Dawne wierzenia, pogańskie teorie na powstanie świata odchodzą w odmęty niepamięci. Dziadkowie nie przekazują opowieści snutych od wieków, bo kto by ich słuchał, kiedy w Internecie, tyle ciekawych gier na ich podstawie, w kinie atakują nas kolejne ekranizacje chwytliwych „bestsellerów”, a w prasie pojawiają się intrygujące doniesienia o spektakularnej operacji plastycznej, równie spektakularnej bogini z Pudelka? Gdzie szukać kreacji starych, potężnych bogów i przerażających wiedźm, gdy wyobraźnię atakuje kolejna reklama maści na hemoroidy?
Oczywiście, tam, gdzie od wieków znajduje się najlepsza pożywka dla wyobraźni. Przerażające potwory, zniewoleni przez moc magowie, walki, terroryzowani wieśniacy, mężni bohaterowie – oto, co rządziło melanżami, gdy na ziemi modne były gospody.
Zapraszam was do świata przedstawionego przez słowackiego pisarza Juraja Červenáka. Autor zabiera nas w podróż po średniowiecznej Rusi. Karmi czytelnika mitami ugrofińskimi i słowiańskimi, daje mu morze okrutnych bohaterów i pozostawia na żer rządnych krwi bogów. W drugiej części trylogii „Bohatyr” pod tajemniczym tytułem „Smocza cesarzowa”, kryje się las poległych żołnierzy, nierozważnych posunięć i diabelskich sideł władzy.
Bohatyrzy to najlepsi żołnierze księcia Światosława. Rośli, zręczni, przebiegli, niepokonani. Grupa wybrańców, przed którymi drży ówczesny świat. Wśród nich w szczególności wyróżnia sie Ilia Muromiec – naznaczony przez bogów kaleka, który cudownym zrządzeniem losu, staje się silnym i groźnym przeciwnikiem. Tym razem bohatyrzy wyruszają na dzikie ziemie plemienia Czeremisów, aby odnaleźć swojego największego wroga, kapłana Tugarina. Czy uda im się pokonać wszystkie przeszkody? Czy przezwyciężą magię, boskie zagrywki i nieprzewidywalne zachowania puszczy? Czy Ilja odnajdzie ukochaną? Czy zniszczą Babę Jagę? Co kryje się w sercu Kościeja – opuści przyjaciół, wypełni swoja misję czy podda się ciemności?
Pierwsze strony powieści skutecznie zniechęciły mnie do zgłębiania lektury. Odłożyłam ją na półkę, gdzie cierpliwie czekała, aż w końcu się zmotywuję do czytania. Pełna niechęci pochyliłam się nad kolejnymi rozdziałami i przepadłam, albowiem „Smocza cesarzowa” to jedna z lepszych książek, jakie zdarzyło mi się czytać w tym roku.
Po pierwsze sam pomysł. Oparcie się na legendach, o których mało, kto pamięta staje się, co raz popularniejsze. Niestety, za próbą wykorzystania, nie idzie dokładne zbadanie tematu. U Červenáka widać dopieszczenie każdego szczegółu, ukazanie strachu, jaki budziły potwory, mityczni bogowie, ich słudzy. Do tego dochodzi ożywienie wszystkich fantastycznych postaci, nadanie im burzliwej przeszłości, nieco banalnej, a jednak poruszającej. Nie zapominajmy o tle historycznym, zadbaniu o dokładne przedstawienie każdej krainy, w szczególności miejsc zamieszkanych przez Czeremisów i Czudów.
Autor idealnie łączy opisy świata przedstawionego, z akcją i dialogami, w taki sposób, abyśmy nie mięli czasu na nudę. Potrafi zaskoczyć czytelnika, wciągnąć w historię bohatyrów na długie, szybko mijające godziny. Nie oszczędza również na mięsie. Pisarz doskonale oddaje brutalność wojny, z całym jej syfem i niegodziwością. Osoby wrażliwe na mocne sceny walki, potoki krwi, łamanie kości i cięcia mieczem lepiej niech stronią od „Smoczej cesarzowej”.
Pomimo natłoku bohaterów nie czułam się skołowana, przybywającymi nazwiskami. Mimo to odniosłam wrażenie, że drużyna księcia Światosława stanowi tło dla rządnego władzy Wargana, szalonego Tugarina, wioski gnębionej przez potwory czy nieszczęśliwej, krwiożerczej Baby Jagi. Każda z postaci odciska ślad w naszej wyobraźni, nie zostaje łatwo zapomniana, ma własną mroczną historię, zgrabnie łączącą sie z teraźniejszością, w której przyszło jej żyć. Autor daje każdemu bohaterowi możliwość wyborów, niekoniecznie trafnych, pełnych przykrych konsekwencji. W niektórych przypadkach nie ma jednoznacznego podziału na dobrych i złych. Czytelnik sam osądza czy dana osoba zasługuje na uznanie, jak w przypadku Kościeja, w którym dochodzi do największych przemian.
Akcja toczy się w zawrotnym tempie, aby momentami zwolnić do minimum. Daje nam to możliwość złapania oddechu, zastanowienia się nad odbytą walką, podjętymi decyzjami. W między czasie czerpiemy przyjemność z przyglądania się przyjacielskim prztyczkom, zabawnym dialogom, ironicznym sugestiom, podsuwanym przez członków drużyny.
Zakończenie, jak na mój gust, jest zbyt bardzo rozciągnięte, jakby autor na siłę utrudniał podjętą przez bohaterów misję. Nie spodobało mi się też rozstrzygniecie losów Północnicy – zbyt proste, a przy tym drażniące moją chęć poznania ostatecznej kary.
Mimo to „Smocza cesarzowa” stanowi kawał dobrej, relaksującej książki, która potrafi dać niezłego kopa naszej wyobraźni. Jeżeli potrzebujecie lektury, która pozwoli zanurzyć się w świecie pełnym mroku, męskiego potu, oślego uporu i wartkiej akcji, nie pozostaje mi nic innego, jak polecić trylogię „Bohatyr”.