Jestem zachwycona i nic na to nie poradzę. Kolejna książka, którą urzekł mnie Wojtek Górecki. Pierwszą był "Toast za przodków". Zastanawiałam się jaka będzie "Planeta Kaukaz". I wiecie jaka jest?
Jest uniwersum. Kaukaz Północny (o którym opowiada ta książka) jest stosunkowo małym regionem. Ale jest to region pełen grup narodowościowych, religijnych, mieszanek etnicznych, kutlur, języków. W tym małym regionie prawie każdy mógłby wskazać skrawek ziemi i powiedzieć, że jego przodkowie tutaj żyli, więc to jego. I między innymi przez to ciągle jest to region pełen konfliktów i napięć. Można tam znaleźć właściwie wszystko i wszystkich, bogactwo i przekleństwo różnorodności.
Jest soczysta i barwna. Autor jest w widoczny sposób zafascynowany Kaukazem i jego ciągłe poznawanie to jego wielka pasja. I to widać w książce – te wszystkie barwne historie usłyszane w nieraz wręcz nieprawdopodobnych okolicznościach, te informacje spisywane na karteluszkach, byle nie zapomnieć. Autor opisuje wszystkie miejsca i osoby w sposób interesujący, wciąga nas w ich historie. I tak nagle wsiadamy do auta pełnego "dresiarzy", by z duszą na ramieniu wyjechać z miasta w niewiadomą właściwie i aby nagle – zamiast noża w sercu – znaleźć się z nimi w kaplicy starodawnego boga. Bo nikt nie odważy wyruszyć się w tą drogę bez złożenia mu ofiary… Zabiera nas również na obserwację szkolenia Kozaków czy tanecznego transu. Razem poznajemy wierzenia, wartości, sposób funkcjonowania grup społecznych.
Jest magiczna. W trakcie jej poznawania ma się wrażenie, że to jakaś magia. Bo jak mogą w XXI wieku istnieć takie osady jak Hinalug? Gdzie ciągle magia jest związana z ludźmi. I jak to możliwe, że ludzie ciągle oddają cześć starożytnym bogom, a wręcz "wpletli" ich sobie w religie takie, jak np. islam. Że ciągle rzuca się na siebie klątwy, a spory rozsądza święty człowiek…
Jest zaskakująca. Właściwie prawie wszystkie informacje zawarte w "Planecie Kaukaz" to jedno wielkie zaskoczenie. Bo ile tak naprawdę przeciętny człowiek w Polsce wie o Dagestanie, Inguszetii, Karaczajo-Czerkiesji i wszystkich miejscach, które dzięki niej możemy poznać? Co wiemy o Czeczenii poza tym, że ciągle walczą z Rosją, a jej mieszkańcy nazywani są terrorystami podkładającymi bomby i zabijającymi niewinnych?
Jest urzekająca. Mimo wszystkich konfliktów i napięć wydaje się ona urzekać ciepłem, ciągle mocnymi (w porównaniu z na ten przykład Europą Zachodnią) więziami międzyludzkimi i rolą rodziny, siłą wiary w bogów, niesamowitą kulturą i relacjami społecznymi, wierzeniami i tradycjami.
"Jak mówi adygejskie przysłowie, Gdzie nie ma dobrych starców, nie ma też dobrej młodzieży." [1]
Jest interesująca. Tu już chyba nie muszę chyba niczego uzasadniać, wystarczyło dotrzeć do tego momentu, by wiedzieć już dlaczego uważam ją za interesującą planetę!
Jednak wielokrotnie w ciągu czytania miałam wrażenie, że jest też planetą ginąca i należy ją objąć ochroną. Ginącą ze względu na zmiany polityczno-ekonomiczne, na nieubłagane zmiany cywilizacyjne, na zagrożenie zaniknięcia języków, obyczajów, ze względu na porzucanie miejsc zamieszkania i kultu. Żal, ale z drugiej strony, to pewnie normalna kolej rzeczy – od zawsze coś ginie, by narodzić mogło się coś innego.
A na dodatek całość opisana jest przecudnej urody językiem polskim, dodatkowo pełnym pasji i zainteresowania tematem! Uczta dla ducha Zdecydowanie polecam wszystkim ciekawym świata dookoła! Ja już się nie mogę doczekać ostatniej książki z tzw. trylogii kaukaskiej, która ma się ukazać w przyszłym roku.
[1] Wojciech Górecki, "Planeta Kaukaz", Wydawnictwo Czarne, 2010, str. 198.
[Recenzja została opublikowana wcześniej na moim blogu.]