Po tym, gdy nasza wizja najważniejszej dla nas osoby okazuje się kłamstwem, możemy dać się prawdzie zniszczyć lub odnaleźć w niej motywację na dalsze życie. Tą drugą drogę wybrał Leo, gdy jego młodzieńcza miłość okazała się być kimś, kogo nigdy w niej nie widział. Tak narodził się detektyw Thorn, który do swoich największych osiągnięć w karierze może dopisać złapanie Voida — okrutnego, seryjnego mordercy. Światem jednak rządzą pieniądze, a ludzie zbyt kochają czarne charaktery. W skorumpowanym mieście wypuszczenie przestępcy na wolność nie stanowi więc problemu. Co prawda mowa nie o zwykłym zbrodniarzu, a o samym Voidzie — pierwszym tak głośnym i tak okrutnym mordercy w Metrolit — więc jedyne, co można zrobić, by uchronić ludzi od kolejnych śmierci spod jego ręki, jest przydzielenie mu odpowiedzialnego opiekuna. Kogoś takiego jak Thorn, który zna mężczyznę lepiej niż ktokolwiek inny. To jednak nie koniec problemów detektywa. W mieście pojawia się bowiem naśladowca. Tajemniczy morderca, który momentami zachowuje się, jakby składał Voidowi hołd, a momentami jakby chciał przebić jego zbrodnie...
Dawno nie nakreślałam Wam tak dokładnie fabuły, ale właśnie przez wzgląd na nią początkowo bałam się tego tytułu. Bo w końcu mowa tu o kryminale, ale kryminale w świecie, który został całkowicie stworzony przez autorkę. Akcja rozgrywa się w mieście, które budzi skojarzenia z Gotham, choć więcej je dzieli niż łączy. Obserwujemy chaos, który w nim panuje, konflikt między trzema metropoliami i specyficzne przepisy (jak chociażby te z ogromnymi opłatami za posiadanie samochodu)... Wszystko to buduje mroczny klimat, którego dopełnieniem są kolejne zbrodnie. A na tym tle zbudowana jest frustracja funkcjonariuszy, którzy stają twarzą w twarz z kolejnymi morderstwami, szukające sensacji media i problemy prywatne... Wszystko to się przeplata i tworzy coś, co — ku mojemu zaskoczeniu — od pierwszych rozdziałów mi się spodobało! A to dzięki temu, jak swoje opowieści kreuje Silencio. Jak buduje bohaterów, jak kreśli ich relacje i jak powoli snuje swoją opowieść. Wszystko zdaje się być dopracowana na tyle, że nawet realia opisanego przez nią świata, które powinnam poddać w wątpliwość, nie budziły we mnie negatywnych emocji. Może pewne elementy były naciągane i może coś gdzieś zgrzytało, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Przepadłam dla tej historii i tylko to ma znaczenie.