Na wiadomość że wydawnictwo Zysk planuje odświeżyć wydanie znanej powieści Susan Hill ucieszyło się moja czytelnicze serce. Pamiętam, że film Kobieta w czerni z Danielem Radcliffem był jednym z lepszych horrorów jakie oglądałam. Dlatego tym chętniej sięgnęłam po książkę sugerując się zasadą, że jest ona zazwyczaj lepsza od filmu.
Dostajemy tu dwie opowieści, które publikowane były w odstępie prawie 30 lat i nie sposób wyczuć różnicy. Oczarowani Kobietą w czerni, jej klimatem i mrocznością możemy nie odnaleźć się w "Rączce". Być może gdybym czytała je w odwrotnej kolejności moja ocena byłaby zgoła inna i mniej rygorystyczna.
1. Kobieta w czerni
II połowa XIX wieku, wioska leżąca na uboczu, mieszkańcy trapieni plagą śmierci. W tej zamkniętej społeczności każdy skrywa jakąś tajemnicę, jest tu mrocznie zupełnie jakby to miejsce nawiedziło zło. Gdy do tego dodamy ponurą, niesprzyjającą pogodę, mokradła, mgła unosząca się za dnia, szaleństwo i śmierć oraz nawiedzenia - to przepis na świetny horror. Mamy tu historię niedoświadczonego prawnika, który przybywa z Londynu po śmierci swej klientki, aby dopełnić formalności i zrealizować powierzone mu przez biuro zadanie uporządkowania dokumentów. W dniu pogrzebu dostrzega kobietę - ducha, która będzie mu towarzyszyć podczas pełnionych czynności. W ciemną listopadową noc, gdy gęste mgły od morza osiadają na trzęsawiskach i nadchodzi przypływ nikt z mieszkańców nie odważy się zbliżyć do Węgorzowych Mokradeł. Posiadłość dodatkowo zostaje odcięta od reszty poprzez przypływ, który zalewa drogę i ucieczka staje się praktycznie niemożliwa. W tym opuszczonym domostwie dzieją się rzeczy, których rozum nie jest w stanie pojąć. Główny bohater - Arthur Kipps uchodzący za człowieka twardo stąpającego po ziemi nigdy nie wierzył w duchy, ale po przybyciu do Węgorzowych Mokradeł szybko zmienił zdanie.
Autorka sięga w tej powieści po wszystkie możliwe chwyty - mamy tu niesprzyjającą przyrodę: trzęsawiska i mokradła, mgły od morza tzw. zasiedzki, wiatr, który zrywa się znienacka, złowrogie krzyki mew, pies, który szczeka w ciemności widząc być może coś, czego człowiek nie dostrzeże. Do tego dodamy efekty dźwiękowe, dziwne odgłosy dochodzące ze snującej się mgły, skrzypiące drzwi i kroki wskazujące na czyjąś obecność, dręczące sny i widma, pobłądzenia i strach, który mami zmysły i odbiera rozsądek. Dokładne opisy stanów lękowych bohatera czytane wieczorową porą mogą nas przyprawić o dreszcze. nie jest to typ taniej i bezmyślnej literatury mającej nas jedynie bawić strasząc, jest to powieść ambitna, próbująca nam pokazać dramat i cierpienie po stracie ukochanej osoby.
2. Rączka
To opowieść o poszukiwaczu białych książkowych kruków, który przez przypadek trafia na opuszczoną posiadłość oddziałującą na niego w dziwny sposób. Ogród przyciąga bohatera i nie daje o sobie zapomnieć. Od tego momentu antykwariusza będzie prześladował dotyk dziecięcej rączki, czasem będzie to uścisk przelotny, a innym razem będzie próbował zepchnąć mężczyznę w przepaść. Za każdym razem, gdy niewidzialna ręka wsuwa się w dłoń bohatera doznaje on uczucia pomieszania zmysłów.
U Susa Hill zło czai się zawsze z dala od wielkich miast, jest zawsze obecne na prowincji w opuszczonych posiadłościach, zaniedbanych ogrodach i zawsze jest wynikiem wypadku z przeszłości. W przypadku opowieści Rączka, akcja na chwilę przenosi się do górskiego opactwa, co jest dobrą odmianą dla reszty wydarzeń. Zabrakło mi tu jednak klimatu i nastroju, jaki autorka stworzyła w Kobiecie w czerni.
Być może błędem było czytanie jednej i drugiej opowieści w kolejności zamieszczonej w książce. Dla wszystkich tych, którzy jeszcze nie czytali dam dobrą radę - zacznijcie właśnie od Rączki.
Podsumowując, obie powieści są przykładem zacnej literatury gotyckiej, klasycznej w stylu "ghost stories" spod znaku Dickensa. U Susan Hill wszystko zostało solidnie przemyślane - od konstrukcji bohaterów, skąpych dialogów po nastrój wywołujący dreszcz niepokoju i opisy działające na wyobraźnię.