"Żeby pofrunąć, trzeba najpierw oczyścić skrzydła z gówna. Pierwszy krok: rozpoznać, co jest gównem. Zrobione".
W czasach szkoły średniej czytałam wszystkie obowiązkowe lektury, jednak na palcach jednej ręki jestem w stanie wyliczyć cytaty z tych książek, które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Jedną z takich lektur jest przypowiastka Woltera pt. "Kandyd", która zawiera znane wielu czytelnikom zdanie, będące punktem wyjścia do wielu interpretacji, a mianowicie: "Trzeba uprawiać swój ogródek". Myśl ta w mojej opinii idealnie koresponduje z najnowszą powieścią Cecelii Ahern, którą przeczytałam w jedną noc. Mówię Wam, było warto.
Cecelia Ahern – któż nie zna tej irlandzkiej pisarki, która zadebiutowała w 2004 r. powieścią pt. "PS. Kocham Cię", na podstawie której w 2007 r. powstał kasowy film z Hilary Swank i Gerardem Butlerem w rolach głównych. Książka została wydana w czterdziestu krajach świata, stając się międzynarodowym bestsellerem. Autorka jest także producentką serialu komediowego telewizji ABC – "Samantha Who?". Jest szczęśliwą mamą dwójki dzieci.
Jasmine zostaje zwolniona z pracy, otrzymując tzw. urlop ogrodniczy, czyli niemożność podejmowania pracy przez rok z równoczesnym otrzymywaniem pensji przez ten czas od poprzedniego pracodawcy. Wolny czas, jaki nagle zostaje oddany jej do dyspozycji, wykorzystuje na podglądanie w bezsenne noce swojego sąsiada Matta, kontrowersyjnego radiowego didżeja. Jasmine nienawidzi sąsiada za pewną audycję, w której wyśmiewał się z osób z zespołem Downa. Z czasem jednak wszystko zaczyna ulegać diametralnej zmianie.
"Kiedy cię poznałam" to książka ukazująca, jak pokręcone koleje losu może zgotować nam samo życie. Główna bohaterka bowiem nigdy nie spodziewałaby się, że może połączyć ją jakakolwiek więź z człowiekiem, którego szczerze nienawidziła, i którym po prostu pogardzała. Cecelia Ahern bez zbędnego patosu, bez tworzenia sztucznych relacji czy mało realistycznych wydarzeń, ukazała proces budowania przyjaźni, wsparcia dla drugiego człowieka pomimo istnienia osobistych uprzedzeń. I muszę przyznać, że historia Jasmine i Matta, pełna dowcipu, śmiesznych dialogów i sporej dawki optymizmu, zwyczajnie mnie wzruszyła. Autorka bowiem pokazała mi to, co w ludziach najlepsze – współczucie, empatię, chęć pomocy oraz potrzebę zmian i osobistego rozwoju. Pomogła mi także utwierdzić się w przekonaniu, że ludzie mogą się wzajemnie wspierać i przyjaźnić, pomimo tylu znaczących różnic. I takie oto optymistyczne przesłanie wyniosłam z tej właśnie powieści.
Cecelia Ahern na przykładzie dwójki sąsiadów mieszkających naprzeciw siebie pokazała także coś jeszcze – zgubne skutki współczesnego biegu za karierą, marzeniami itd. Skutki powodujące to, że nie zauważamy, czym stało się nasze codzienne życie. Jasmine zaczyna bowiem dostrzegać jałowość swojej egzystencji dopiero wtedy, gdy mimowolnie zostaje wyłączona z wyścigu szczurów. A przejrzeć na oczy pomaga jej własny trawnik, który kiedyś zastąpiła płytami z kamienia. Bohaterka zaczyna myśleć, i zaczyna budować swój ogródek od podstaw. Wraz ze zmianą podejścia do życia Jasmine, w końcu na jej kawałku ziemi pojawia się trawa. Jałowe życie zaczyna się zmieniać, podobnie jak jej ogródek. To piękna i niezwykle trafiona metafora, która zmusza do głębokiej refleksji nad tym dokąd zmierzamy, jakimi środkami próbujemy dojść do wyznaczonego sobie celu i jaki cel chcemy osiągnąć. Ogródek głównej bohaterki to znakomity symbol wewnętrznego odrodzenia.
Na łamach książki pojawia się także drugoplanowa bohaterka, która wzbudziła we mnie wiele sympatii i zarazem podziwu. Heather – starsza siostra Jasmine, zmagająca się z zespołem Downa, którą główna bohaterka stara się chronić przed całym złem świata. Cecelia Ahern zaakcentowała w swojej powieści istotę tej choroby, odbiór takich ludzi przez społeczeństwo, a także wykreowała postać, której nie da się nie polubić. W zasadzie kreacja Heather, wyjątkowej melomanki to dla mnie najlepsza kreacja w całej książce.
Cecelia Ahern w każdej swojej powieści potrafi wzbudzić we mnie pełną paletę uczuć. Wpływ na taki stan rzeczy mają z pewnością ciekawa fabuła, świetne kreacje bohaterów a także pierwiastek nostalgii. Cieszę się, że udało mi się przeczytać kolejną książkę tej irlandzkiej pisarki. Po raz kolejny bowiem, wyniosłam z niej wiele potrzebnych mi w codziennym życiu myśli.