Pochwała macochy recenzja

"Urzekające wydalanie"

Autor: @Krasnoludek ·5 minut
2012-11-08
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
„ Tę powieść powinno się spalić.
Nie czytaj jej. Odłóż z powrotem na półkę.
Jest zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana.”
Przypis wydawcy

Są książki, które przyciągną nas za wszelką cenę. Okiełznają umysł, zawładną wyobraźnią, przez jakiś czas na swój sposób nawet życiem.
Czy takim typem jest „Pochwała macochy” ?
Na to pytanie odpowiem idąc za kolejnością penetracji książki.
Okładka.
Świetna. Postać kobiety stojącej do nas tyłem, w prowokującym stroju oraz wiele mówiącej pozie. Perwersyjna i przyciągająca wzrok. Dobrze dobrane światło, kolory nie biją po oczach lecz sprawiają, że wyciągam rękę, aby sięgnąć po pozycję i zobaczyć co też na niej pisze. Widzę duży biało – żółty ( z jedną czerwoną literką) tytuł „Pochwała macochy”. Chwytliwe. Dobre. Nie ma co, pojawia się cień ekscytacji. Gdy już się chwilę przyglądam mój wzrok błądzi dalej, widzi nazwisko autora – w moim przypadku nic mi nie powiedziało, więc, zaglądam wyżej, a tam małymi pogrubionymi literami zapisana jest informacja „ Literacka nagroda Nobla 2010”. Jestem sprzedana. Już wiem, że ją przeczytam. Zaglądam na sam tył – i widzę słowa, które są wstępem do mojej opinii. Po takim tekście, pseudo odpychającym, kto z nas nie uległ by pokusie zgłębienia lektury?
Skoro jestem już przy fizycznych aspektach książki pójdę dalej w tym kierunku.
Z wierzchu zapowiada się przepysznie. Aż ma się ochotę siąść byle gdzie i czytać, zgłębiać, penetrować dogłębnie… a w środku?
Równie uroczo, urzekająco wręcz… Zamieszczone ilustracje, odpowiednie do każdego rozdziału, średniej wielkości litery, kartki przyjemne w dotyku, kolorystycznie nie męczące wzroku( czasami zdarzają się wydania z błyszczącymi stronami, które odbijają się w świetle i czytanie jest praktycznie nie możliwe), jednym zdaniem książka, która nie tylko ładnie wygląda na półce, ale również wewnątrz cieszy nasz smak konesera dobrego wykonania literackiego.
Tyle o powierzchowności. Teraz autor.
Mario Vargas Llosa przyszedł na świat w 1936 roku w Peru, posiadając jeszcze parę innych imion. Pisarz, polityk. Już jako nastolatek lubił pisać opowiadania i poezję. W środowisku jakim przyszło mu żyć zainteresowania te uznawane były za typowo kobiece, dlatego też zaniepokojony zachowaniem syna, ojciec pisarza posyła go do szkoły wojskowej, mając nadzieję, że w takim miejscu młodzieńcowi przejdzie ochota na tego typu hobby. Z tego co wyczytałam Llosa jest dobrym obserwatorem. Toteż pobyt w takiej jednostce edukacyjnej zaowocował u niego pomysłem na powieść „Miasto i psy”. Kolejne dzieła autora również brały się z wnikliwości umysłu i zdolności wchłaniania wydarzeń rzeczywistych. Dzięki temu ,możemy teraz sięgnąć po „ Ciotkę Julię i skrybę”, „Zielony dom” czy opisywaną prze ze mnie „Pochwałę macochy”. Z wiadomości pochłoniętych na jego temat doszłam do wniosku, że to lekki buntownik, żartowniś, innowator, z lekka mojej osobie kojarzy się z D.H Lawrencem… po prostu człowiek ciekawy. Dlatego sięgnę po jego kolejną powieść, pomimo tego, że recenzowana zniechęciła mnie do dzieł autora – przecież za coś musiał dostać Nobla w 2010 roku, Nagrodę Cerventesa, Nagrodę Księcia Austrii i wiele, wiele innych prestiżowych wyróżnień.
„Pochwałą macochy” Mario Vargas Llosa nie zdobył mojego serca, nie podbił duszy, ale zaciekawił umysł.
Jest to historia don Rigoberta, jego żony Lukrecji oraz synka pierwszego małżeństwa Fonsita. Do tego zostały wplecione interesujące wątki dotyczące obrazów – ich własne prywatne, życie (autor świetnie powołuje je do życia).
Rodzina wiedzie sobie szczęśliwy żywot. Jest bogata, kochająca się, nie ma kłótni, sprzeczek, totalna wręcz nudna harmonia dobrobytu. Początkowo małżeństwo martwiło się tym, że chłopiec nie zaakceptuje nowej mamy. Na szczęście ich obawy nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości, gdyż Fonsito macochę kocha – czy nie za bardzo?
Przekonamy się zgłębiając lekturę.
Ogólny pomysł naprawdę fenomenalny – trochę pedofilii, ponoć zgodnie z napisami na okładce rozwiązłości, zatrutej niewinności… a co mamy naprawdę?
Nic szczególnego. Przedstawienie związku Rigoberta i Lukrecji zawiera się w paru zdaniach – o ich stosunkach wiemy tylko tyle, że były bardzo dobre – praktycznie każdego dnia uprawiali seks, lubili ze sobą rozmawiać, razem wychowywali syna. Koniec. Ja osobiście liczyłam na jakieś dogłębne opisy, trochę dreszczyku emocji – tak samo w przypadku więzi pomiędzy macochą a Fonsitem, choć tutaj autor postarał się trochę bardziej.
Co mamy zamiast tego? Co oferuje nam Llosa zamiast wyuzdania, namiętności, tłamszonej niewinności?
Moi mili, mamy kawał obrzydzenia. Nie chodzi mi tutaj o relacje Lukrecji i chłopca – w tym wypadku autor tak nas poprowadził, iż wydaje się, że wydarzenia do jakich doszło są naturalną koleją rzeczy – dlatego czytelnik może wyjść na krętacza. Mówię o niekończących się opisach czyszczenia uszu, wydalania kału, obcinania skórek… po co tego tyle? Krew mnie zalewała, gdy musiałam się przedzierać przez gąszcz włosów z małżowiny usznej Rigoberta! Zamiast zaciekawić pisarz nudzi, i to strasznie, okropnie i bez ustanku. Zakończenie z lekka ratuje całość, choć autor mógł pobawić się losami kobiety. Spodziewałam się dobrej, niezmąconej beznadzieją treści.
Tym bardziej, że dostrzegam plastyczność, wyrachowanie i humor Llosy. Na jego miejscu skupiłabym się na tych wspaniałych opisach obrazów i postaci Fonsita. Wtedy rzeczywiście lektura, byłaby niebywałym rarytasem dla mojego umysłu.
Może autor specjalnie chce wyprowadzić z równowagi czytelnika?
Jak już mówiłam, co do talentu pisarza nie mam żadnych wątpliwości, tylko dlaczego wykorzystuje go na pisanie o kupie?
Podoba mi się jego styl, władanie słowem, powolne ukazywanie charakteru bohaterów, zabawa z czytelnikiem… ale nudy jaką mi zaserwował „Pochwałą macochy” szybko mu nie wybaczę.
Stosując się do klimatu powieści powiem Wam – nie zaczynajcie swojego związku z twórczością Llosy od tej lektury, gdyż będzie to jak bolesna utrata dziewictwa. Zostawcie ją sobie na później, gdy wasze relacje będą już dobrze opracowane, a charakter jego wypowiedzi nie będzie raził.
Jak już mówiłam po Llosę na pewno jeszcze sięgnę. Podoba mi się jego styl. Ale „Pochwały macochy” nie dotknę już nigdy.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-11-03
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pochwała macochy
5 wydań
Pochwała macochy
Mario Vargas Llosa
7.2/10

