"Studnia Wieczności" to trzeci, a zarazem ostatni tom trylogii Magiczny Krąg. Dla mnie jest to bardzo przykra wiadomość, ponieważ książki te od samego początku trafiły do mojego serca i zrodziła się we mnie do nich swego rodzaju sympatia. Tom trzeci jest książką, która bardzo różni się od pozostałych części - można wręcz powiedzieć, że pod każdym względem. Ja zwróciłam szczególną uwagę na klimat, który jest mroczniejszy, zimniejszy i kryje się tutaj wiele więcej zagadek, które momentami powodują gęsią skórkę. Zniknęła ta beztroskość, którą często można było spotkać we wcześniejszych tomach i moim zdaniem powoduje to, iż książka ta wymaga więcej kontemplacji niż jej poprzedniczki.
Przez połowę książki ma się wrażenie, że Gemma w ogóle się nie zmieniła i wciąż pozostała tą samą dziewczyną, którą była wcześniej. Uczucie to mija trochę później, wtedy, gdy zaczyna podejmować decyzje, od których może zależeć przyszłość nie tylko międzyświata, ale również świata ludzkiego. Dzieli ją tylko jeden krok od tego, by stać się kobietą - ukłon ku królowej Wiktorii, który wcale nie jest tak błahą sprawą, jak mogłoby się wydawać. Chociaż moim zdaniem Gemma już jakiś czas temu stała się kobietą i nie potrzebny był żaden ukłon dla królowej, by czegoś takiego dokonać. Jednak zanim do tego dojdzie, musi pokonać wiele kłód, które są rzucane pod jej nogi. Podczas, gdy Gemma stara się niemalże wszystkie problemy rozwiązywać magią, my tym samym uczymy się, że nie można, czy raczej nie powinna się chodzić na skróty, ponieważ czasami te drogi niosą ze sobą zdecydowanie gorsze konsekwencje, niż pójście zwykłą drogą, by stanąć twarzą w twarz ze swoimi lękami i problemami. Gemma rozumie to dopiero po pewnym czasie, jednak podczas popełnianych przez nią błędów dokonują się zmiany, które może są nieznaczne, jednak wyraźnie oddziałują na późniejsze wydarzenia. Oprócz tego, mimo iż dopiero pod sam koniec książki, walczy ona o prawa kobiet, choć poprawniej byłoby napisać, że otwarcie, bardzo otwarcie wyraża swoje zdanie. Uważam, że jest to fantastyczny krok ku nadaniu kobietom większych praw oraz nietraktowanie ich przedmiotowo, jak to miało miejsce w epoce wiktoriańskiej.
Prawdziwą przyjemność sprawiało mi czytanie momentów, w których Gemma oraz Kartik stawali się sobie znacznie bliżsi. Ich uczucie można nazwać miłością. Miłością piękną i gorącą, aczkolwiek zakazaną. Gemma, która pochodzi z bardzo dobrej rodziny, ma oddać pokłon królowej, stać się kobietą i za kilka chwil rozpocząć swój sezon oraz Kartik, który nie ma rodziny ani rodzeństwa, wychowujący się wśród Cyganów. To trochę tak, jakby połączyć ze sobą dwa odmienne bieguny - przyciąganie niesamowite. Ich miłość była piękna i ja osobiście kibicowałam im na każdym kroku.
Walka o międzyświat staje się coraz bardziej zacięta. Gemma nie wie, komu tak naprawdę może ufać, ponieważ raz wrogowie okazują się przyjaciółmi, a ci, którym ufała bezgranicznie, momentami bardzo ją ranią i zawodzą. Bohaterka staje się coraz bardziej samotna, ma wrażenie, że powoli wszystko, całe szczęście i spokój coraz bardziej wymyka jej się z rąk. A najgorsze są te momenty, gdy czuje, że zaczyna wariować. Widzi rzeczy, których nie widzą inni. Widzi te rzeczy, które inni chcą, by je widziała. "Studnia Wieczności" obfituje w wiele zagadek, zaskakuje nas na każdym kroku, ale przede wszystkim powoduje tę maleńką gęsią skórkę, którą czuje się coraz bardziej po każdej przewróconej kartce. Nie jest już tak kolorowo. Nie jest beztrosko. Jest coraz bardziej niebezpiecznie i nieufnie. Zło czai się na każdym kroku, jest coraz bliżej, aż doprowadza nas do absolutnie niesamowitego zakończenia, które ja przywitałam potokiem łez, ogromną wściekłością i jednocześnie smutkiem nie do opisania. Co do zakończenia mam bardzo mieszane uczucia, ponieważ z jednej strony uważam, że zdecydowanie nie tak to wszystko powinno się zakończyć, ale z drugiej znów czuję, jakby właśnie to zakończenie było najbardziej odpowiednie. Ponieważ w każdej chwili mogę sobie wyobrazić, że dalej, już poza książką sytuacja potoczyła się inaczej i jakimś cudem stało się to, na co tak ogromnie liczyłam.