"Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku" – słowa Seweryna Krajewskiego odwołują się do dnia ważnego dla wielu osób, które obchodzą święta Bożego Narodzenia, do Wigilii. Wigilia Bożego Narodzenia jest dniem wyjątkowym, podczas którego może dojść do wielu magicznych wydarzeń. Nas do tego dnia już nie wiele dzieli. Lecz czy tak naprawdę nie możemy sprawić, żeby każdy dzień był tak samo wyjątkowy jak właśnie Wigilia? Oczywiście, że 24 grudnia niesie ze sobą niepowtarzalną atmosferę związaną z towarzystwem bliskich osób, religijnych uniesień i pięknych ozdób świątecznych. A jeśli by odrzucić kolędy, zimę, prezenty i ozdoby, a pozostawić miłość do bliskich, to czy nie mogłoby być tak codziennie?
Zoja bardzo potrzebuje pieniędzy, by wspomóc swojego brata. Z tego powodu jest zdecydowana przyjąć pracę, gdzie będzie musiała pracować nawet w święta Bożego Narodzenia. Lecz jest zdeterminowana, pełna energii i gotowa nawet wśród tabelek Excela nieść świąteczną radość. Natomiast Borys ma tylko jeden cel do realizacji – oddać perfekcyjny projekt do pracy. Jego pracoholizm oraz perfekcjonizm sprawiają, że nie dostrzega tego co wokół. Dlatego jest gotowy zatrudnić kogoś do pomocy w pracy, kto będzie gotowy wspierać go w tym projekcie nawet w święta. Więc oto oni: ona pełna energii, kolorów i miłości, on skupiony na pracy i nadmiernie profesjonalny. Co z tego wyniknie?
Grudzień jest stanowczo miesiącem, gdzie mam ochotę sięgnąć po gatunek literacki, który zazwyczaj omijam szerokim łukiem – literaturę obyczajową, oczywiście z elementami romansu. I również oczywiście z motywem świątecznym. W tym roku zdecydowałam się zapoznać z twórczością Gabrieli Gargaś. Dużo dobrego słyszałam o powieściach pisarki, więc postanowiłam sprawdzić, jak mają się one do mojego gustu czytelniczego. Jak wrażenia? Rollercoaster emocjonalny – tylko tak da się to określić. Mam Wam bardzo dużo do przekazania.
Pod względem stylu pisarskiego jestem całkowicie usatysfakcjonowana. Był dokładnie taki, jakiego oczekiwałam, czyli prosty i przyjemny w odbiorze. Nie był przesadnie kunsztowny lub na siłę poetycki, nie był też infantylny. Po prostu był swojski, co pozwoliło mi odnaleźć się w powieści. Wielokrotnie zostałam rozśmieszona, co było kolejną, wielką zaletą książki. To naprawdę rzadko w moim przypadku się zdarza. Mimo że jestem pozytywną osobą, to ciężko mnie szczerze rozśmieszyć, a tutaj autorce się udało. Dzięki tej naturalnej prostocie i zabawnym fragmentom powieść czytało się w zastraszająco szybkim tempie.
Natomiast odnosząc się do fabuły, to była ona bardzo nierównomierna. Początkowe wydarzenia niosły ze sobą naturalność oraz pozwalały poznać bohaterów i cały kontekst opowieści. Jednak czym dalej, tym byłam coraz bardziej rozczarowana i miałam coraz więcej zastrzeżeń. Pojawiają się przeskoki czasowe, które utrudniały mi odnalezienie się w chronologii. Wydaje mi się, że wiem, jaki był zamiar pisarki, jednakże pozostanę przy opinii, że tutaj nie było potrzeby wprowadzać innej kolejności wydarzeń. Utrzymanie linii chronologicznej przyniosłoby takie same efekty i uchroniło przed niepotrzebnym zamętem w historii. Ogólnie "Dobrze, że jesteś" jest powieścią bardzo przesłodzoną i przedramatyzowaną. Tego się spodziewałam po świątecznej książce, lecz tutaj miałam wrażenie, że zostały przekroczone pewne granice. Te urocze i ckliwe sceny jak najbardziej są potrzebne i ich w żaden sposób nie neguję. Często takie opowieści pozwalają nam poczuć ciepło na sercu. Niemniej mam wątpliwości, co do realności tego wszystkiego. Być może mogłoby zdarzyć się w prawdziwym życiu w odniesieniu jeden do jednego, ale by to opisać trzeba o wiele więcej słów – słów stwierdzających fakty i słów opisujących rzetelniej przeżycia wewnętrzne bohaterów. Podsumowując ten wątek – książka powinna być o wiele dłuższa!
