Tie me down recenzja

"Tie me down" Melanie Harlow to czwarty i ostatni tom serii Bellamy Creek, opowiadających historię paczki przyjaciół. Wszystkie poprzednie tomy mi się podobały, choć mam wrażenie, że ten będzie moim ulubionym. Przebił on historię Griffina i Blair z pierwszego tomu, który do tej pory stawiałam na pierwszym miejscu.
Tym razem wracamy do urokliwego Bellamy Creek i poznajemy losy Becketta, który porzucił wielką karierę i powrócił do rodzinnego miasteczka, aby zająć się ojcem zmagającym się z chorobą Alzheimera. Z całej paczki przyjaciół jest on tym najspokojniejszym i najbardziej skrytym i nie ukrywam, że od samego początku najbardziej mnie on intrygował. Oferuje on swojej przyjaciółce z dzieciństwa - Maddie, aby zatrzymała się u niego na dwa tygodnie, podczas których kobieta miałby się zajmować sprawami związanymi ze sprzedażą rodzinnego domu. Maddie sporo przeszła i praktycznie sama wychowuje syna, więc potrzebuje stabilności. Ale czy Beckett będzie jej oazą? Czy ich przyjaźń zamieni się w coś więcej?
Moglibyście pomyśleć - fabuła jak milion innych. Też na początku myślałam, że będzie to typowy romans z motywem drugiej szansy, jednak autorka wprowadza tu bardzo trudne wątki, może nawet kontrowersyjne. Z pewnymi rzeczami spotkałam się po raz pierwszy w tego typu lekkich romansach, jednak uważam, że to było bardzo ważne i potrzebne. Poważny temat, ale przedstawiony w lekki sposób, nie przytłaczający czytelnika.
Pomiędzy postaciami czuć wyraźną chemię i to już od pierwszych stron. Miło obserwuje się rozwój tej relacji. Beckett to ideał mężczyzny! Jest odpowiedzialny i troskliwy, choć momentami brakuje mu odwagi do wyrażania uczuć.
Czy jest to historia przewidywalna i przesłodzona? Tak! Dokładnie tak samo jak poprzednie tomy, ale ja właśnie dlatego po nie sięgam. Chciałam cukierkowej, zabawnej i gorącej historii, która mnie rozluźni i dokładnie to dostałam. Śmiałam się i wzruszałam na zmianę. Mimo tej lekkości, porusza ona istotne kwestie, więc nie jest płytka.
Jeżeli lubicie motyw drugiej szansy, przyjaciół z dzieciństwa, samotnego rodzicielstwa i klimat małego miasteczka i farmy, to ta historia na pewno przypadnie Wam do gustu.
Ja dla Maddie i Becketta straciłam głowę i kibicowałam im od pierwszej do ostatniej strony! Są razem cudowni! Trochę zabrakło mi rozwinięcia relacji głównego bohatera z synem Mad, ale wynagrodziły mi to wszystkie sceny z Panem Weaver, bo on dosłownie kradnie show!