Każdy z nas miewa gorsze chwile, gdy życie rzuca nam kłody pod nogami i jedyne, co możemy w takiej sytuacji zrobić, to walczyć z przeciwnościami losu. Takie problemy bardzo często bywają poruszane w powieściach obyczajowych, w których ukazywana jest walka bohaterów o lepsze jutro. Najprzyjemniej czyta się takie właśnie ciepłe, pełne miłości historie, w których dana postać zmaga się z problemami, przybliżając tym samym nam - odbiorcom i osobom, które może spotkać podobny los - opisywany problem.
Jedną z takich historii snuje w "Spotkaniu nad jeziorem" Susan Wiggs - absolwentka Harvardu i nauczycielka matematyki, które lepiej jednak idzie pisanie niż nauczanie, bo w swojej karierze wydała mnóstwo powieści i zdobyła wiele prestiżowych nagród, w tym nagrodę literacką RITA, przyznawaną uznanym autorom powieści z romansem w tle. Dla mnie jest to drugie już spotkanie z Susan Wiggs. Czy było ono udane?
Kim jest specjalistką od kreowania wizerunku sportowców. Jej życie opływa w luksusy, a ona sama nie może być nikim innym, tylko atrakcyjną, młodą kobietą, związaną z jednym ze swoich klientów. Sielanka nie trwa długo, bo któregoś dnia, podczas eleganckiej kolacji, wybucha między nimi awantura, która kończy się zerwaniem i ucieczką Kim do rodzinnego miasta. Tam zaś wcale nie jest lepiej, ponieważ matka dziewczyny, próbując wyjść z długów odziedziczonych po mężu, przemieniła jej ukochane miejsce na Ziemi w pensjonat.
Bobby jest obiecującym bejsbolistą, aspirującym do tego, by trafić do pierwszej ligi i drużyny Jankesów. Niestety, droga do sportowej kariery jest kręta i wyboista - z dnia na dzień mężczyzna przygarnia swojego syna, z którym do tej pory nie miał kontaktu na życzenie matki. Bobby nigdy nie wykręcał się od alimentów i chciał brać czynny udział w wychowywaniu syna, jednak jego dawna ukochana nie podzielała jego entuzjazmu i wręcz zabroniła mu wizyt u AJ-a. Zdanie zmieniła dopiero wtedy, gdy rząd Stanów Zjednoczonych podjął decyzję o deportowaniu kobiety do Meksyku, z racji jej meksykańskich korzeni.
Los sprawia, że ta dwójka spotyka się w pensjonacie Fairfield House. Początkowa niechęć Kim do kolejnego sportowca w jej życiu szybko zmienia się w coś więcej, a wszystko to zasługa AJ-a, który - choć mrukliwy i w sumie bezbarwny, nawet jak na dziecko - podbija serce kobiety. Bobby również bardzo szybko pokochał syna, a dla Kimberly najzwyczajniej w świecie stracił głowę.
Jednak jak na obyczajówkę przystało, lepsze chwile muszą być zastąpione gorszymi. I tak też jest w przypadku "Spotkania nad jeziorem". Problemy piętrzą się przed zakochanymi i nie widać końca sprawy matki AJ-a. Wszystko to Susan Wiggs przedstawia w bardzo realistyczny sposób, a jej lekki i przyjemny styl pisania dodatkowo uprzyjemnia lekturę. Choć temat deportacji i surowych przepisów w USA jest ciężko, to jednak warto przez niego przebrnąć, chociażby po to, by lepiej poznać zasady, jakimi rządzi się Ameryka.
"Spotkanie nad jeziorem" w całej rozciągłości jawi mi się przed oczami jako ciepła książka, nie tylko o miłości, ale i o pokonywaniu trudności. Kim i Bobby to bohaterowie, których perypetie śledzi się z prawdziwą przyjemnością. Zgodzę się z opinią, że są przerysowani, zaś fabuła - do przewidzenia, niemniej jednak przy romansach nie o to chodzi, by w napięciu i nerwach wyczekiwań kolejnych stron. Takie książki służą przede wszystkim relaksowi i ten warunek najnowsza powieść autorstwa Wiggs spełnia w stu procentach. Polecam - jest to świetna, dobrze napisana i lekka lektura na wieczór!
Ocena: 4/6