Rewolucja w głowie, rewolucja w duszy, rewolucja w życiu. Czy zastanawialiście się, jak wiele czynników na wpływ na Wasze samopoczucie, nastrój? Cytując klasyka, słowem można zranić bardziej niż nożem. Właśnie to pokazuje nam Magdalena Bukowiec w swoim tomiku wierszy, pogrążona w depresji zapisywała swoje myśli, ukazując nam okrutny obraz choroby, ale jednocześnie nadzieję na lepsze jutro.
Poezja została cudownie oprawiona graficzne, dzięki podziałowi na konkretne działy potrafimy zobaczyć, jakie są etapy choroby, a co jest jeszcze piękniejsze: z czarnej beznadziei zaczynamy powoli widzieć kolory. Słowa pokazują nam to światełko w tunelu - to nie zawsze znaczy, że depresja przestanie istnieć. Lubię to jak Magdalena Bukowiec opisuje samotność, zamknięcie się człowieka, te szpony choroby, które zabierają mu dech w piersiach i wszystkie siły do życia. Tu rzeczywistość nie jest okraszona lukrem, tak jak napisał we wstępie profesor Krzystanek, mamy tu do czynienia z prawdziwym, nagim światem przeżyć.
"Bycie w niebycie" to najcięższy dla mnie rozdział, o ile tak mogę nazwać podział. Czuję złamane serce, tak działają na mnie te słowa, które nie są mi obce. Jest mi w tym momencie przykro, jak nikłą mamy wiedzę o depresji, z jaką samotnością musi borykać się cierpiący człowiek. Przekreślamy siebie, wątpimy we własną wartość, bo jakie życie ma sens, gdy wszystko widzimy w ciemnych barwach? Nikt nas nie rozumie, nikt nie potrafi pomóc. Wiersz "Obserwator świata" najbardziej mnie dotknął, tak emocjonalnie, bo nazwałabym go definicją choroby. Nic o nas, nic bez nas... Jak ogarnia nas nicość, jak tracimy sens życia. I choć w najgorszym dole cisza wydaje nas się rozumieć, tak pewnego dnia zrozumiałam, że wcale o nią nie chodzi. Ważny jest stan nicości, bo w ciszy słyszymy własne myśli, te demony szepczą złowrogie rzeczy wprost do ucha. I autorka to cudownie pokazuje, podkreśliła wszystkie odcienie depresji. W tej pustce, milczeniu, jak to opisuje Magdalena Bukowiec, w końcu przychodzi czas na "Poszukiwanie sensu", na dialog z samym sobą. Widzimy pierwsze przebłyski światła, chęci podjęcia walki, ale znowu wykonujemy krok w tył, bo słyszymy te nieustanne szepty. Właśnie wtedy najbardziej przekonałam się, jakie słowo ma moc, jaki ma ciężar, jaki ma wydźwięk. Czy cisza rani tak samo jak brak dialogu z bliskim, ze specjalistą? Kiedy przyjdzie czas na nadzieję, na ozdrowienie? Dotknęło mnie to osobiście, że wolimy czekać na znak z niebios, Anioła, który nam pomoże, bo sami nie mamy siły, sami wciąż wątpimy. W "Półistnieniu" dryfujemy na granicy, raz czujemy wdzięczność, drugi raz walczymy o kolejny oddech. I jedno jest najważniejsze, bo my jako czytelnicy wiemy, że przyjdzie "Odrodzenie", a wraz z nim dostrzeżenie własnej wartości, sensu życia...
"Istnieje.
Spotkałam go.
Człowieka, który znał ból
taki jak mój, lecz lepiej niż ja."
(Fragment: Przebudzenie)
I choć to jest autorki Rewolucja, mam wrażenie, że czytam własne myśli, własną historię. Początkowo otula nas smutek, ale dojrzewamy razem z Magdaleną Bukowiec, tak jak i jej słowa, szukamy ozdrowienia, tej nadziei na lepsze jutro. I najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że ją otrzymujemy. Na ustach pojawia się uśmiech, a my szepczemy sami do siebie: będzie dobrze, nie jesteś sama, jesteś za to dzielna i piękna.
Warto zaznaczyć, że "Rewolucja" to cegiełka dla programu Widzialne Fundacji Moc Kobiet, bo pomoc nie jest tylko w słowach, ale także w drugim człowieku. Jeśli poszukujesz wsparcia, odezwij się do nich.
Zostawię Wam na koniec wiersz pod tytułem "Instrukcja", który mam nadzieję, skłoni Was do przemyśleń.
"Idź.
Idź zawsze do przodu.
Każdego dnia.
Nie ustawa. Nigdy!
W podróży zawsze.
Walkę podejmij,
doceń gesty najmniejsze
i naucz się czerpać z nich radość.
Spójrz na świat i ludzi.
Widzisz okruchy dobra?
Wdzięczność zamiast pretensje.
Nie kop leżącego, ale dłoń podaj,
bo nie ma szczęścia większego
niż ocalenie istoty,
choćby jednej,
choćby najmniejszej."
Szukajcie okruchów dobra...