Ring recenzja

Ring

Autor: @horror.com.pl ·7 minut
2009-12-10
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

W przyszłości zamarzyło mi się zostać tłumaczem literatury japońskiej. Z przyjemnością więc sięgnęłam po kultowy już Ring, osławiony dzięki adaptacjom filmowym, serialom telewizyjnym i niezliczonej liczbie komiksów. Ring był dla o mnie o tyle więcej ciekawy, że nie traktowałam go tylko jako horror, do których od dzieciństwa żywię wielkie zamiłowanie, ale podeszłam do niego także od strony badacza tej orientalnej, jakby się zdawało literatury.
Japonia pod względem historii literatury i poezji zdaje się przewyższać znane nam obecnie cywilizacje świata. To w Japonii powstała pierwsza na świecie powieść (Genji monogatari, XI w.), a znajomość poezji i umiejętność wyrażania uczuć za pomocą słowa pisanego decydowała nieraz o być czy nie być w świecie arystokracji. Wszystko się jednak zmienia na tym świecie. Japonia również przestaje być tym, czym była dla nas, Europejczyków - dalekim i przedziwnym krajem. Japonia zmienia się i fizycznie i (w wolniejszym nieco tempie) mentalnie. Hamburgery i cola sprawiają, że niedługo zapomnimy o stereotypie niskiego Japończyka z wyszczerzonymi zębami, każde pokolenie jest coraz wyższe, oczy powiększają się, a czysta dotąd krew mieszkańców tego shimaguni (kraj wysp) zaczyna coraz bardziej nasiąkać naszymi cechami, powoli, acz widocznie, wyzwalając czarnowłosy tłum z jednolitości i jakoby znamienia ich dziedzictwa. Umysły Japończyków chętnie sięgają wzrokiem w naszym kierunku. Język rosyjski jest dla nich piękny i egzotyczny, a Polska zyskuje sobie coraz większą liczbę miłośników, którzy pragną poznać odległą i niezrozumiałą dla nich słowiańską duszę. Większość jednak uparcie wpatruje się dalej, na Zachód, a USA jest dla nich niemal wyznacznikiem wszechrzeczy. Także i literatura zdaje się coraz bardziej odrywać od swych rodzimych korzeni i kierować w stronę tego "cudownego, plastikowego i bajeranckiego zachodu", o którym mówią często "Sugoi!" (super, extra, bajer). Literatura japońska zbliża się formą i treścią do tego, co już dobrze znamy. Nie przedłużając wątku powiem tylko, że język upraszcza się, a autorzy odchodzą od znanych ze swej literatury niedopowiedzeń i niedomówień.
Głównym bohaterem "Ring" jest dziennikarz nazwiskiem Asakawa, szczęśliwy mąż i świeżo upieczony ojciec, który pewnego dnia wpada na trop tajemniczej zagadki śmierci czworga nastolatków. Śmierci niezwykłej, niedającej się wytłumaczyć z punktu widzenia medycyny. Drążąc sprawę Asakawa dociera do pewnego domku letniskowego w luksusowym kurorcie, a w recepcji odnajduje przedziwną, niepodpisaną kasetę, którą, na swoje nieszczęście, natychmiast wkłada do magnetowidu. Sceny, których doświadcza nie tylko wzrokiem, oszałamiają go i wprawiają w przerażenie. Pod koniec filmu na ekranie telewizora widzi napis: "Ci, którzy widzieli te obrazy, umrą dokładnie za tydzień, o tej samej godzinie. Jeśli nie chcesz umrzeć, musisz postąpić według następujących wskazówek...". Reszta przekazu została skasowana. Przerażony i zdesperowany Asakawa udaje się do jedynego człowieka, z którym nawiązał swoistą przyjaźń, Ryuujiego, wykładowcy filozofii. Obaj obejrzeli film i obaj próbują teraz znaleźć sposób na odczynienie klątwy twórcy tajemniczej kasety, chociaż cyniczny Ryuuji wydaje się być postacią pozbawioną instynktu samozachowawczego, co tylko pogłębia stres Asakawy, który w krótkim czasie musi ratować nie tylko siebie i przyjaciela, lecz także własną żonę i córkę.
Koji Suzuki nie należy już do tych Japończyków, którzy są rozumiani tylko przez Japończyków. Jego książka należy już do nurtu "literatury zapatrzonej na zachód i imitującej zachód". Od dawien dawna literatura japońska była bowiem literaturą niedomówień, literaturą subtelności i delikatnych aluzji. Ważniejsze od treści dzieła, były wrażenia, jakich dostarczać miało piękno kompozycji i unikanie otwartości oraz jednoznaczności. Lepiej może zilustruje to przykład. Nasza zachodnia literatura od dawna posiada taki o to schemat:
Wstęp-rozwinięcie-kulminacja-zakończenie