Niestety i do bohaterów mam wiele zastrzeżeń. Założyłam, że Gabriela Gargaś w tej powieści zdecydowała się przedstawić proces zmiany postrzegania życia. Motyw przeze mnie uwielbiany i bardzo ceniony. Tylko niestety tutaj ponownie wszystko działo się za szybko i w sposób nie do końca spójny! Borysa bardzo polubiłam i mimo jego zdystansowanego zachowania darzyłam niezwykłą sympatią. Rozumiałam tego mężczyznę i początkowo jedno zachowanie wynikała z drugiego. Z czasem nadeszła wspomniana zmiana i tutaj zabrakło mi poczucia, że to się dzieje. Natomiast Zoi nie umiałam zaakceptować. Uwielbiam ekscentryków i ludzi, którzy łamią normy społeczne, nie krzywdząc przy tym nikogo. Ale u Zoi nie czułam tej kreatywności, tego powiewu radości. Wszystko, co robiła, wydawało mi się wymuszone i na pokaz.
Same treści przedstawione w "Dobrze, że jesteś" – swoją drogą bardzo podoba mi się tytuł – przemawiają do mnie i pokrywają się z poglądami, które ja sama wyznaję. Więc dlaczego tutaj nasuwa się "ale"? Ponieważ były one przekazana w sposób zbyt nachalny i moralizujący. Wybrzmiewały w pięknych cytatach, które znajdowały się prawie na każdej stronie. Mówi się, że od przybytku głowa nie boli, ale nie byłabym taka pewna tego stwierdzenia. Pragnęłabym ujrzeć te treści w samej historii. Ujrzeć, a nie usłyszeć. To duża różnica.
Lecz żeby nie popaść w ton zbyt krytykujący, bo ta książka ma zbyt dużo zalet, by przesadzić z wymienianej wad, to chciałabym się jeszcze odnieść do tematyki. Pojawia się motyw ukazujący, że czasami zamiast gnać do przodu na siłę, warto się zatrzymać, rozejrzeć wokół siebie i docenić to, co się już ma, ponieważ w wyścigu o więcej można stracić dobrych ludzi, których ma się wokół. Jednak jak zapewne wszyscy wiemy, życie nie jest idealne i jakkolwiek byśmy pragnęli, nie układa się dokładnie według naszych marzeń. Dlatego po prostu trzeba się zmierzyć z tym, co właśnie życie przyniesie. Może być to niezwykle trudne, wydające się nie do pokonania, ale trzeba próbować. A czasami taką próbą jest walka, a innym razem danie sobie przyzwolenie na odpoczynek i pobycie z własnymi emocjami. Każdy z nas popełnia błędy i każdy z nas powinien dostać szansę, by przeżyć ich konsekwencje, a następnie wyciągną coś z nich dla siebie.
W każdym roku wygląda to tak samo – koniecznie pragnę przeczytać świąteczną książkę, by później narzekać na jej ckliwy i moralizujący wydźwięk. Jak widzicie, "Dobrze, że jesteś" właśnie jako pierwsze w tym roku dołączyło do tej tradycji. Dlatego z czystym sumieniem powiem Wam, że jeśli lubicie świąteczne powieści, to zakochacie się w niej. Natomiast jeśli nie, to może przemyślcie jej lekturę!