"Szkody" Hani Hoffman to przepiękna książka, w której autorka wraca do własnych korzeni, odbywa sentymentalną podróż do czasów dzieciństwa, nastoletnich i okresu, kiedy człowiek staje się dorosłym i rusza w samodzielną życiową podróż. Im dalej brniemy w naszych latach, tym bardziej stajemy się wrażliwi na to, skąd pochodzimy, z jakich nasion wyrośliśmy. Zaczynamy rozumieć postępowanie naszych babć i dziadków, rodziców - bez względu na to czy ich decyzje były dobre, czy okazały się nietrafione. Uczymy się rozumieć. "Szkody" są mi szczególnie bliskie, gdyż urodziłam się na Górnym Śląsku - tak samo jak autorka i wiele przeżyć mamy wspólnych, mimo że miejscowości, w których spędziłyśmy młodość leżą w odległości kilkadziesiąt kilometrów, a wiekowo jestem kilka lat starsza. Jeszcze jedno nas łączy - korzenie z Wielkopolski - autorka tamtejszą krew przejęła od ojca, ja od dziadka. Dlatego miałam czasami wrażenie, jakbym czytała o sobie. Jakie to wspaniałe uczucie pochylać się nad tekstem i móc odczuwać go wszystkimi swoimi zmysłami, rozumieć, wzruszać się i przeżywać! Autorka wplata w tekst wyrażenia ze śląskiej godki, które tłumaczy w przypisach. Do żadnego przypisu nie zajrzałam, wszystkie zwroty były się dla mnie zrozumiałe. Chociaż Hania Hoffman przyznaje, że przeszła na czysty język polski, to śląska mowa wciąż w niej jest i zaskakuje ją od czasu do czasu. Hania Hoffman wyjechała z Górnego Śląska, ale po przeczytaniu "Szkód" wiem, że Górny Śląsk tkwi w niej głęboko, podobnie jak wakacje spędzane w Wielkopolsce. Nie da się wyrwać korzeni swego pochodzenia, one w nas zostają. Mogą nie wyrastać, mogą tkwić głęboko zapomniane, ignorowane, nieakceptowane, ale pozostają w nas na zawsze. Pewnego dnia przychodzi czas, kiedy do nich wracamy - myślami, rozmowami, wspomnieniami, napisaną książką. Hania Hoffman zrobiła to poprzez "Szkody" - subtelnie, prawdziwie, wzruszająco. Najpiękniejsze momenty w "Szkodach" to te, które poświęcone są dziadkom autorki i jej rodzicom, a opisy ich odejścia niezwykle poruszają serce czytelnika. Czytając książkę Hani Hoffman nie przestawałam myśleć o swojej rodzinie, przeszłości i korzeniach.
Im człowiek starszy, tym bardziej robi się sentymentalny...