Chyba nie ma nikogo kto, chociażby nie słyszałby o tragicznej historii Romea i Julii, nawet jeśli dzieła Szekspira nigdy nie miał w rękach. A co powiecie na historię bardziej nowoczesną, bardziej brutalna, z gangsterami i potworami w roli głównej?
Lata dwudzieste, Szanghaj. Dwa zwaśnione rody od pokoleń rywalizujące o władzę w mieście. Hektolitry bezsensownie przelanej krwi i setki ludzi, którzy stracili życie w wojnie o wpływy. A wśród tego całego zgiełku, dwoje młodych ludzi, przyszłych przywódców gangów, na przekór wszystkiemu czują do siebie coś więcej.
Nie wiedzą jednak, że do ich miasta przybyło nowe zło, z jakim wcześniej żadne z nich nie miało do czynienia. Niebezpieczna istota, która zaleje ulice krwią niewinnych ofiar.
Od samego początku poczułam się mocno zaangażowana w historie, a im dalej czytałam, tym bardziej nie mogłam się od niej oderwać. A gdy nie mogłam w danej chwili czytać, co rusz wracałam do niej myślami. W żadnym wypadku nie czuć, że jest to debiut. Styl jest lekki, przyjemny, choć same brutalne wydarzenia do najmilszych nie należą, to przez historie po prostu się płynie.
Na główny plan mocno wybija się wątek detektywistyczny polegający na zbadaniu spraw tajemniczych śmierci i odkryciu kto stoi za potwornościami, jakie mają miejsce na ulicach Szanghaju. Nie ukrywam, że ta część opowieści najbardziej mnie intrygowała od początku, a jej przebieg i rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu. Wbrew pozorom powieść nie koncentruje się tak mocno na wątku romantycznym jak można byłoby się tego spodziewać, ale dla mnie akurat był to duży plus. Autorka powoli buduje tło dla głębszej reakcji.
Chociaż zazwyczaj odczuwam niewielki dysonans poznawczy, gdy trafiamy na młodą bohaterkę powalających mężczyzn dwukrotnie od niej wyższych i strzelających niczym Rambo, to w tym przypadku tak nie było. A to dlatego, że naprawdę uwierzyłam w tę historię. Juliette i Roma od dzieciństwa byli wychowywani z myślą, że pewnego dnia to oni muszą stać się głowami rodzin, dlatego wymagano od nich bezwzględności, wyrachowania i brutalności. Choć dodatkowe ukazanie ich dzieciństwa lub szkolenia, byłoby świetnym uzupełnieniem historii.
W całości zabrakło mi prawdziwego klimatu Szanghaju. Oprócz opisów budynku, czy sporadycznego nakreślenia niektórych miejsc, nie do końca potrafiłam wyobrazić sobie to miasto, a tym bardziej, jak mogłoby wyglądać w latach dwudziestych.
Brakowało mi również chemii między głównymi bohaterami. W wyniku pewnych wydarzeń Juliette i Roma rozstali się w gniewie i złości, na nowo powracając do relacji hate-love, i o ile w część „hate” jestem w stanie uwierzyć, odczuć ją po zachowaniu i wrogości bohaterów, to jeśli chodzi o drugą, to już mniej.
These Violet Delights to powieść, która przedstawia nam bohaterów, jakich już znam, ale w zupełnie innym świetle, zupełnie innej rzeczywistości. Idealnie nada się dla nieco starszych czytelników nie bojących się scen przemocy i rozbryzgującej wokół krwi. Niestety, z góry ostrzegam, zakończenie wymusza na czytelniku, że czy tego chce, czy nie, będzie zmuszony sięgnąć po kolejny tom.