Poprzednia książka Houllebecqa – 'Poszerzanie pola walki' bardzo mi się nie spodobała, ale że wiele osób się nim zachwyca, twierdząc, że stawia celne diagnozy kondycji duchowej Zachodu, postanowiłem dać mu drugą szansę.
Mamy tu historię przyrodnich braci, Michela i Bruna, obaj zostali w dzieciństwie porzuceni przez rodziców, wychowywali ich dziadkowie albo internat, a traumy z dzieciństwa zaważyły na dalszym życiu. To w gruncie rzeczy niedojrzali chłopcy, którzy nie są w stanie stworzyć bliskiej relacji, zresztą gdy pojawiają się prawdziwe trudności w związku, to nie stawiają im czoła: zwiewają, gdzie pieprz rośnie.
Sporo w książce kręci się wokół seksu, matka braci jest nimfomanką i egocentryczką, kompletnie niezainteresowaną synami. Zaś Bruno to seksoholik, ciągle marzy i myśli o ciupcianiu, ale jest nieporadny, brak mu wiary w siebie nawet w wyzwolonych latach 70. Z kolei Michel ma zespół Aspergera, to wybitny biolog, geniusz intelektualny, który w ogóle nie jest zainteresowany życiem społecznym czy emocjonalnym. Uderza samotność i zagubienie braci, ale czy historia dwóch nieszczęśliwych facetów z nieprzepracowanymi traumami z dzieciństwa mówi nam coś ważnego o kondycji człowieka Zachodu? Wątpię.
Drwi autor z zagubienia duchowego Zachodu, opisując w karykaturalnym świetle ośrodek szkoleniowy `Odmiana', gdzie praktykuje się co dusza zapragnie: jogę, medytację, taniec, twórcze pisanie, a wszystko to funta kłaków niewarte. No nie wiem... Z pewnością jest coś warte dla Bruna, który tam przyjeżdża, aby sobie pociupciać, ale jak zwykle mu się nie udaje, kończy się na masturbacji.
Cały ten zachodni czy raczej francuski światek dążący do uzyskania przyjemności tu i teraz za wszelką cenę, skoncentrowany obsesyjnie na seksie i mocno egocentryczny jest, prawdę mówiąc, odstręczający. Nieprzypadkowo w książce mówi się o 'Nowym wspaniałym świecie' Huxleya, autor zdaje się sugerować, że obecnie osiągnęliśmy stan opisany przez Anglika. Czy taka jest nasza teraźniejszość i przyszłość? Mam nadzieję, że nie.
Sporo mi się w tej książce nie podoba, odstręczająca jest koncentracja autora na okropnościach, nie chodzi tylko o seks, mamy też szczegółowo opisane tortury czy tematy nekrofilskie. Widać, że Houllebecq chciał sobie poskandalizować i to mu się udało. Poza tym sporo tam pseudonaukowego bełkotu, a zakończenie romansów obu braci jest mocno kiczowate, jak z marnego wyciskacza łez.
Oczywiście Houllebecq pisać umie, trafiają się w książce poruszające zdania, pisze np. o Michelu: „Naraz tknęło go przeczucie, że całe jego życie będzie przypominało tę chwilę. Otrze się o ludzkie uczucia, czasami znajdzie się bardzo blisko nich; inni poznają smak szczęścia i rozpaczy: ale jego nic nigdy nie będzie mogło naprawdę dotknąć ani dosięgnąć.” Ale to za mało.
Mówi mi przyjaciel, wielbiciel Houllebecqa, że najnowsze jego dzieło, 'Serotonina', jest podobna do 'Cząstek', ale z jednym bohaterem zamiast dwóch. Dziękuję, wystarczy mi tego autora na dłuższy czas, a może na zawsze...