Karina Maj była młodziutką policjantką, która trafiła po znajomosci od razu do wydziału śledczego. Jej szefem został Artur Starski i właśnie przydzielił ją do pierwszego zadania. Razem z Aleksem pojedzie na miejsce, w którym ktoś wykopał worek z ludzkimi kośćmi. Sprawa jest o tyle ciekawa, iż kilka tygodni wcześniej w tym samym miejscu zaginęła turystka i do tej pory nie odnaleziono żadnego tropu.
Dom zamieszkiwały dwie kobiety Kaja i Sonia i tylko ta druga była obecna, gdy funkcjonariusze zaczęli przekopywać zarośnięty ogród.
Aleks wyznaczył szeroki teren poszukiwań, aby jeszcze raz sprawdzić, czy nie trafią na ślad turystki. W grę wchodziło również przeszukanie terenu „Ludowni”. Był to elegancki ośrodek w którym artyści i znani ludzie pobudzali swoją energię do pracy twórczej. Gromadziło malarzy, którzy tworzyli tam niezapomniane dzieła.
Niestety ostatnio już z trudem udało im się wejść na ich teren, a przy drugim podejściu będą musieli załatwić to bardzo dyplomatycznie.
Sonia zastanawiała się gdzie widziała napisane słowo Ludownia i w końcu uprzytomniła sobie, że znajduje się ono wyryte w domu w którym mieszka, na futrynie drzwi prowadzących na strych. Nomen omen jednych zamykanych na klucz. Gdy Kaja ją tu przywiozła opowiedziała jej wiele o tym miejscu, gdyż tu się wychowała, jednak nic o strychu nie wspominała.
Gdy weszła do środka oniemiała z przerażenia. Cały strych wypełniony był setkami obrazów, niektóre rozpoznała od razu, gdyż dzieła Kai były dla niej łatwe do odgadnięcia.
Na większości obrazów pojawiał się motyw okrucieństwa, przemocy i gwałtów. Było to zapierające dech w piersiach i budzące gęsią skórkę doświadczenie. Sonia czym prędzej zamknęła drzwi i postanowiła dopytać dziewczynę gdy wróci do domu, co to wszystko znaczy.
Karina z uwagą słuchała menadżerki ośrodka, która opowiadała o tym, czym się zajmują.
Miejsce pradawnego kultu, które oddawało cześć swoim bogom i składało ofiary, było teraz oazą skupienia, w której pensjonariusze odprawiali mantry, medytowali i czerpali energię.
Czy w Ludowni dzieje się coś więcej poza tym co posiadają w ofercie? I co łączy dom Kai z tym ekskluzywnym miejscem?
I teraz Was zaskoczę!
Niestety na te pytania nie znajdziecie odpowiedzi w książce, gdyż autorka rozpoczęła wątek i porzuciła w trakcie, tak jakby nie miała pomysłu jak go poprowadzić.
Niestety jestem w ciężkim szoku, bo to co przeczytałam jest połączeniem Blanki Lipińskiej „365” z wypracowaniem szkolnym, a opatrzone jest dopiskiem: „Mroczna seria z Kotliny Kłodzkiej”
Śledztwo kryminalne nie istnieje, więc nie nastawiajcie się na kryminał. W zamian mamy policjantkę, która „intuicyjnie” rozwiązuje sprawy, pomijając oczywiście wszystkie dowody i wskazówki.
Mamy również parę dziewczyn - jako modny w dzisiejszych czasach poprawny politycznie dodatek, całkowicie nic nie wnoszący do fabuły. Mało tego! Zostawiający czytelnika w połowie historii, bez żadnego wyjaśnienia.
Nie oczekuję od autora, iż na koniec książki poprowadzi mnie za rączkę i krok po kroku wyłoży co miał na myśli, ale oczekuję iż po przeczytaniu książki będę wiedziała jaki cel przyświecał bohaterom, iż postępowali tak a nie inaczej.
Plusów nie widzę, a minusów już wystarczy.
Niestety nie polecam, jestem zawiedziona i rozczarowana, a zapowiada się kolejna część...
#staraszkola
#renibook