Literatury japońskiej nie da się opisać w ten sam sposób. Przypomina ona raczej płynącą rzekę. Nie zawsze występuje jasno zaznaczony wstęp, prawie nigdy nie następuje właściwa nam kulminacja, a zakończenie pozostaje najczęściej otwarte, jeśli w ogóle jest. W innym przypadku historia urywa się nagle, zostawiając nas z naszymi osobistymi domysłami i refleksjami. Tylko średniowiecznie opowieści wojenne zbliżyły się nieco do naszego eposu rycerskiego, tak więc dzisiejsza literatura japońska w dalszym ciągu uwalnia się od ciężaru swego dziedzictwa i tradycji. Haruki Murakami, określany jako pisarz masowy, a jednocześnie bardzo szanowany przez krytyków, nie we wszystkich swych powieściach zachowuje zachodni styl formy i treści, przesiąknięty jest jeszcze egzotyką niedomówień i wstrzymuje się od kategorycznych zakończeń, co w europejskiej mentalności może budzić co najmniej uczucie niedosytu - jak gdyby autor sam nie wiedział, o czym chciał napisać. Koji Suzuki jednak może śmiało jednak stać się pisarzem globalnym. Równie dobrze mógłby być Europejczykiem czy Amerykaninem, jego "japońskość" nie rzuca się w oczy, nie jest nawet zbytnio wyczuwalna.
Język jest bardzo prosty, autor nie bawi się w wyszukane formy. Czasami jednak zdaje się, że opis staje się aż nazbyt prosty: pierwsze strony, opisujące śmierć Tomoko, córki siostry żony Asakawy, są nadzwyczaj przeciętne. Jednak jak już pisałam, Koji jest już współczesnym, patrzącym na zachód pisarzem, nie zatrzymuje się na warstwie słownej, na rzecz nabierającej tempa akcji. I rzeczywiście wychodzi mu to znakomicie.
Uwielbiam horrory, które pozbawione krwi i potworów potrafią wprawić czytelnika w ten jeden, niepowtarzalny, przechodzący dreszczem po plecach nastrój. Historia poprowadzona jest po mistrzowsku, a prosty język pozwala nam przesuwać się gładko od rozdziału do rozdziału, pozbawiając nas tym samym możliwości odłożenia książki na później. Chociaż trzeba przyznać, że w rozwoju akcji są pewne drobniutkie zgrzyty, zapewne jednak niezauważalne dla ogromnego grona czytelników. Otóż chodzi o to, że całość układa się zbyt gładko, pasuje do siebie zbyt dobrze, zbyt dokładnie, przypadkowe niby myśli bohaterów służą tylko połączeniu się w całość, właściwie szykując nas do samodzielnego rozwiązania tajemnicy. Jest taki moment na ten przykład, kiedy Ryuuji wyraża podziw nad pewną kwestią, której tu nie zdradzę. Kiedy poznajemy w końcu tajemnicę kasety, widzimy, że rozwiązanie mieliśmy podsunięte już wcześniej. Takie myśli i refleksje zdają się być trochę nienaturalne i służące jedynie "uspójnieniu" całości legendy Sadako, którą zbudował Suzuki. Gdyby Ryuuji wyraził te same słowa dopiero po poznaniu historii tajemniczej dziewczyny, która stworzyła film, brzmiałoby to o wiele wiarygodniej i naturalniej. Ale powtarzam, są to tylko drobne "błędy", w niczym niepsujące radości czytania i zapewne niewielu będzie równie czepliwych jak ja, by je w ogóle wytknąć.
Można by napisać osobny artykuł o różnicach między filmem a książką, ale ja chcę wskazać coś zupełnie innego, niż tylko różnice płci i relacji między bohaterami. Film (chodzi oczywiście o wersję japońską) odzyskuje japońskość, którą książka straciła na rzecz szerzej pojętej "czytelności". Film ciągle trzyma się korzeni tradycji - i nie chodzi tu tylko o niedomówienia i tajemniczość, lecz także o japońskie demony, diabły i wszelkie siły nieczyste, o istnieniu których Japończycy są niejako przekonani w swej mentalności, a które nam mogą wydawać się obce i niezrozumiane. Książka nie tylko językiem i formą podąża ku zachodowi, lecz także samą treścią - porusza problem współczesnego świata, w którym demony przybierają nową formę, kryjąc się w naszym nowym bogu - nauce. Suzuki opisuje historię przeobrażania dawnych demonów, które tak jak ludzie dostosowują się do nowych czasów i obyczajów, zmieniają formę i kształt, lecz nigdy nie przemijają z tego świata.
Co zaś do przekładu, zastanawiam się, czy tłumaczono utwór z oryginału czy z przekładu angielskiego. Jakabykolwiek nie padła odpowiedź, jedno jest pewne - nie jest to tłumaczenie najwyższych lotów. Nie jest złe, ale nie ma się też czym zachwycać. W języku japońskim nie istnieją formy osobowe, dlatego w niemal każdym zdaniu występuje imię bohatera czy określający go zaimek. Czy jednak tłumacz zapomniał, na czym polega przystosowanie tekstu do rodzimych realiów? Skoro podmiot zdania pozostaje ten sam, nie ma sensu powtarzać go w następnym zdaniu. Miejscami staje się to aż nazbyt sztuczne, ale w grę wchodzi tu chyba mój kształcony dopiero zmysł tłumacza. Można się do tego przyzwyczaić, a powieść i tak czyta się bardzo dobrze, niemniej naprawdę mogło być lepiej.
Ogólnie rzecz biorąc, jest to porządnie napisana książka z nieprzeciętnym pomysłem i lekko filozoficznym zacięciem. Bardzo przyjemnie się czyta, w dodatku, że czcionka jest duża i czytelna. Podsumowując - lektura na pewno nie będzie czasem straconym. I choć miejscami bliżej tej historii do thrillera niż horroru, do jakiego przywykliśmy, całość jest naprawdę wciągająca i godna polecenia.
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Ring
2 wydania
Ring
Kōji Suzuki
8.4/10

