ten reportaż... jest.
po prostu jest.
jest poprawny, sensowny, momentami szokujący.
właśnie - momentami, a wydaje się pisany tak, aby szokować na każdej stronie i - sądząc po szumie, jaki wywołała ta pozycja kilka lat temu, gdy wychodziło - tak się stało.
zastanwiam się co jest z nami nie tak - bo ta książka pokazuje tytułowych bogów jako ludzi, tak bardzo ludzkich, zmęczonych i przepracowanych jak szary obywatel, zrównuje ich z poziomem ziemi, a zarazem uwydatnia, że problem nie leży w samych lekarzach, a systemie, który stworzony jest, aby oszczędzać, a niekoniecznie leczyć. systemie, który pokazuje dlaczego wysoki poziom opieki medycznej jest dla wybranych - tych, których stać, tych, których trzeba by nazywać małymi bogami - kimś ponad nami.
zarazem tytułowi mali bogowie są bogami w sensie cudotwórstwa - bo nie paść, nie poddać się i walczyć o każde istnienie w takich warunkach, to bliskie bóstwu. ale tej dobrej, cudownej stronie bóstwa; jak każde bóstwa są humorzaści, zmęczeni i przewrażliwieni - ale kto z nas nie jest?
książka tak naprawdę opowiada o dwóch rodzajach bogów - tych dalekich, potężnych i tych ludzkich, wzorowanych na nas samych, z naszymi zaletami i wadami.
ale czy ktoś nie zdawał sobie z tego sprawy? wystarczy jedno zderzenie z systemem opieki zdrowotnej, aby wiedzieć, że to nie pacjent jest najważniejszy. najważniejsze są pieniądze. i to nie wina lekarzy, a tych wyżej - tytanów? kto stoi ponad bogami? może o tytanach właśnie powinniśmy mówić, o problemach wyżej, które spadają na lekarzy, a z nich - na pacjentów.
to nie jest odległy ani niedostępny świat, ale pewna zmora codzienności. to nie system sądowy, gdzie sporo z nas pewnie nigdy nie stanie przed sędzią.
oczywiście, że spojrzenie "od środka" jest ważne i cenne, jednak ogólne wnioski pozostają takie same. ale może ten reportaż jest potrzebny, może nie umiemy na człowieka patrzeć jak na człowieka?
zarazem mówi się czasem o tym, że chociażby w policji czy służbach społecznych trzeba się udopornić, odciąć, zostawić pracę w pracy. to może skutkować obojętnością i zimnem, a nawet czasem prowadzić do wypalenia. więc czemu odbieramy to prawo lekarzom - tylko, a może aż - ludziom.
trochę minęło od pierwszej połowy tej opinii; ale z perspektywy czasu wiem, że ta książka miała na celu szokować, dokręcić śrubę, powiedzieć to, co każdy niby wiedział, ale jakoś o tym nie mówił na głos albo chociaż nie myślał, gdy przychodziło spotkanie ze służbą zdrowia. szokowować - aby zarobić. nawet samo nawiązanie do hitu kinowego, czyli "Bogów" Palkowskiego. sam sugeratywny podtytuł - "o znieczulicy".
to nastawia odbiorcę do określonego podejścia - znieczulica w końcu nie jest niczym dobrym; reportaż rozwija to, co oznacza ta znieczulica i skąd może się brać, chociaż nie brakuje brutalnych scen, w które zwyczajnie nie chce się wierzyć.
proste - w każdym gronie znajdzie się zgniłe jabłko, czarna owca i na to niewiele mam do powiedzenia. ale to szok, a niekoniecznie zrozumienie, współczucie, był tym, co grało pierwsze skrzypce.
to taki typowy reporterski średniak; ma określony temat, którego się trzyma i określony cel. nie jest ani konieczny do przeczytania, ani pionerski, ani nawet, bądźmy szczerzy, odkrywczy; lekarze to nie tajna sekta czy organizacja rządowa, do której dostęp mają tylko nieliczni, podpisujący NDA, a wszyscy boją się mówić. lekarze, pielęgniarki, ludzie z systemu - wychodzili i wychodzą na ulicę. mówią, jak wygląda ich życie, ich rzeczywistość. jak szybko pasja i chęć pomocy zmienia się w chęć przetrwania, gdzie wygrają najsilniejsi - zwykle ci, których stać.