Kochane Mole i Moliki, lubicie sięgać po serie książkowe? Czy zdecydowanie wolicie jednotomówki? Domyślam się, że to jest akurat temat rzeka i każdy wybór ma swoich zwolenników. Przyznaję, że w ostatnim czasie osobiście wybieram częściej pojedyncze historie, ale oczywiście zdarza mi się również zaczytywać w dylogiach, trylogiach i innych tomach z serii. Kiedyś Wam już wspominałam i nadal to podtrzymuję, czasami odnoszę wrażenie, że niektóre opowieści są trochę przeciągane na siłę, fabuła z każdą następną książką staje się gorsza lub niesamowicie przewidywalna i dochodzi do takiego momentu, że traci się chęć i zapał do jej dalszego poznania. Oczywiście wyjątki potwierdzają regułę i właśnie z taką perełką dzisiaj do Was przychodzę. Drogie Panie i Panowie przedstawiam Wam kolejnego gangstera z wielkiej i szalonej rodzinki Tarasow, który swoją premierę miał dwa dni temu. Zaintrygowani? Zapraszam Was serdecznie na krótką recenzję.
Och jakże ja nie mogłam się doczekać tego spotkania z tajemniczym Konstantinem. Tęskniłam bardzo za tą nieobliczalną i niebezpieczną familią. Pani Ania ponownie z niebywałą łatwością niesamowicie namieszała w życiu wszystkich bohaterów, a przy tym jeszcze bardziej rozbudowała ich klan, z którym dla własnego bezpieczeństwa zdecydowanie lepiej nie zadzierać. To opowieść z precyzyjnie wywarzonymi elementami składowymi, znajdziemy w niej świetny humor, zwroty akcji, tajemnice i intrygi, miłość, namiętność i uwaga — OGROMNE pokłady tarasowskiego testosteronu i pewności siebie. Ponownie mamy przyjemność sprawdzić co słychać u szalonych bliźniaków, niebezpiecznego i nieobliczalnego kuzyna, co dalej wyprawia Alina i oczywiście jak radzą sobie wszystkie mafijne kobiety. Dodatkowo w ich świat wkracza enigmatyczny Konstantin Dunin — mężczyzna ze znienawidzonej rodziny, która była odpowiedzialna za wszystkie doznane krzywdy, oraz Rea Renado — młoda prawniczka, która dopiero dowiaduje się, z kim mieszkała całe życie i kim był naprawdę jej ojciec. Za grzechy ojczulka została uprowadzona i przetrzymywana w zimnej chacie na całkowitym odludziu. Gdy Rea postanawia w końcu zaryzykować i uciec, z pomocą przez przypadek przychodzi jej Konstantin, który po wykonanym zleceniu chciał akurat odpocząć w tej chacie. Nie spodziewał się, że zostanie tam zaatakowany, na czym ucierpiała nie tylko jego głowa, ale i duma. Mimo dość ciekawego początku znajomości nieznajomy „wybawca” postanawia jej pomóc i odwozi ją prosto do domu. Żadne z nich nie wie, jak to jedno spotkanie wywróci ich życie do góry nogami.
„Koniec nie ma już nic” …… ale czy aby na pewno?
Co prawda Siergiejowi, Antonowi i Aleksiejowi, Kiriłowi i Dimitrowi nie tylko udało się rozwikłać głęboko skrywane rodowe sekrety, a przy tym ukarać sprawcę tego bałaganu, ale także znaleźli kolejnego członka rodziny, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Jednakże autorka zostawiła pewną „furtkę” i mam nadzieję, że zaskoczy czytelników kolejnymi mafijnymi historiami z zupełnie inną rodziną. Pani Aniu, łezka się w oku kręci, gdyż dobiliśmy wraz z bohaterami do końca, a tym samym gratuluję stworzenia jednego z moich ulubionych cykli o gangsterskich porachunkach połączonych ze skrywanymi tajemnicami w tle. Szczerze i gorąco polecam, nie tylko tę ostatnią część, ale też całą serię.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Akurat.