym, co najbardziej spodobało mi się w tej książce (oprócz perspektywy sielskiego życia)  jest humor. 
Język autora, styl pisania, zaistniałe absurdalne sytuacje i dialogi - wszystko to idealnie wpisuje się w moje dość specyficzne poczucie humoru. Podczas czytania wiele razy nie mogłam opanować napadów śmiechu. 

Pokochałam zwariowaną rodzinkę Durrellów i z niecierpliwością czekam na drugi tom trylogii. 
Myślę, że to książka dla każdego, ale miłośnikom przyrody (którzy jako dzieci zbierali biedronki do pudełek i pijawki do słoików jak ja) szczególnie przypadnie do gustu.