Ten kryminał pani Grebe zaczyna się nieoczekiwanie, oto narratorka, Lykke Andersen zostaje aresztowana i właśnie jest badana przez lekarza sądowego, a potem odprowadzona do celi. A potem cofamy się o osiem lat: Lykke jest żoną sławnego pisarza, Gabriela Andersena, matką kilkunastoletnich bliźniaków, rodzina wiedzie bogate, szczęśliwe i uprzywilejowane życie. Trudno o większy kontrast: najpierw członkini wyższych sfer, a potem osoba aresztowana. Dosyć to ciekawy zabieg pani Grebe: zbulwersowany czytelnik pyta się, co takiego się stało, że osoba ze świecznika ląduje za kratkami?
Potem mamy wreszcie konkretny wątek kryminalny, oto osiem lat temu doszło do morderstwa w zamkniętym od wewnątrz domku, w którym przebywało kilka osób, siłą rzeczy jedna z nich musi być sprawcą; przypomina to trochę rebusy kryminalne à la Agatha Christie. Mamy szczegółowe śledztwo policji, przesłuchiwanie bez końca potencjalnych sprawców, napuszczanie ich na siebie, ta część książki dosyć mi się ciągnęła, dlatego porzuciłem audiobooka dobrze czytanego przez Martę Grzywacz i przerzuciłem się na e-booka. Tu lektura poszła sprawniej.
Niemniej intryga kryminalna w książce nie jest najważniejsza, to tylko pretekst do przedstawienia wielkiego dramatu rodzinnego: jedno zdarzenie sprawia, że szczęście rodziny Andersenów legnie w gruzach, członkowie familii zaczynają się nienawidzić, wszystko się rozpada. Nieprzypadkowo w tekście pojawia się książka 'Na wschód od Edenu' Steinbecka mówiąca o wielkim konflikcie między braćmi, u Grebe mamy podobnie.
Tak jak przy poprzedniej książce autorki, 'Wszyscy kłamią' miałem wrażenie, że sztafaż kryminału jest tylko pozorem, dostajemy moralitet pytający o istotę szczęścia rodzinnego, o siłę miłości rodzicielskiej, o tym jak ludzie znoszą ciężkie ciosy zsyłane przez los, o tym, że nasze szczęście jest ulotne, w każdej chwili może zamienić się w koszmar.
Rozwiązanie zagadki kryminalnej jest logiczne, ale gorzkie, wręcz tragiczne, szczęście rodzinne nie może wrócić, zbyt wiele się zdarzyło. Wtedy Lykke wypowiada gorzkie słowa: „Jak mam opowiedzieć prawdę, niczego nie zniekształcając? Jak opisać bezmiar tej katastrofy, która się wydarzyła, nie wyolbrzymiając ani nie zmieniając faktów? To niemożliwe, to rzeczywiście całkowicie nierealne, bo przeciwieństwem prawdy nie jest kłamstwo. Przeciwieństwem prawdy jest dramaturgicznie doskonała opowieść – nic w rzeczywistości nie dzieje się w takim samym logicznym porządku jak w fikcji. Prawda nigdy nie jest tak porywająca, wciągająca ani ekscytująca. Prawda jest szara i prozaiczna, jak sprana ścierka. I w tym momencie uzmysławiam sobie, że jedyna droga do prawdy – rzeczywistej prawdy – wiedzie przez pasmo kłamstw.”
To świetna, znakomicie napisana literatura ukrywająca się pod płaszczykiem kryminału. Jakoś nasuwa mi się porównanie z niedawno czytanym kryminałem o podobnej tematyce: 'Krzyk za oknem' Małgorzaty Rogali. Muszę powiedzieć, że pani Rogala wygląda nader infantylnie przy pani Grebe, to inna liga.