Zbawiciel recenzja

Każde miasto ma swoją historię, to nic odkrywczego. Są jednak miejsca, z którymi wiążą się tajemnice, opowieści, mnóstwo zagadek; są też ludzie, którzy uwielbiają dociekliwie sprawdzać prawdziwość zasłyszanych historii i poszukują prawdy. Leszek Herman zafascynowany dziejami Szczecina stworzył ciekawą serię książek poświęconych temu miastu.
"Zbawiciel" to czwarty tom z serii „Sedinum”, ale można spokojnie czytać osobno (ewentualnie nastąpić może nagła chęć poznania tego, co było we wcześniejszych częściach).
Akcja książki rozgrywa się, jak już pisałam, w Szczecinie, który autor opisuje na tyle ciekawie, że kto nie był, będzie miał ochotę odwiedzić to miasto.
Historia rozpoczyna się od remontu dawnych szczecińskich spichlerzy na Łasztowni (Łasztownia to wyspa rzeczna, obecnie wspaniałe miejsce spotkań). Długo stały zniszczone w czasie wojny, strasząc. Prace budowlane z początku idą bez żadnych zastrzeżeń, dopóki ekipa nie natrafia na utrudnienia, które uniemożliwiają dalszą pracę. Tymczasem w mieście dochodzi do dziwnych zdarzeń. W katedrze podczas jednego z koncertów organowych wybucha ładunek zawierający kwiaty i tajemnicze karteczki, które skrywają ciąg dziwnych znaków. Miastem wstrząsa fala tajemniczych zamachów, a ich sprawca w wiadomościach kierowanych do gazet daje do zrozumienia, że to dopiero początek.
Wartka akcja, sporo nawiązań do obecnej sytuacji politycznej i lekki styl autora, to atuty tej powieści. Bardzo mnie zaciekawił wątek historyczny z czasów II wojny światowej i skłonił do poszukiwania dodatkowych informacji.
Mamy więc zagadki historyczne, tajemnicze zamachy, do których przyznaje się Zbawiciel. Ale kim on jest i co go motywuje? Tego starają się dowiedzieć dziennikarze Dziennika Szczecińskiego wraz z przyjaciółmi.
Autor wprowadza dużo postaci i przyznam, że czasami się gubiłam.
Sprawa jednak była bardzo wciągająca i 600 stron minęło, nie wiem kiedy.
Widać wiedzę, wykonaną dobrą pracę Leszka Hermana i Szczecin jak żywy. Książka jest bardzo inspirująca.
A tak na marginesie. Lubicie klimaty w stylu Dana Browna? Jeżeli tak, to "Zbawiciel" jest właśnie dla was.