"Jeśli będziemy się mścić, staniemy się tacy jak oni, ale jeśli im wybaczymy, będziemy od nich lepsi. [...] Nienawiść to karanie samego siebie."
"Drzewo migdałowe" to debiutancka powieść Michelle Cohen Corsanti, która po dwóch latach od premiery wreszcie zawitała do Polski. Powieść opowiada o losach Palestyńskiego chłopca, potem mężczyzny, którego realiami dnia codziennego są wydarzenia związane bezpośrednio z trwającą wojną. I trzeba przyznać, że wielu na sposób kreacji narratora, a nawet sam pomysł napisania książki o takiej tematyce przez Corsanti, patrzyło krytycznym okiem, bo co Amerykanka, choć żydowskiego pochodzenia, może wiedzieć o losie dzieci mieszkających w Palestynie? Wbrew pozorom wie o tych okrutnych realiach naprawdę dużo. Sama przez kilka lat stykała się z nimi i choć historia Ahmada jest fikcją, to bardzo realistyczny jest obraz terytorium ogarniętego konfliktem wyłaniający się z utworu, a przede wszystkim wzruszają losy ludzi, którzy co dnia muszą się z tym konfliktem mierzyć. Mi osobiście po przeczytaniu utworu nasuwa się refleksja: Ilu w dzisiejszych czasach jest takich Ahmadów, o których istnieniu my, ludzie Zachodu, wcale nie mamy pojęcia? I wydaje mi się, że właśnie o wywołanie takiej refleksji u czytelnika autorce chodziło.
Krótko, o czym jest książka. "Drzewo migdałowe" to opowieść o doświadczanym przez los Ahmadzie. Początkowo jego życie wyglądało naprawdę dobrze. Duży dom, szczęśliwa, kochająca się rodzina, która wraz w rozwojem wstrząsających wydarzeń staje w obliczu kolejnych tragedii i dramatycznie się zmniejsza. I choć na barki dwunastolatka w pewnym momencie spada cała odpowiedzialność za wyżywienie i utrzymanie rodziny, to jest to historia o tym, że przy odpowiedniej motywacji można naprawdę wiele zmienić. Można odbić się od dna i sięgnąć szczytu.
Z drugiej strony, a właściwie nawet, tej ważniejszej, jest to opowieść mająca zwrócić uwagę na to, jak ważny jest pokój i jakie powinny być działania do niego prowadzące. W utworze poznajemy kilka stanowisk. Ahmad, który rozumie, że pokoju nie osiąga się z karabinem wycelowanym w plecy niewinnego dziecka, wierzący w to, że ludzie nie dzielą się na lepszych i gorszych, ale wszyscy są równi. Kontrastowy pogląd prezentuje brat Ahmada, który nienawidzi wszystkich, nie będących Palestyńczykami. Abbas nie potrafi zapomnieć krzywd, których doznała jego rodzina, a przede wszystkim nie potrafi przebaczyć i pała potężną żądzą zemsty, przez co cierpi jego najbliższa rodzina. Jest też profesor Szuman i wielu innych charakterystycznych w swoich poglądach bohaterów. Mam wrażenie, że "Drzewo migdałowe" to jedna wielka polemika. Jedna wielka arena, na której zderzają się różne poglądy na kwestię wojny i pokoju, różne argumenty. Ale tak naprawdę, mimo tej polemiki, przesłanie utworu jest klarowne i wymowne. Przejrzyste. Ale żeby się o tym przekonać, musicie sami poznać tę książkę.
Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki pisze Corsanti. Na perfekcyjne sposób, w jaki gra na emocjach czytelnika. Już wydarzenia rozpoczynające powieść mrożą krew w żyłach odbiorcy i wstrząsają nim do granic możliwości. Bo przecież jak to jest możliwe, aby na tym samym świecie, na którym my żyjemy, działy się takie rzeczy, w dodatku, dla wielu, będące codziennością, z którą trzeba sobie radzić? Język Corsanti jest dość prosty. Nie przebiera ona w słowach. Opisuje wszystko takim, jakie jest. Niczego nie koloryzuje, i co zaskakujące, pisze o wydarzeniach w sposób, o którym bez wątpienia można powiedzieć: tak, ta kobieta zna się na rzeczy. Szokuje mnie także to, jak oddaje realizm. O rzeczach, które mi osobiście wydają się nie do pomyślenia ona pisze tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. I właśnie tym mnie ujęła.
Corsanti zaimponowała mi również faktem, że nie napisała "Drzewa migdałowego" dla rozgłosu, komercyjnej sprzedaży i potężnego zysku, jak to czyni zdecydowana większość twórców. Ona pisała dla idei pokoju. Pisała o sprawach naprawdę ważnych. W dodatku nie napisała przesłodzonego utworu o biednych, egzotycznych dzieciach. Oddała realia. Napisała drastyczną książkę, która nie tylko na wrażliwym czytelniku na pewno odciśnie swoje piętno.
Jedyną złą stroną utworu, a nawet nie jego samego, jest to, że świat zachłysnął się "Drzewem migdałowym" porównując go nieustannie do "Chłopca z latawcem". I nie jest to krytyka autorki i jej dzieła, ale środowisk literackich. Oczywiście, nie sposób nie zgodzić się, że tematycznie te książki są dość zbieżne, ale Corsanti napisała własną, wyjątkową powieść i nie zasługuje na to, aby mówić o niej w cieniu innego utworu. "Drzewo migdałowe" w pełni zasługuje na piedestał, na którym się je ostatnio stawia i nie powinno być z niego spychane.
Podsumowując, prezentuję wam dziś naprawdę wyjątkową powieść o perfekcyjnie zaplanowanej fabule oraz napisaną dobrym językiem. Aż trudno uwierzyć, że książka to debiut, a jeszcze trudniej uwierzyć w to, że opisuje realia dzisiejszego świata. Historia Ahmada to historia, której nie da wyprzeć się z pamięci jeszcze długo po lekturze utworu. Zdecydowanie ją polecam!