„Powietrze, którym oddychasz” Frances de Pontes Peebles to kolejna w mojej czytelniczej kolekcji książką, którą wybrałam biorąc pod uwagę intrygującą okładkę. W barwach sepii pokazuje ona to, z czego słynie Brazylia – karnawał, Rio i sambę. Nazwisko autorki nie było mi znane, nic to jednak nie znaczy, bo po przeczytaniu jej opowieści o kobietach, zazdrości i muzyce z pewnością nie przeoczę jej kolejnych utworów, jeżeli się takie pojawią. Pokazała ogromny talent do tworzenia postaci z krwi i kości, targanych głębokimi namiętnościami, gotowymi na wszystko – zarówno w tym dobrym, jak i złym znaczeniu.
Historia opisana w książce dotyczy znajomości Dores – sieroty pracującej na plantacji trzciny cukrowej, poniżanej i bitej przez opiekunów i współpracowników - oraz Gracy – córki właściciela plantacji, osóbki nieposkromionej, niezbyt liczącej się z innymi. Choć wydawca zaznaczył, że jest to opowieść o przyjaźni, to trudno przyznać mu rację, bo dziewczęta, a potem kobiety, choć idą przez życie razem wsparte na sobie, to jest w tym więcej wyrachowania niż szczerości i wzajemnego zaufania. Dores od młodziutkich lat, bo już mając ich dziewięć, staje się nieodłączną towarzyszką Gracy – chodzi z nią na lekcje, do teatru, razem słuchają muzyki i uczą się śpiewu, choć to Graca wykazuje się większym talentem i lekkością w osiąganiu umiejętności, które Dores zdobywa z trudem. Ta dziwna więź prowadzi je do wspólnej ucieczki ze szkoły klasztornej i samotnego życia w Rio, gdzie starają się zarabiać na życie śpiewaniem. Wmieszanie się w mafijny światek jakimś niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności popycha ich karierę do przodu, a współpraca z zespołem grającym sambę pozwala na pokazanie swoich możliwości i umiejętności w Hollywood. Amerykański sen zamyka jednak dziewczynom i zespołowi drogę powrotu do ojczyzny, a próba wdarcia się ponownego w łaski rodaków kończy się ogromną tragedią.
Dores jako narratorka tej powieści opowiada swoje życie z perspektywy czasu. Ma więc szanse analizować wydarzenia, opowiadać ją niechronologicznie, skupiać się na konkretnych wątkach, wtrącać w opowieść wnioski, które wyciągnęła już znając zakończenie tej trudnej znajomości z Gracą. Dostrzega jej fatalny czar, trudny charakter, zadziwiający egoizm, nie pomija jednak oddania, reagowania na krzywdę przyjaciółki, wsparcia w trudnych momentach. Dziewczyny uzupełniały się idealnie, tworząc mozaikę zaradności życiowej, praktyczności, rozsądku oraz ślepej wiary w siebie, zuchwałości, przekonania o swojej wyższości. Trudno powiedzieć, czy pragnęły swego towarzystwa, czy były na siebie skazane, bo żadna z nich bez tej drugiej, nie miałyby szans na sukces. W ich relacji obok tego przerażającego uzależnienia dużo jest również zazdrości. Dores zazdrości przyjaciółce świetnego głosu i niekwestionowanego talentu, Graca z kolei nie jest obojętna na samodzielne kroki, jakie Dores stawia w tworzeniu samb przy akompaniamencie Viniciusa. To sprawia, że cała trójka uwikłana jest w zadziwiającą relację, w której chyba nikt nie pozostaje do końca szczęśliwy.
Książkę czyta się lekko i szybko, mimo sporych rozmiarów, cały czas mając za towarzyszkę sambę. Zadziwiające, jak pięknie można pisać o muzyce, jak może ona wypełniać nie tylko dusze bohaterów, ale również całe dzielnice i miasta. Tworzenie piosenek, pisanie ich tekstów, komponowanie okazuje się mistyką wymagającą pokrewieństwa umysłów. Jednak najmocniejszą stroną powieści są postaci – nieidealne, żywotne, autentyczne, pełne emocji. Chce się z nimi przebywać takimi, jakimi są, bez wygładzania i ulepszania.