„Mężczyzna, który zjadł orzeszki” to pierwszy odcinek brawurowego serialu kryminalnego z Lucją Słotką w roli głównej. Kolejne odcinki serialu będą pojawiać się na początku każdego miesiąca, a każdy z nich będzie stanowił inną sprawę kryminalną, którą rozwiązywać będzie niezawodna Home Disaster Manager.
Lucja, nie mylić z Łucja, Słotka przybywa do domu wpływowego producenta filmowego, Tadeusza Walentego, aby pomóc w przygotowaniu jego hucznych sześćdziesiątych urodzin. Okazuje się, że na urodzinach ma się pojawić cała śmietanka towarzyska filmowego świata, przy czym każdy z gości ma coś do innego gościa, a wszyscy mają jakiś problem w związku z Tadeuszem. Lucja, która nie jest zwyczajną pomocą domową, chociaż wiele osób uparcie tak właśnie ją nazywa, a profesjonalistką zajmującą się rozwiązywaniem domowych katastrof, nie miałaby problemu z przygotowaniem przyjęcia, gdyby nie fakt, że gości, którzy mają siedzieć przy jednym stole trzeba od siebie odseparować, żeby się czasem nie pozabijali. Fakt, że Tadeusz jest uczulony na orzeszki również nie jest dla Lucji problemem, bo nie ma zamiaru dodawać ich do przygotowywanego na uroczystość jedzenia. Okazuje się jednak, że po zjedzeniu bigosu podczas urodzin Tadeusz pada trupem. W bigosie były orzeszki. Kto je dodał i tym samym zamordował Tadeusza?
Od kiedy przeczytałam pierwszy tom perypetii Lucji Słotkiej - Home Disaster Manager - w roli detektywa, z niecierpliwością wyczekuję kolejnych comiesięcznych odcinków tego niezwykłego serialu kryminalnego. I mam nadzieję, że ten serial nigdy się nie skończy. Bo to moje odkrycie tego roku. Uwielbiam! Lucję za całokształt. Za inteligencję, błyskotliwe riposty, za pomysłowość i sprawczość, za niezwykłe poczucie humoru, za talent i za to, że podejmuje się rozwiązania spraw nierozwiązywalnych. Uśmiałam się przy tej książce do łez. Fabuła tej niewielkich rozmiarów powieści jest ciekawa i wciąga od pierwszych stron, akcja biegnie szybko, zagadka kryminalna również jest interesująco pomyślana i wbrew moim przewidywaniom nie tak łatwa do rozwikłania.
Zaskoczył mnie trochę rozmiar książki. Nie wiedziałam, że będzie to wersja kieszonkowa, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Ba, taki rozmiar okazał się strzałem w dziesiątkę, bo książeczkę można zabrać ze sobą dosłownie wszędzie, bo zmniejszy się w każdej torebce, albo nawet kieszeni. Również objętościowo nie jest to obszerna lektura, dlatego można "połknąć" ją w jedno popołudnie, a właściwie w godzinkę, może dwie. Jeśli chcecie odpocząć od cięższych kryminałów lub innych trudnych lektur, polecam zapoznać się z Lucją i jej metodami działania. Będzie to strzał w dziesiątkę. Prawdę mówiąc komedia kryminalna nie jest moim ulubionym gatunkiem i raczej nie sięgam po książki tego typu zbyt często, a jednak Lucja Słotka totalnie mnie kupiła. I ta postać i cała powieść mają swój urok, któremu ciężko się oprzeć. Początek książki jest raczej spokojny, ale nic dziwnego, bo musimy przecież poznać główną bohaterkę, miejsce, do którego trafiła do pracy, wymagania pracodawcy, jego samego i osoby z jego bliższego i dalszego otoczenia. A trzeba przyznać, że to plejada różnorodnych osobowości. Każdy jest inny, każdy obdarzony zaletami i wadami, każdy na swój sposób ujmujący. Wśród nich mamy prezes Jelonek - humorzastą i nieobliczalną właścicielkę kilku stacji telewizyjnych, krytyka filmowego, który podpadł już niejednej osobie, gwiazdę filmową, która dla kariery zrobi wszystko oraz aktorkę, która według plotek ma romans z gospodarzem domu, a na przyjęciu zjawia się w towarzystwie nowego partnera. Ta wybuchowa mieszanka oznacza kłopoty. Nie trzeba długo czekać, aby wydarzyła się tragedia.
"Mężczyzna, który zjadł orzeszki" to książka, przy której można dobrze odpocząć, starając się rozwikłać zagadkę śmierci Tadeusza, jednocześnie zaśmiewając się w głos. Książka, która wciąga i nie odpuszcza, aż nie zobaczymy ostatniej literki i zapewnienia, że Lucja Słotka jeszcze do nas wróci. Serdecznie polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Wielka Litera.