Bohaterkę „Alicji w Krainie Czarów”, spotykamy ponownie w książce pod tytułem „Alicja w zwierciadlanym domu czyli po drugiej stronie lustra”. Lewis Carroll postanowił, po sukcesie pierwszej, napisać drugą część przygód młodej dziewczynki zatopionej w śnie.
Bo ten sam temat łączy obie książki. Sen.
Właściwie i sam początek obu tytułów jest podobny. Alicja nudzi się. Wspomina czasy „Alicji w Krainie Czarów”, bawi się z kotkiem, ale tak naprawdę zerka w stronę lustra. Dziwnego lustra, bo odbija świat jakoś inaczej niż inne lustra. Zakrzywiony ten świat – pełen iluzji i aluzji jednocześnie. Dziewczynka postanawia wejść do lustra – przypatrzeć się owemu światu.
Jeżeli czytaliście pierwszą część, to powinniście wiedzieć, czego się możecie spodziewać po drugiej. Pysznej zabawy.
Tak między nami w „Po drugiej stronie lustra” jest jeszcze bardziej pyszniej ( jest taki stopień przymiotnika?) niż w „Alicji w Krainie Czarów”. Mówiąc ze słownikiem języka polskiego w ręku:
jeśli debiut literacki Carrolla to bardzo dobra pozycja, to druga powieść jest … arcydziełem. Jeszcze inaczej: w „Po drugiej …” widać już wyrobioną rękę Autora.
Widać ten sam pomysł co do ogółu, lecz inną powieść co do szczegółu. Jest ona, jeśli można tak powiedzieć, kameralna. W „Alicji” było zbyt dużo bohaterów na jeden metr kwadratowy. W „Alicji w zwierciadlanym domu” widzimy jednego - dwóch bohaterów powieści w szufladzie każdego rozdziału. Alicja przeskakuje z jednej szuflady do drugiej oczekując kolejnego bohatera książki i – rzecz oczywista, kolejnej przygody.
Owe przygody to raczej słowno-logiczne niż zabawy na świeżym powietrzu. A im zagadka nielogiczna, tym bardziej … logiczna. W tym miejscu Lewis Carroll zastosował podobną zasadę co w „Alicji w Krainie Czarów”. Lecz to są nowe, oryginalne zagadki, takie, które nie powtarzają się dwa razy. Trzeba tu wspomnieć że Carroll nie był zawodowym pisarzem, tylko matematykiem. Logika zaś jest częścią Matematyki. Z pewnością Autor miał analityczny umysł i mógł wymyślić sporo takich nielogicznych – logicznych zagadek.
Bogiem a prawdą cała powieść jest analityczna – w sensie eksperymentalnym. Literaturoznawcy wsadzili ją do głębokiego wora z napisem „Bajki”. Faktycznie – dzieci mogą „Alicję …” potraktować jako bajkę. Ale dorośli są bardziej „wymagający”. Wyszykują różne przeszkody – nawet tam gdzie ich nie ma.
Nizej podpisany zobaczył w „Alicji …” realizm magiczny. Bo na czym polega eksperyment Carrolla? Na opisaniu snu, który tak naprawdę nie jest snem. Nie może być snem – zbyt jest oczywisty. Pełne, wyraziste dialogi. Takież sceny. Nie przypominam sobie takiego snu – a żyję już ponad pięćdziesiąt lat. Jest to raczej wizja lub wyobrażenie. Ale czego? Wyobrażenie wyobrazni dziecięcej? Pytanie zostawiam otwarte.
Chciałbym być dzieckiem, i nie mieć takich dylematów. Czytać „Alicję …” jako bajkę, po prostu bajkę. To jest najlepszy sposób na odczytanie powieści Carrolla. Dla dzieci i dorosłych. Pod choinkę, na Nowy Rok, i każdego dnia roku.
Czytałem powieść Lewisa Carrolla bardzo szybko. Nie mogłem się od niej oderwać. Rzadko tak bywa. I nie to że jest klasyką, zadecydowało o tym. To po prostu genialnie napisana książka. I szkoda że Autor nie napisał trzeciej części. Mielibyśmy fantastyczną trylogię. „Bo widzisz, chwila przebiega tak straszliwie szybko, że nie tylko nie mogę na niej stanąć, ale nawet jej dotknąć”.