Pakt milczenia recenzja

Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc (+18)

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @alicya.projekt ·4 minuty
2024-07-17
Skomentuj
6 Polubień
Tarantino miałby tu używanie. Jeśli ktoś kiedykolwiek miałby zekranizować „Pakt Milczenia”, to właśnie on - mistrz przesady, szyderczej, absurdalnej i wypełnionej po brzegi przemocą. Wyobraźcie sobie tylko, jaki kształt w jego rękach przybrałaby historia, w której na przeklętej ziemi spotykają się: seryjny morderca, istota ucieleśniająca zło, zmarli regularnie powracający z miejsca wiecznego spoczynku i autodestrukcyjna natura człowieka. Po prostu jazda bez trzymanki w stylu bękarta kina!

Myślę, że panowie – mam oczywiście na myśli Michała i Quentina – dogadali by się nie tylko pod względem rozmiarów demolki, jaka miałaby się rozegrać na naszych oczach, wyważenia klimatu grozy i slashera oraz miejscowego ich ukarykaturalnienia, ale również, co do odbrązowionej wersji mitu „wspaniałej Ameryki”. Musicie bowiem wiedzieć, że znakiem rozpoznawczym Ferka jest jego uwielbienie folkloru zza wielkiej wody. Nie jest to jednak fascynacja pozbawiona głębszej refleksji. Bez jawnych i ukrytych aluzji więc za pewne by się nie obeszło.

W „Pakcie Milczenia”, podobnie jak w „Wyspie rozkładu” („Świntuch”), czerpiąc pełnymi garściami z podań i legend kraju Wielkiego Brata, autor bezceremonialnie wrzuca czytelnika w paszczę wygłodniałego lwa. Tym razem jednak robi to stopniowo. Zaczyna snuć swoją opowieść w momencie, gdy wolna od złych przeczuć para przybywa do Ely. Są młodzi, zakochani i chcieliby szybko pozbyć się kłopotów finansowych. Dlatego, chociaż im to nie w smak, ze względu na możliwość otrzymania pokaźnego spadku, pozostają w domu dawno niewidzianego i niezbyt sympatycznego – oględnie mówiąc - wuja. I jak, to zazwyczaj w horrorach bywa: uporczywe ignorowanie znaków ostrzegawczych (niby żywa cioteczka Wendy; zamknięty, tajemniczy pokój; podejrzane mięsne potrawki; walące po oczach „Figure with meat” Francisa Bacona) źle się kończy. Nie będzie więc dla nikogo zaskoczeniem, że nasza łasa na kasę para, na własne życzenie wdepnęła w niezłe szambo. Zdziwienie nadejdzie dopiero później, wraz z odkryciem jak jest ono głębokie, cuchnące i krwawe. Nie, nie liczcie na żadną taryfę ulgową, a tym bardziej znieczulenie…

Od pierwszych stron oplata nas mroczny klimat miasteczka, w którym nie tylko mieszkańcy, ale i pogoda jest dosyć dziwa – ponura, mglista i wysycona chłodną wilgocią. Dosyć szybko orientujemy się więc, że nie tylko ekscentryczny wuj ma swoje tajemnice, ale, że całe Ely zostało napiętnowane, na długo przed tym zanim ten się tutaj wprowadził. Autor nie pozwala nam jednak zbyt szybko połączyć faktów, nie wykłada od razu wszystkich kart na stół. Miesza tropy, gra z nami w ciuciubabkę, nie zdradzając, jaką rolę do odegrania w tym przenicowanym świecie mają poszczególni bohaterowie. Początkowo „Pakt Milczenia” kojarzył mi się nieco z serialem „Stamtąd”. Wiecie: połączona tragedią zamknięta społeczność, małe miasteczko, funkcjonujące jakby poza czasem i na własnych zasadach, nękane przez brutalną nadnaturalną siłę. Jest to jednak dosyć odległe skojarzenie, więc się nim za bardzo nie sugerujcie – na pewno nie pomoże wam rozwikłać zagadki. Intryga Ferka, chociaż też narasta wokół miejsca, które mogłoby uchodzić za karmiący się niegodziwością przedsionek piekła, to ostatecznie skręca w innym kierunku.

