„W tym właśnie sęk, że Czas nie znosi, aby go zabijano. Gdybyś była z nim w dobrych stosunkach zrobiłby dla Ciebie z twoim zegarem wszystko, co byś tylko chciała”.
Czy na słowa „Alicja w Krainie Czarów”, w twojej głowie tworzy się obraz, który niejednokrotnie mogliśmy spotkać w nowych wydaniach czy filmach, z różnymi kreacjami? Biały królik czy kot z szerokim uśmiechem to tylko niektóre z atrybutów tej historii, które jesteśmy w stanie wymienić bez głębszego zastanowienia się. Są oczywiście jeszcze inne postacie, które zasługują na uznanie. Kiedy obejrzałam ekranizacje tej powieści, moje serce poleciało w stronę kapelusznika, którego zagrał Johnny Deep. Już zawsze jego twarz będzie przeze mnie dopasowana do tej postaci.
Przygody dziewczynki zasłużyły na kontynuację i wraz z nią poprzez lustrzane odbicie przenosimy się do krainy jak ze snu, której fantastyczność polega na łamaniu barier dla człowieczego zrozumienia. Nasza wyobraźnia zaczyna się budzić, kreując coraz to ciekawsze obrazy, nadając sens temu, co uważamy za niezrozumiałe.
„Ponury księżyc rzucał też
Światełko swe bladawe,
Był zły, że słońce wdało się
W nie swoją zgoła sprawę”.
Zaczynając zagłębiać się w lekturę, dajemy się porwać fabule, która w tej części wydaje się dopełniona i dopracowana. Po pierwszej części mogliśmy odczuwać pewnie brak, jednak sięgając po ten tom, odpowiedzi, jakie zadawaliśmy sobie we wcześniejszej pozycji, dostaną długo wyczekiwane odpowiedzi.
Jednak momentami możemy odczuwać efekt pogubienia, jakbyśmy ominęli kilka faktów, doszukując się wytłumaczenia tej sprzeczności. Zabieg ten został poprowadzony w taki sposób specjalnie, aby nie wszystko, co otrzymujemy na kartach książki, było od samego początku tak oczywiste. Autor daje nam czas na analizowanie i zagłębianie się w historię głębiej, dążąc do rozwiązania, jak dzieci mają to w zwyczaju w swoich, czasem ciężkich pytaniach.
Kreacja bohaterów spod pióra autora, kolejny raz nas zaskakuje. Każda z nich jest inna, nietuzinkowa i wzbudzą naszą nawet najmniejszą sympatię. Przekazują nam one swoimi działaniami czy słowami różnorakie wartości, okraszone masa cytatów, które wywierają się w naszej głowie, a mózg zapamiętując je, układa w odpowiednią z szuflad, sprawiając, że ich przypomnienie zajmuje dosłownie chwilę.
Z „Alicją w krainie czarów” jest jak ze wspomnieniami dzieciństwa. Kiedy jako dzieciaki, zapoznawaliśmy się z historią dziewczynki, która wpada w króliczą norę, dostrzegaliśmy tylko te powierzchowne rzeczy, gdyż wtedy jeszcze nie umieliśmy czytać między wierszami. Teraz sięgając po tę część, okrywamy głębsze zagadnienia, odbieramy je zupełnie inaczej, dostrzegając pominięte wcześniej wartości. To jak znany nam smak, który po latach okrywamy na nowo.
„Taki jest skutek, gdy się żyje z powrotem […]. Najpierw zawsze trzeba się czuć trochę nieswojo, ale najważniejsze jest to, że pamięć wtedy pracuje w dwóch kierunkach”
Dając się porwać w fascynujące wydarzenia, dajemy sobie również możliwość myślowego odpoczynku. Takiego chwilowego, ale jakże potrzebnego w codziennym zabieganiu. Przenosimy się w świat, który w naszym odczuciu wydaje się idealny, bezproblemowy i przychylny innym. Tak różny od tego, który nas otacza.
Wydanie, które miałam okazja otrzymać, jest przepięknie ilustrowane. Każdy rozdział zawiera rysunki, które idealnie odpowiadają czytanej treści, dzięki czemu nasze obrazy tych wydarzeń są o wiele lepiej tworzone. Jednak nie musimy się na nich wcale skupiać, bo nie dajmy ograniczać swojej wyobraźni, w drodze przez te słowa.