„- Jezu – powiedział.
- Niezupełnie – odpowiedział Teo, stojąc za mną. Mam na imię Teo.” [s.256]
Świat idzie do przodu. Codziennie wprowadzane są nowe innowacje, wypierając stare i czyniąc życie łatwiejszym. Przecież 60 lat temu nawet nie myślano o tak pomocnym czasami wynalazku, Internecie. Tak samo dzisiaj nie myślimy o inżynierii genetycznej. A za kilkadziesiąt lat? Czy wizja Sophie McKenzie stanie się prawdopodobna?
„Nie jestem rzeczą, którą można kraść.” [s. 154]
[SPOILER Z POPRZEDNIEJ CZĘŚCI]W poprzedniej części, Rachel i Teo odkryli, że są pierwszymi na świecie doskonale sklonowanymi ludźmi. Dokonał tego Elijah Lazio – szalony naukowiec mający obsesję na punkcie genetyki. Teo dowiaduje się również, ze jest klonem swojego stwórcy, który chce zastąpić swoje stare i powoli psujące się serce młodym i przede wszystkim zdrowym organem chłopca.[KONIEC SPOILERU]
Dla ich własnego bezpieczeństwa, Rachel I Teo zostają rozdzieleni i przeniesieni wraz z rodzinami w zupełnie nowe miejsca. Tam już bezpiecznie mogą ukrywać się przed Elijahem Lazio, a także RAGE – Niezależną Armią Występującą Przeciwko Inżynierii Genetycznej, której najważniejszym celem jest położenie kresu klonowaniu ludzi, a także samym klonom...
Pewnego dnia Rachel znika bez wieści. W prasie pojawiają się pogłoski o samobójstwie dziewczyny, jednak Teo nie może w nie uwierzyć. Czuje, ze za zniknięciem jego przyjaciółki stoi Elijah lub RAGE. Pewien obaw, wyrusza przez Atlantyk do Szkocji.
„Teraz wiem, że czasami nie należy nic mówić. Czasami trzeba pozwolić ludziom samym przejść przez pewne sprawy... pozwalając im zaakceptować życie takim, jakim ono jest.” [s. 213]
„Okup” jest kontynuacją „Więzów krwi”, które czytałam już jakiś czas temu. Ten fakt jednak w żadnym wypadku nie przeszkadzał w odbiorze książki. Po pierwsze, obie książki zawierają różne historie; łączy je tylko para głównych bohaterów i ogólny temat - klonowanie. Oczywiście, nie jest także możliwe kompletne odseparowanie od poprzedniej części. W takim wypadku Sophie McKenzie zgrabnie wprowadza krótkie objaśnienia, dostatecznie objaśniające sytuację. Tak więc, nawet, jeśli nie czytało się „Więzów krwi”, „Okup” stoi otworem dla każdego.
Bohaterowie są w miarę dobrze wykreowani, ale nie ukrywajmy, „Okup” to książka adresowana raczej do tej młodszej młodzieży, więc nie spodziewajmy się fajerwerków na tym polu. Na pierwszy ogień idzie Rachel. W tej postaci denerwować może przede wszystkim przesadzona ufność. Ja rozumiem, że dziewczyna może być jeszcze głupiutką nastolatką, ale żeby samemu ładować się w pułapkę? To już chyba lekka przesada.
Z kolei Teo coś za bardzo chce zgrywać wielkiego bohatera i aż dziw, bo autorka mu pomaga. Nie wiem, jak to jest w praktyce, ale chyba trochę ciężko jest piętnastolatkowi przelecieć Atlantyk w miarę bez większych problemów. Poza tym, powszechnie wiadome jest, że nastoletnie dziewczyny marzą o księciu na białym koniu. W tej książce odnajduje się w tej roli właśnie Teo. Jednym się to spodoba, innym przeciwnie, mnie ten typ się już chyba znudził. Nie zapominajmy jednak, że „Okup” to książka dla mało wymagającej młodzieży, więc na to oko można spokojnie przymknąć. Skupmy się na pozytywach, których mamy na szczęście więcej.
Chyba warto wspomnieć o podzieleniu akcji pomiędzy dwójkę bohaterów. Dzięki temu każdy z nich ma okazję zaprezentować czytelnikowi wydarzenia ze swojego punktu widzenia, dostarczając większej ilości szczegółów.. Okazało się to bardzo dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza, kiedy Rachel i Teo przebywali osobno. Jednocześnie obawiałam się, ze przeskoki w narracji będą chaotyczne, jednakże także i tutaj Sophie McKenzie znalazła dobre rozwiązanie. Każdy rozdział został opatrzony odpowiednim imieniem osoby relacjonującej wydarzenia w tym fragmencie.
Nie można nie zwrócić uwagi na akcję porywającą już od pierwszych stron. W tym przypadku adnotacja umieszczona na okładce z tyłu jest jak najbardziej prawdziwa, bo „Okupu” rzeczywiście nie odkłada się, dopóki nie pozna się zakończenia. Co prawda, raczej nie zaskakującego i nie wbijającego w fotel, jednak środkowa część książki całkowicie to rekompensuje. Każdy rozdział kończy się lekkim niedopowiedzeniem ze strony autorki, co nie zostawia innego wyjścia, jak po prostu czytać dalej. A dzięki temu „Okup” pochłania się z zatrważającym tempie.
W związku z tym wszystkim, ”Okup” był książką emocjonującą i przyjemną w odbiorze. To typowe czytadło młodzieżowe, dlatego też nie ma w nim niczego, co mogłoby pozostać w pamięci na dłużej. Jednak mimo wszystko polecam – czas spędziłam naprawdę miło, a thriller McKeznie był dla mnie miłą odskocznią od zabieganego życia codziennego.