Sołżenicyn nie ma ostatnio dobrej prasy – rosyjski nacjonalista, wróg niepodległej Ukrainy, pod koniec życia popierający Putina, ale z pewnością był to wielki pisarz. W tej książce opisuje męski oddział onkologiczny w klinice mieszczącej się gdzieś w radzieckiej Azji Środkowej. Rzecz dzieje się w połowie lat 50. i jest oparta na przeżyciach autora: Sołżenicyn po odbyciu wyroku 10 lat łagru skierowany został na zsyłkę w Kazachstanie, gdzie zachorował na raka i w styczniu 1954 r. został skierowany do szpitala w Taszkiencie; wycięto mu tam guz na żołądku.
Pacjenci oddziału prezentują cały przekrój społeczeństwa sowieckiego. Mamy tu towarzysza Rusanowa, typową gnidę sowiecką, donosiciela i aparatczyka; za zaprzedanie się reżimowi wynagrodzony został karierą i dobrami materialnymi. Mamy Szułubina, byłego naukowca, który uczestniczył w niszczeniu genetyki, ale już ma dość morza kłamstwa i łajdactwa, do którego był zmuszany przez dziesiątki lat. Mamy młodego chłopaka, Diomkę, któremu grozi amputacja nogi, ale uczy się zażarcie – chce studiować. Mamy młodego geologa, Wadima, który strasznie pracuje – chce odkryć nową metodę odkrywania rud żelaza. Jest wreszcie Kostogłotow – alter ego autora, przyjechał do szpitala ze zsyłki po wyroku w łagrze, chce żyć, kochać, ugania się więc za kobietami.
Książka jest w gruncie rzeczy moralitetem, pacjenci nie wiedzą, czy wyzdrowieją, ile im jeszcze czasu zostało, w tej sytuacji granicznej człowiek zadaje sobie pytania o sens życia, o to jak przeżyć lata, które mu jeszcze pozostały. Nieprzypadkowo na początku książki wszystkich pacjentów wciąga dyskusja nad pytaniem: co jest najważniejsze w życiu?
Świetnie opisuje Sołżenicyn realia sowieckie, z nierównościami materialnymi i klasowymi, z panującym kłamstwem i nepotyzmem, bardzo trudno w tych warunkach żyć przyzwoicie i uczciwie.
Trafiają się w książce zdania w duchu filozofii Wschodu: „To nie dobrobyt czyni nas szczęśliwymi, lecz dobroć i sposób widzenia własnego życia.” Albo to: „człowiek zawsze może być szczęśliwy, jeśli tylko tego zechce, i nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić.” Można się z nimi zgadzać lub nie, ale warte są refleksji.
Jest to świetna XIX-wieczna realistyczna proza w najlepszym duchu rosyjskiej literatury, nasuwa się porównanie z Tołstojem, który zresztą jest często przywoływany w powieści. Ma też książka dłużyzny typowe dla XIX-wiecznej literatury: trochę nudzą monologi wewnętrzne Kostogłotowa.
Zacząłem słuchać audiobooka w świetnym wykonaniu Adama Baumana, ale trochę mi się dłużyło, więc przerzuciłem się na e-booka.