„(…)pamiętaj, że każde rany się w końcu zabliźniają”.
Powtarzałam to już kilka razy i nadal trzymam się tego, że bardzo lubię debiuty. Zaraz obok romansów mafijnych to właśnie te biurowe są moimi ulubionymi.
Gdy dostałam propozycję objęcia patronatem książkę „Szpilki z Wall Street”, zgodziłam się po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, już wtedy czując, że to będzie świetna powieść – i tu się nie myliłam, ponieważ ta licząca zaledwie dwieście pięćdziesiąt stron historia dostarczyła mi naprawdę wielu wrażeń.
Olivia to piękna i mądra kobieta, która wykorzystuje swój talent w biurze maklerskim. Oprócz pracy, którą uwielbia i kupowaniem niezliczonej ilości szpilek, jej najlepszą rozrywką jest wkurzanie swojego szefa. Mogłoby się wydawać, że wiecznie spóźnianie i pyskowanie już dawno powinno skutkować zwolnieniem z pracy, jednak z jakiegoś powodu Dylan pragnie, by Olivia nadal z nim pracowała.
Ich relacja, pełna docinek i wzajemnej niechęci stopniowo ulega zmianie, a oni doskonale zdają sobie sprawę, że nie powinno ich łączyć nic więcej poza relacja szef – pracownica. Jednak czy będą na tyle silni, by oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu?
***
Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem tej historii. Relacja typu hate – love nie jest niczym nowym w romansach biurowych, jednak cała ta droga, jaką musieli przejść bohaterowie, była przemyślana i przede wszystkim miała swoje etapy, dzięki czemu dało się poczuć tę różnicę w zachowaniu bohaterów i stopniowo wraz z nimi uświadamiać sobie zmiany, jakie w nich zachodziły.
Oprócz wątku romansu autorka dała nam tu też odrobinę sensacji, ale to, co jednak podobało mi się najbardziej to podejście to tematu, jakim jest giełda – widać, że Iga Daniszewska poświeciła dużo czasu na przygotowanie się do tematu i choć sama nie mam bladego pojęcia o wielu rzeczach, które były wymieniane w tej historii, to jednak nie sposób nie docenić zagłębienia w temat, i przedstawienia sytuacji i zagadnień w taki sposób, bym ja, jako czytelnik mogła zrozumieć, czym oni się właściwie zajmują.
Autorka stworzyła bohaterów niby od siebie różnych, a jednak bardzo podobnych. Oboje z ciężkimi charakterami, ale też z przeszłością, która ukształtowała ich na takich, a nie innych ludzi. Z początku wydawało mi się, że za nic nie polubię się z Olivią, jednak później okazało się, że ta kobieta jest tak świetna, że wiele bym dała, by mieć taką przyjaciółkę. Nie sposób też było nie polubić Dylana. To jeden z tych bohaterów, którzy pod maską wrednego szefa skrywają swoje inne oblicze, a ono podobało mi się równie bardzo. Fajne było to, że choć bohaterowie się zmieniali, to ostatecznie nadal byli sobą.
Jak to przy romansach bywa – nie mogło zabraknąć gorących scen erotycznych, które były bardzo namiętne, ale napisane ze smakiem. Nie brakowało również niedopowiedzeń, tajemnic, humoru i przede wszystkim miłości. Cieszę się, że mogłam pomóc w promocji tej książki, ponieważ jest ona naprawdę świetna! Autorka ma bardzo fajny styl i niezwykłą lekkość w posługiwaniu się słowem więc życzę jej wielu sukcesów i jestem pewna, że jeszcze o niej usłyszymy.
„Szpilki z Wall Street” oczywiście GORĄCO POLECAM!