Moja córka ma tylko czternaście lat, ale w swojej włoskiej szkole średniej może się pochwalić znajomością osób o odmiennej orientacji seksualnej. Jej koleżanka E. jest lesbijką, znajomy G. opowiada wszystkim, że podoba mu się chłopak z innej klasy… Francesca wie, co oznacza homoseksualizm – w moich czasach wyglądało to inaczej.
Jako że przyszło mi urodzić się epoce Gierka, sprawy sprawy seksu otaczał pewien nimb tajemnicy. Pamiętam, jak niedługo po tym, jak skończył się w Polsce komunizm w telewizji pokazywano film z pewną dozą erotyzmu. Nazajutrz omawiały go moje dwie sąsiadki, panie w starszym wieku.
“Wiesz, jakie to rzeczy wczoraj oglądałam? Baba poszła spać z chłopem i patrzyła na jego wacka! Ja czterdzieści lat żyję z moim starym, mieliśmy ośmioro dzieci i takich rzeczy nigdy nie widziałam.”
Jeśli tak przedstawiały się sprawy “tradycyjnego” seksu, to historie kochających inaczej musiały być zupełnie zepchnięte pod dywan… I tak właśnie było. O tym, że istnieją homoseksualiści dowiedziałam się jednak… Z książki. Nie pamiętam autora ani tytułu; mogę tylko powiedzieć że bohaterem był chłopiec, który zadaje się z gromadą łobuzów. Ich głównym zajęciem jest strojenie sobie żartów… Z geja.
Polega to na tym, że jeden z grupy udaje zainteresowanie tym mężczyzną. Nasz kochający inaczej łyka przynętę i zaczyna się stawianie alkoholu, zapraszanie do kina… Po jakimś czasie dochodzi do zamiany i kolejny chłopak zaczyna “podrywać geja.” Pewnego dnia nadchodzi kolej na naszego bohatera. Za przykładem swoich kolegów, zaczyna robić słodkie oczy i bardzo szybko udaje mu się zdobyć przychylność mężczyzny…
W “podrywaniu geja” istniała pewna reguła – należało mówić “stop” gdy ten chciał się nadmiernie spoufalić. Robili tak wszyscy – oprócz głównego bohatera… Ostatnie zdanie tej książki, jakie przeczytałam wiele, wiele lat temu brzmiało “sięgnął mi do rozporka.” Dopiero wówczas zrozumiałam, co takiego robili ci dwaj panowie nocą w jakimś parku…
Pamiętam, że odrzuciłam książkę ze wstrętem i nie dokończyłam czytania. Miałam wrażenie, że otarłam się o coś złego. Czemu tak dużo o tym piszę? Otóż bohater recenzowanej przeze mnie książki “Słodko – gorzko” przypomina mnie samą owego wieczoru. Odkrycie w sobie pociągu do mężczyzn przyjmuje jako coś w rodzaju diabelskich podszeptów.
“W Witaliju obudził się potwór” – czytam.
Autorka ma tu na myśli że bohater zaczyna akceptować swoją seksualność… W pewnym sensie, chłopak zaspokaja bowiem tylko popęd seksualny z osobami które wykonują takie usługi, to wszystko. Jego męskość nazywana jest “potwór” i “bestia.” To jednak jeszcze nic w porównaniu z egzorcyzmami, jakie przygotował mu ojciec… Tak, chodzi o egzorcyzmy w jak najbardziej dosłownym znaczeniu.“Ojciec pozostawał poważny. Ubrał stułę i Witalij zastanawiał się czy kupił ją, ukradł czy pożyczył; wziął do ręki Biblię. Widać, że się przygotował, ponieważ w garnuszku przyniósł wodę, zapewne święconą, zapalił świece i postawił wokół Witalija. Otworzył Pismo Święte i zaczął coś bełkotać pod nosem, machać miotełką, aż krople zmoczyły całą twarz Witalija, przewracać oczami jakby w ekstazie” – czytam.
Mówi się, że zobaczyć znaczy uwierzyć. Niestety, nie znam żadnego homoseksualisty w Polsce – nie mogę więc zapytać, jak sprawa wygląda… Jeśli chodzi o Witalija – sami się możecie przekonać, czytając książkę “Słodko – gorzko” Patrycji Żurek. Pomimo niejakiej skrajności w opisie pewnych sytuacji, to powieść ciekawa, którą czyta się z dużą łatwością – wielka zaleta pióra autorki ze Śląska. Dzieje Witalija są niewątpliwie interesujące – przeczytałam je do końca, nie porzuciłam tej książki o “chłopakach homo” jak dawno temu, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej w Polsce.
Autor: Patrycja Żurek
Wydawnictwo: Empik Go
Literatura obyczajowa, romans