Z kontynuacjami bywa różnie. Czasem druga część okazuje się być sporo gorsza od poprzedniej, czasem – wręcz przeciwnie, a to, że środkowa część trylogii jest zazwyczaj tą najsłabszą, wiedzą chyba wszyscy miłośnicy słowa pisanego. A jak sprawy się mają w przypadku „Darów Anioła”, których autorką jest Cassandra Clare? Ano nienajgorzej…
Zawsze trudno jest opowiedzieć coś o fabule drugiego tomu, nie zdradzając przy tym szczegółów z pierwszego, więc tym razem będzie krótko i na temat. ;) No więc Valentine (Ten Bardzo Zły) powraca i za wszelką cenę pragnie zawładnąć światem i zniszczyć Idris, a pomóc mu w tym mają przywołane podczas Rytuału Mrocznej Konwersji wszelakiej maści demony. W ten sposób czarownik chce zemścić się na Clave, a Jace, Clary i spółka muszą mu w tym przeszkodzić. Do tego autorka znów zaskakuje nas kilkoma ciekawymi faktami a życie Clary i młodego Lightwooda(?) jeszcze bardziej się komplikuje i to do tego stopnia, że naprawdę można się pogubić. Co z tego wyniknie? Sprawdźcie sami. ;)
Trzeba przyznać, że „Miasto Popiołów” jest kontynuacją dość udaną. Autorka nie tylko rozwija rozpoczęte w „Mieście Kości” wątki, ale także dodaje kilka nowych, dzięki czemu czytelnik nie może się nudzić. Tak samo jak w poprzednim tomie, fabuła gna do przodu niesamowicie szybko, a zaskakujące zwroty akcji również robią swoje i książka wciąga na długie godziny, nie pozwalając czytelnikowi nawet na chwilę przerwy. Ktoś spyta: „i co, kurde, jest ciekawego w kolejnej książce opartej na powtarzającym się non stop schemacie?”. Ano dużo ciekawych rzeczy. Przede wszystkim, Cassandra Clare bardzo fajnie pisze. Grupą docelową „Darów Anioła” jest młodzież, to i język, i sposób opisywania rozgrywających się w powieści wydarzeń musi być prosty, ale jednocześnie dobrze oddający to, co dzieje się w książce. Tak więc na początku może tego nie czuć, ale kiedy już damy się porwać fabule, zaczynamy czuć się bardziej jak uczestnik opisywanych zdarzeń czy chociażby postronny obserwator, a nie jak zwykły czytelnik poznający przedstawiony w „Darach Anioła” świat gdzieś z drugiej strony książki.
Irytować może jedynie do tej pory rozwijający się w tle wątek romantyczny, który tym razem coraz częściej potraktowany zostaje przez autorkę jako coś o niebo ważniejszego niż zbliżająca się zagłada świata. No cóż, w końcu paranormal romans, ale bez przesady. Na szczęście bohaterowie pozostali tacy sami (w pewnym sensie). Clary nadal momentami działa na nerwy, Jace jak to Jace, jest arogancki, sarkastyczny i ma cały arsenał miażdżących odzywek, Isabelle nie rozstaje się ze swoim biczem z elektrum, a Alec chce za wszelką cenę chronić swoje rodzeństwo. I jak ich tu nie lubić?
„Miasto Popiołów” jest książką bardzo dobrą, ale mimo wszystko, choć jako kontynuacja bardzo się udała, nie tak dobrą, jak jej poprzedniczka. Ale tak już chyba bywa, więc nie ma nad czym ubolewać, tym bardziej, że różnica ta nie jest jakaś znacząca, a książka dostarcza tyle samo dobrej rozrywki co „Miasto Kości”. Tym, którzy mają już za sobą pierwszą część sagi, nie trzeba jej polecać, tym bardziej, że wierni fani znają już pewnie wszystkie dotychczas wydane w Polsce cztery tomy. A nawet jeśli nie znają, to z pewnością poznają niedługo, bo zakończenie „Miasta Kości” aż się prosi o to, żeby sięgnąć po jego ciąg dalszy. A jeśli jest ktoś, kto z „Darami Aniołów” nie miał jeszcze do czynienia, zachęcam do zapoznania się z całą sagą, bo naprawdę jest to kawał dobrej, młodzieżowej literatury. Nawet, jeśli ktoś już jest młodzieżą trochę starszą i przy tym nie ma zbyt wysokich wymagań, również będzie czerpał z lektury książek Clare pewnego rodzaju satysfakcję. Bo co tu dużo gadać. Ma baba talent… ; )