Skandal. Tę powieść powinno się spalić. Nie czytaj jej. Odłóż z powrotem na półkę. Jest zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana. Mario Vargas Llosa musiał pisać tę książkę z uśmieszkiem wyrafinowanego ...

Komentarze
Pochwała macochy
5 wydań
Pochwała macochy
Mario Vargas Llosa
7.2/10
Skandal. Tę powieść powinno się spalić. Nie czytaj jej. Odłóż z powrotem na półkę. Jest zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana. Mario Vargas Llosa musiał pisać tę książkę z uśmieszkiem wyrafinowanego ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

W sumie lektura powinna mieć wysokie noty biorąc pod uwagę dzisiejszy kult książek erotycznych, że tak nisko uplasowała się "Pochwała macochy" w dorobku Llosy to nawet dziwne. No ale tutaj trzeba si...

@Asamitt @Asamitt

Pierwsze zetknięcie z prozą Llosy uważam za wyjątkowo udane. Zazwyczaj tytuł laureata Nagrody Nobla trochę mnie przeraża, bo zawsze mam obawy, że nie będę w stanie docenić geniuszu pisarza, że nie mam...

@Artemizja @Artemizja

Pozostałe recenzje @Krasnoludek

Kasika Mowka
kasika Mowka

Książki, w których dochodzi do zadania krzywdy dziecku, które ukazują działanie jego psychiki w sytuacjach odbiegających od przyjętych w społeczeństwie, są mi szczególnie...

Recenzja książki Kasika Mowka
Bohatyr. Smocza cesarzowa
"Przyjaźń, honor, walka, życie"

Dawne wierzenia, pogańskie teorie na powstanie świata odchodzą w odmęty niepamięci. Dziadkowie nie przekazują opowieści snutych od wieków, bo kto by ich słuchał, kiedy w ...

Recenzja książki Bohatyr. Smocza cesarzowa

Nowe recenzje

Taniec z diabłem
Taniec z diabłem
@na_ksiazke_...:

Przyznam się bez bicia , że Santino jest moim pierwszym przeczytanym dziełem od autorki , choć robiąc przegląd półek że...

Recenzja książki Taniec z diabłem
Za nadobne
Za nadobne
@WystukaneRe...:

W polskiej literaturze mamy mnóstwo nazwisk do wymienienia, których warto wypatrywać w księgarniach. Zarówno kryminały,...

Recenzja książki Za nadobne
Wahadełko w magii
Wahadełko prawdę ci powie...
@Mirka:

@Obrazek „Wahadełko jest narzędziem, które wymaga szacunku, pielęgnacji i połączenia.” Dziś, widząc kogoś posługując...

Recenzja książki Wahadełko w magii