The Last Breath recenzja

„The Last Breath”. Wruszająca historia Hayley i Huntera, którzy odnajdują się przypadkiem.

Hayley Flores jest studentką ostatniego roku pielęgniarstwa, która zamiast imprezować, woli spędzić czas ze swoją przyjaciółką lub jako wolontariuszka w szpitalu. W swoje dwudzieste pierwsze urodziny, zauważa że w jej życiu brakuje spontaniczności, więc tworzy listę szalonych rzeczy, które pomogą jej nadrobić stracony czas. Hunter Morgan stał się popularny na kampusie, gdy karierę sportowca porzucił dla muzyki. Jest pewnym siebie mężczyzna, który lubi się wyzwania. Jednym z takich wyzwań jest dla niego Hayley, która najpierw go całuję, a później ucieka, nie podając nawet swojego imienia. Pocałunek wywołuje serię nieoczekiwanych wydarzeń, a losy Hayley i Huntera zaczynają się ze sobą mieszać.

Już od pierwszych stron wiedziałam, że z tą książką jest coś nie tak. No bo coś musi się wydarzyć, jeszcze niektóre przemyślenia głównej bohaterki dawały znać, że wydarzy się coś złego, ale nie powiem wam co. Co również nie zmienia faktu, że pokochałam tą ksiazkę całą sobą i już na zawsze zostanie w moim sercu. Książka od pierwszych stron pochłonęła mnie w całości, nie mogłam się oderwać. Uwielbiam Huntera i jego pewność siebie, humor, całego jego. Jest po prostu idealnym facetem, który zawsze wie co zrobić. Wytatuowany muzyk, który jest ciepłym snem większości kobiet. Hayley z pozoru może wydawać się zimną i ciężko stąpającą po ziemi kobietą, natomiast tak na prawdę ma dobre i wielkie serce, jest wolontariuszem na oddziale okologicznym. Trochę mam żal do Hayley, że ukrywała przed nim tak ważną rzecz, że odepchnęła go od siebie. Na końcówce ryczałam jak bóbr, nie ze szczęścia, rzecz jasna. W tej historii czas jest wrogiem numer jeden.

Polecam z całego serducha.