Nie jest to książka, dla której zarwałam noc, nie czytałam jej z wypiekami na twarzy i gryząc palce z niecierpliwości "Co dalej? Co dalej?"
Nie polecam jej tym, co w książkach szukają tylko i wyłącznie rozrywki i wielkich emocji, obojętne jakich.
A przede wszystkim nie polecam tym, dla których wiara w Boga, jakiegokolwiek, to gusła i zabobony - bo tu bohaterami książki sa ludzie prawdziwie wierzący, katolicy, dla których wiara to nie puste słowa, ale życiowy drogowskaz.
Natomiast polecam ją, nawet bardzo polecam, paniom oczekującym pierwszego dziecka. Bo to jest tak, jakby serdeczna przyjaciółka, taka której się ufa i która wszystko rozumie, dokładnie opowiedziała co i jak może być, nie czarując, ale i nie strasząc. Która powie, że tak, urodzenie dziecka to euforia unosząca matkę pod niebiosa, ale też ból i wysiłek, a personel medyczny nie zawsze jest miły i uprzejmy ... i że miłości do dziecka też trzeba się nauczyć ... I że mąż też człowiek, ma prawo nie wiedzieć lub nie rozumieć ...
Sama mogę tylko żałować, że jak miałam urodzić pierwsze dziecko nie wiedziałam tego, co w tej książce jest podane jak na tacy.
Każdy jest sobą, każda rodzina i życie są inne, ale pewne sprawy i procesy są takie same - i działając tylko według swoich poglądów i upodobań, z niekompletną wiedzą o życiu, bez świadomości na czym polega małżeństwo i bycie rodzicem, nie zawsze dajemy sobie radę z "wyrabianiem się na zakrętach" i męczymy się jak potępieńcy, albo i przegrywamy życie.
Nie zawsze mamy przy sobie kogoś, kto mądrze podpowie, wytłumaczy co się dzieje, pocieszy, uświadomi, ze to nie koniec świata tylko hormony, fizjologia i zwyczajna kolej rzeczy.
Bo ta książka to samo życie - czytałam jak o sobie, wiele, wiele razy myślałam - prawda, też tak czułam, też tak uważam ...
Oto dwoje ludzi, Kamila i Brunon - wpadają na siebie przypadkiem, ale bardzo szybko spotykają się ponownie i niewiele czasu minęło, gdy podejmują decyzję o wspólnym życiu. Dzieli ich dużo - ona jest niewierząca, nie zna historii swojej rodziny, uważa się za kobietę nowoczesną; on historyk, prawdziwie wierzący, Kaszub dumny ze swego pochodzenia, tradycjonalista. A jednak, mimo tych różnic, niezgodności i nieporozumień - dali radę.
Miesiąc po miesiącu towarzyszymy Kamili i Brunonowi w ich życiu, widzimy ich radości, rozterki i smutki, ich staranie wzajemne o siebie, o swoją rodzinę.
A w tle piękne Kaszuby i Kaszubi, ludzie charakterni, z zachowanym od wieków językiem, kuchnią i obyczajami. Których w książce jest sporo i dobrze, bo warto się z nimi zapoznać.
Autorka mówi o sobie, że jest obywatelką polską narodowości kaszubskiej - i widać w tej książce, że bliskie jej jest wszystko co kaszubskie.
Nie znam autorki osobiście, nie czytałam wcześniej żadnego jej tekstu. Wiem, że łączy nas bycie mamą czwórki dzieci i jesień, jako ulubiona pora roku.
Ale jestem ciekawa co jeszcze napisze, bo ta powieść była dla mnie jak rozmowa z dawno, dawno niewidzianą przyjaciółką, pełną jej wspomnień i opowieści o wszystkim, co dla nas ważne.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.