Asakawa jest dziennikarzem dużego tokijskiego dziennika. Pewnego dnia trafia na sprawę zagadkowej śmierci czwórki nastolatków. Umarli o tej samej porze, w różnych częściach miasta. Przyczyny zgonu poz...

Komentarze
Ring
2 wydania
Ring
Kōji Suzuki
8.4/10
Asakawa jest dziennikarzem dużego tokijskiego dziennika. Pewnego dnia trafia na sprawę zagadkowej śmierci czwórki nastolatków. Umarli o tej samej porze, w różnych częściach miasta. Przyczyny zgonu poz...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Sięgnęłam po tę książkę zaintrygowana recenzją Olgi z Wielkiego Buka. Wcześniej nawet nie słyszałam, że słynny film "The Ring" powstał na podstawie powieści. Ekranizację widziałam kilka lat temu i ows...

@fascynacja_ksiazka @fascynacja_ksiazka

Pozostałe recenzje @horror.com.pl

Zew Cthulhu
ZEW CTHULHU

H.P. Lovecraft zwany mistrzem stylu oraz najciekawszym autorem fantastyki grozy, pisał swe opowiadania bardziej dla siebie aniżeli dla innych. Jest to z pewnoś...

Recenzja książki Zew Cthulhu
Zdradzieckie serce
ZDRADZIECKIE SERCE

"Czerwona śmierć wyludniła i pustoszyła kraj. Nigdy jeszcze tak straszna zaraza nie nawiedziła tych stron. Zwiastunem jej była krew; czerwona, okropna krew. Ch...

Recenzja książki Zdradzieckie serce

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka