Po kryminały co prawda bardzo często sięgam, ale przyznam się szczerze, że co do tej powieści miałam dość mieszane uczucia. Z jednej strony to było coś po co naprawdę chciałam sięgnąć, a z drugiej z lekka bałam się tej powieści. I nie dlatego, że dość opasłe tomiszcze może mnie z lekka przygnieść swoją ilością stron, ale bardziej bałam się tego, że właśnie to opasłe tomiszcze okaże się po prostu grubym niewypałem. Dość często ostatnio się z tym spotykam, niestety... No ale koniec końców postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Czy warto było tak faktycznie?
Miastem wstrząsa seria okrutnych zabójstw. Komisarz Fiodor Gralecki po raz kolejny znajduje rozczłonkowane, a potem zszyte ciało. Kto mógłby być aż tak wynaturzony, żeby zrobić coś równie przerażającego? I jaki związek ma z tym sam Gralecki?
Komisarz daje się wciągnąć w śmiertelną grę, w której stawką jest nie tylko jego życie, lecz także tych, których kocha. Czy ze starcia z mordercą wyjdzie cało? A jeśli tak – ile mogą go kosztować kolejne dni?
Przeczytałam i do końca sama nie wiem co mam myśleć o tej powieści. Jak dla mnie powieść może i sama w sobie nie jest na tyle zła by jej nie polecać, al bywały momenty, gdzie przyznam szczerze miałam po prostu ochotę ją odłożyć. Z samego początku czytało mi się ją niezwykle ciężko, nie znalazłam jakiegoś punktu zaczepienia by się tego trzymać i brnąć do przodu, nie miało tu nic sensu. Z czasem, nie poddając się historia była coraz ciekawsza, ale koniec końców stwierdzam, że jednak czegoś jej tu brakowało do tego efektu, który zazwyczaj sprawia, że nad książką się zachwycamy. Pomysł na samą fabułę autor miał nader dobry, ale wykonanie tego wszystkiego- dla mnie czegoś tu brakowało, czegoś co spoiło by to wszystko w jedną kompletną całość. A tak miałam historię, która tak naprawdę dopiero w jakimś momencie się zaczęła rozkręcać, a faktycznie większą jej część mogłam po prostu spokojnie pominąć.
Co do samej akcji w powieści - niekoniecznie jest ona dynamiczna, powiedziałabym bardziej, ze idzie własnym określonym torem, co nie zawsze może czytelnikowi przypasować. Dlaczego? Bo moim zdaniem momentami staje się niestety nudna. A wszystko to przez bezcelowe i niczego nie wnoszące opisy do fabuły powieści. Bohaterowie, których autor nam tu stworzył to tak naprawdę niezbyt wyraziste postacie, z lekka irytujące i naciągnięte w pewnych momentach. No niestety ja nie za bardzo polubiłam tę postacie. A szkoda, bo w większości powieści kryminalnych to decyduje też o tym, czy nam się książka podoba czy nie.
Język jakim autor się tutaj posługuje jak dla mnie był nader rozciągnięty, dość wulgarny jak na sytuacje, gdzie nie powinno się akurat tak zdarzyć. Nie za bardzo mi to tu pasowało, przez co książkę dość długo mi się czytało. Co do samego zaś zakończenia - choć z lekka było ono przekombinowane, to muszę przyznać jeden niesamowity plus autorowi za to, że nie do końca wiadomo było tak naprawdę kto był mordercą. A to dość ciężkie jest do ogarnięcia, jeśli chodzi o debiuty.
Podsumowując:
"Szczątki. Kod 148: morderstwo" Janusza Onufrowicza to powieść, która niestety w jakimś stopniu mnie zawiodła. Nie tego się spodziewałam niestety tutaj i szczerze mówiąc, gdyby tak z połowę tych opisów wyrzucić to może lepiej by się to czytało. Dość ciekawy pomysł na fabułę, który nie do końca został tu wykorzystany, a szkoda ...Także choć nie do końca tak naprawdę powieść ta podobała, to tak naprawdę polecam samemu sięgnąć i wyrobić sobie opinię o tej debiutanckiej powieści.