Lubicie niegrzecznych motocyklistów? Macie jakieś ulubione serie? Jeśli o mnie chodzi to ja lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś w tych klimatach. Jak na razie czytałam tylko książkę Chantal Fernando – Dragon’s Lair, jedną z Katów Hadesa Tillie Colle i „Reaper’s property” Joanny Wylde. Każda z nich mi się bardzo podobała i z ogromną przyjemnością sięgnę po następne części. Ale jeśli chodzi o „Blade”….
Blade zostaje wyznaczony jako „obrońca” Connie. Nie wie dlaczego jej brat wybrał właśnie jego, w razie gdyby cos mu się stało, ale stara się spełnić jego ostatnie życzenie jak tylko potrafi. Z kolei Connie – dziewczyna po nie lada przejściach, bojąca się nawet własnego cienia, chce uciec z miasta i zostawić wszystko za sobą. Jednak nie będzie jej to dane, bo Blade jest niezwykle „upierdliwą niańką”…
Lubię książki autorki, ale ostatnio mam z nimi coraz większą zagwozdkę. Nie wiem czy to przez to, że ostatnio sporo czytam i w książkach szukam jak największej ilości emocji, czegoś co sprawi, że o danej książce będę pamiętać jeszcze długi czas. W tym przypadku niestety nie mogę tego powiedzieć. Jak na początku wspomniałam, trzy książki o motocyklistach czytałam i wywarły na mnie ogromne wrażenie. I choć w książce Anny Wolf znajdziemy wszystko to, co powinno znaleźć się w romansie z motocyklistami, tak emocji brakło mi tu totalnie. Uważam, że gdyby książka miała ze 100 stron więcej byłoby zdecydowanie lepiej. Cała historia gna tak szybko, jak ścigacz na drodze, przez co zabrakło mi jakiejkolwiek relacji między głównymi bohaterami. A wyznawanie sobie miłości, po trzech spotkaniach, w których padały głównie stwierdzenia typu – „jesteś moja i każdemu kto do Ciebie podejdzie urwę łeb”, było dla mnie momentem, w którym moje gałki oczne wywracały się do góry.
Jeśli chodzi o bohaterów. Blade, jakkolwiek by nie był przystojny, zachowywał się jak typowy buc i zazdrośnik, co na dłuższą metę było naprawdę przerażające. Ja rozumiem, że w książkach o bikerach, bohaterowie są specyficzni i traktują wszystkich jak śmieci, ale tutaj miałam wrażenie, że Blade jest ograniczony umysłowo i w kółko powtarzał, że komuś „zaj**ie” jak tylko spojrzy na Connie. A summa summarum i tak wszyscy go mieli w dupie, bo i tak z nią rozmawiali :P Z kolei Connie w ogóle nie wyróżniała się niczym – wiecznie się wszystkiego bała, była tak podatna na wpływy Blade’a, że zatraciła gdzieś własne myślenie. Po jednym seksie już była ogromnie zakochana i szczęśliwa para myślała o zakładaniu rodziny i o dzieciach… Mogłabym jeszcze więcej wypisać, ale nie będę Wam już bardziej spojlerować.
Co najważniejsze, zabrakło mi też jakiejkolwiek akcji, a była ku temu sposobność, choćby w momencie gdy znienawidzony gang, wkroczył na terytorium motocyklistów. Miałam nadzieje, że będzie tam jakaś rozpierducha, no ale cóż… nie doczekałam się.
Choć styl autorki lubię i z chęcią zawsze czytam jej książki, tak tym razem coś poszło zdecydowanie nie tak i nie mogę napisać, że ta książka mi się podobała. Nie będę jej odradzać nikomu, bo może akurat Wam przypadnie do gustu. Mnie zabrakło w niej emocji, sensacji i z minimum 100 stron więcej, żeby to miało ręce i nogi…