Oczywiście mamy tutaj do czynienia z pełnokrwistym horrorem ekstremalnym. Niejednokrotnie spotkałam się z zarzutem, że ten podgatunek służy tylko do wywoływania mdłości i skrajnego obrzydzenia, że to zlepek grafomańskich, następujących po sobie, epatujących skrajną przemocą scenek. Ferek udowadnia, że wcale nie musi tak być. W jego powieści znajdujemy bowiem coś więcej: prastarą siłę, odwieczną tęsknotę, ból rozstania, miłość, która chciałaby pokonać śmierć, zemstę, która nie przynosi oczyszczenia i wiele ludzkich ułomności, którymi karmimy zło. Ponadto po wycięciu rozbudowanych opisów tortur i malowniczych, groteskowo przerysowanych zgonów, pozostaje nam całkiem fajna, mroczna historia, która obroniłaby się także jako „zwyczajna” powieść grozy. Można by nawet pomyśleć o jej podwójnym wydaniu: wersjach soft i hard - jako edycji limitowanej, dla twardzieli o żelaznych żołądkach. Ciekawi mnie jak by to mogło wyjść.

Czy „Pakt Milczenia” jest powieścią krwawszą od „Wyspy rozkładu”? Poplątaną bardziej – to na pewno. Co do poziomu brutalności trudno udzielić mi jednoznacznej odpowiedzi. Może wynika, to z tego, że Świntuch miło całego swojego zwyrodnialstwa był postacią tragiczną, która budziła współczucie? W „Pakcie…” takiej postaci-wytrycha nie ma (chociaż przyznaję, ociupinkę pretenduje do tej roli cichy miasteczkowy bohater). To co na pewno obie powieści łączy, to jasny przekaz wedle którego czynnik ludzki jest złu niezbędny, bez niego nie mogłoby się ono przebudzić. Po prostu: bez człowieka nie ma bestii.

To książka dla specyficznego czytelnika. Rozsmakowanego w dynamicznej i krwawej rozrywce, świadomego tego czym jest horror ekstremalny, lubującego się w przesadzie, także tej dalekiej od realizmu. Niech Michał napisze jeszcze kilka takich powieści, a już całkiem wybije mi z głowy mrzonki o podróży do Stanów. Świry to jednak mają tam za duży rozmach.

[współpraca reklamowa barter]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-05-01
× 6 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pakt milczenia
Pakt milczenia
Michał Ferek
8/10

Miasteczko Ely, Minnesota. Zamarznięty kraniec Stanów Zjednoczonych i tajemnicza legenda upiornego jeziora... Steven Foster w towarzystwie swojej narzeczonej udaje się do odległej Minnesoty w cel...

Komentarze
Pakt milczenia
Pakt milczenia
Michał Ferek
8/10
Miasteczko Ely, Minnesota. Zamarznięty kraniec Stanów Zjednoczonych i tajemnicza legenda upiornego jeziora... Steven Foster w towarzystwie swojej narzeczonej udaje się do odległej Minnesoty w cel...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Dziś chciałabym napisać kilka słów, o której książce o mało nie poznałam...bo o niej najzupełniej w świecie zapomniałam i do dziś się zastanawiam, jak to się mogło stać. Doszłam do wniosku, że widocz...

@ewelina.czyta @ewelina.czyta

Każdy gatunek literacki rządzi się własnymi prawami, więc wrzucanie do jednego worka wszystkich kryminałów czy powieści fantastycznych może być bardzo mylące. Nie inaczej jest z horrorami, które równ...

@whitedove8 @whitedove8

Pozostałe recenzje @alicya.projekt

Auroria. Cienie
Odpruty cień

@ObrazekCałkiem niedawno rozpływałam się w zachwytach nad pierwszym tomem „Cieni”, teraz mogę już ze wszystkich sił zachęcać was do sięgnięcia po kontynuację. Po raz d...

Recenzja książki Auroria. Cienie
Kurs opieki nad duszami. Rozszczelnienie. Tom 1
Gdzie demon nie może, tam wiedźmę pośle

Gdybyście przeglądając listę projektów przebranżawiających bądź mających przysłużyć się rozwojowi waszych kompetencji (nie tylko) zawodowych, trafili na ofertę KURSU OPI...

Recenzja książki Kurs opieki nad duszami. Rozszczelnienie. Tom 1

Nowe recenzje

Zimowa Księga Ludmiły
Zimowe wspomnienia
@maciejek7:

"Zawsze fascynowało mnie, jak jedna osoba albo jedno na pozór nieistotne wydarzenie potrafi sprawić, że nasze życie skr...

Recenzja książki Zimowa Księga Ludmiły
Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni
Romans współczesno-historyczny – A gdyby tak ży...
@wilisowskaa...:

Książka „Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni” jest bardzo współczesna, pomimo akcji dziejącej się w 1816 roku. Jenn...

Recenzja książki Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni
Bliska sobie
Niby nic, a jednak
@phd.joanna:

Po pierwsze, w tej książce autorka jest zdecydowanie dojrzalsza w słowie niż w swojej poprzedniej Zaopiekowanej mamie. ...

Recenzja książki Bliska sobie