Ta książka jest głównie o mieście , o Łodzi . Łódź to miasto robotnicze, kiedyś mówiło się że jak Śląsk '' stoi '' węglem '', tak Łódź '' stoi ''przemysłem dziewiarskim . Jednak powoli jeden po drugim zaczęły upadać zakłady dziewiarskie , przędzalnie , farbiarnie , powoli w bólach rodziło się '' nowe ''. Jest w tej książce i Wałęsa przywołany i Solidarność i marne wypłaty, albo i ich całkowity brak . I ludzie wyrzucani na bruk z dnia na dzień. W tym wszystkim i na kanwie tych przecież już historycznych wydarzeń przyglądamy się życiu i przyjaźni czterech dziewczyn , ich marzeniom , kłopotom , smutkom i radościom , a także ich rodzinom . Dziewczyny pochodzą z różnych warstw społecznych , różne mają zapatrywania na życie , ale mają też jedno wspólne marzenie chcą stworzyć zespół muzyczny . Czy im się to uda i jak potoczą się dalej losy dziewczyn, tego wam oczywiście zdradzić nie mogę .
Książkę czytało się dobrze, bez momentów ziewania z nudów, czy ciągnących się dłużyzn. Jednak również i bez większych emocji. Jakoś mało dramatycznie to wszystko dla mnie przebiegało . Zresztą od razu przypomniała mi się inna , ale bardzo analogiczna książka z 2005 roku autorstwa Grażyny Plebanek pod tytułem '' Dziewczyny z Portofino '', tam też były cztery dziewczyny, cztery przyjaciółki z jednego osiedla. Niemal w tym samym czasie zamieszkują na jednym z nowo powstałych osiedli z wielkiej płyty w Warszawie. Jest to typowe blokowisko lat 70. Więc i czas akcji jest podobny. Tamta książka do tej pory zamieszkuje w mojej głowie i odbija się echem co i raz kiedy trafiam na literaturę podobną tematycznie. Obawiam się że tę książkę czyli '' Dziewczyny chcą się zabawić '' , za niedługo zapomnę i już.
Oczywiście zdaję sobie sprawę że inny odbiór jej będzie wtedy kiedy będą ją czytać czytelnicy zamieszkujący Łódź, czy to wtedy w opisywanych czasach, czy może i wtedy i teraz . Historie umiejscowione w swoim rodzinnym mieście zupełnie inaczej się czyta jak te z obcego miasta, gdzie nazwy miejsc czy ulic, czy obiektów nic nie mówią. Wiem coś o tym , ponieważ parę miesięcy temu przeczytałam książkę o moim rodzinnym mieście i wiem że taką książkę czuje się wszystkimi zmysłami. Wszystko jest swojskie i znajome i prawie że pachnie rodzinnym ciastem ze śliwkami i kruszonką.
Ta książka jest dobra, ale ode mnie tylko tyle, to wszystko co przydarzyło się tym dziewczynom, mogło zdarzyć się w każdym innym mieście. Dobrze się czytało ale bez rewelacji. Wątek z listami Róży przebywającej w Litzmannstadt-Ghetto w czasach okupacji też tak wciśnięty w akcję lat komuny , ni z gruszki ni z pietruszki. Chyba miał podnieś atrakcyjność książki, jednak w moim odczuciu był dziwny i jakiś taki nie na miejscu. Jednak ogólnie mogę książkę polecić, zwłaszcza obecnym i byłym mieszkańcom Łodzi .