Nie wiem dlaczego, ale przez długi czas omijałam Maria Vargas Llosę szerokim łukiem. Byłam pewna, że jego książki nie przypadną mi do gustu, że jego styl mi się nie spodoba – nie czytając nawet ani jednej jego książki! Nie mam pojęcia, skąd te uprzedzenia, ale w końcu zdecydowałam się sięgnąć po jedną z powieści – w końcu ktoś, kto dostał literacką nagrodę Nobla, i to dość niedawno, bo w 2010 roku, musiał chyba czymś na nią zasłużyć, prawda? I takim oto sposobem trafiła w moje ręce książka pt. „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”. Moja pierwsza książka tegoż oto autora i powiem szczerze, byłam bardzo ciekawa, jakie będą moje wrażenia po przeczytaniu tej lektury.
Akcja powieści rozpoczyna się w Peru, podczas letnich wakacji, gdzie na balu mambo piętnastoletni Ricardo zakochuje się w tajemniczej Chilijeczce. W zasadzie nic o niej nie wie, skąd naprawdę pochodzi i gdzie się wychowała, ale zauroczony jej urodą, kilka razy prosi ją, aby została jego dziewczyną. Nie otrzymuje jednak jednoznacznej odpowiedzi. Lato mija, a Chilijka i Ricardo tracą kontakt. Bohater kończy szkołę i od dawna zauroczony Paryżem, wyjeżdża na stałe do Europy. I nagle właśnie w stolicy Francji spotyka… swoją dawną miłość. Miłość, która mimo tak długiej rozłąki trwa i trwa – przynajmniej ze strony Ricarda. Nawet nie zdaje sobie sprawy wtedy, że niegrzeczna dziewczynka – bo tak właśnie nazywa ją Ricardo – będzie go zwodzić przez kolejne 50 lat jego życia. Co z tego wyniknie? Sami musicie się przekonać.
Książka od pierwszych niemalże stron przypomniała mi inną, ale jakże znaną historię o miłości, która wyszła spod pióra Gabriela Garcii Marqueza. Bo jest to bez wątpienia historia o miłości – o tej, która mimo upływu czasu trwa nadal. Miłość, która potrafi do tego stopnia zawładnąć naszym życiem, że nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, miłość, która nadaje sens naszemu życiu, a jednocześnie nam go odbiera. Ale miłość Ricarda do niegrzecznej dziewczynki jest również miłością toksyczną, obsesyjną do tego stopnia, że jest poświęcić dla niej wszystko. A jej szelmostwa doprowadzają go nieczęsto do szaleństwa. Bo niegrzeczna dziewczynka jest bez wątpienia kobietą zdolną do wszystkiego. W życiu Ricarda pojawia się i znika przez kolejne pół wieku, nierzadko miesza go z błotem, pokazuje mu, że właściwie nic dla niej nie znaczy, nazywa go biednym chudopachołkiem.. Oboje w międzyczasie próbują ułożyć sobie życie z innymi osobami zdając sobie tak naprawdę sprawę z tego, że z nikim innym nie są w stanie stworzyć prawdziwego uczucia, że potrzebują siebie nawzajem.
Wielu pisało o miłości, ale uważam, że Mario Vargas Llosa zrobił to wyjątkowo. Do tej pory myślałam, że nic nie pobije przeczytanej przeze mnie dość niedawno książki Marqueza „Miłość w czasach zarazy”, aż tu nagle uważam, że ta jest jeszcze lepsza. Do tego czyta się ją błyskawicznie, napisana jest prostym, łatwym do zrozumienia językiem. Może nie każdy będzie w stanie polubić specyficzny styl Llosy, ale całość czyta się niezmiernie szybko i przyjemnie. Do tego mamy nie tylko miłość, która co prawda jest w tej książce najważniejsza, również możemy śledzić sytuację polityczną, jaka panowała w Peru w drugiej połowie dwudziestego wieku, rewolucję, która tam wybuchła, obserwujemy Paryż i Europę, kulturę hippisowską w Londynie, Tokio. Poznajemy innych bohaterów, przyjaciół Ricarda, bardzo często ludzi o ciekawych, barwnych charakterach, którzy praktycznie od razu na wstępie zdobywają naszą sympatię (czasem nawet w przeciwieństwie do głównego bohatera…)
Cóż, Mario Vargas Llosa bez wątpienia zrobił na mnie wrażenie, czego się zupełnie po nim nie spodziewałam. Jestem zaskoczona i teraz tym bardziej nie rozumiem, dlaczego omijałam go do tej pory z daleka. Nie wiem, jak inne jego książki (może będę miała okazję się niedługo przekonać), ale „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” mogę polecić bez zastanowienia.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/05/szelmostwa-niegrzecznej-dziewczynki.html]