Co mogę powiedzieć? ,,O mrówkach i dinozaurach'' są książką poprawną i nic więcej. Niczym mnie nie zachwyciły, niczym mnie nie zaskoczyły, nie skłoniły mnie nawet do żadnej refleksji...
Cixina Liu poznałam dzięki naprawdę dobremu (a także przerażającemu i nieco obrzydliwemu) ,,Problemowi trzech ciał'' – i chociaż ostatecznie nie sięgnęłam po kontynuację, to uznałam go za pisarza dobrego i wielce obiecującego.
Więc sam sobie wysoko zawiesił poprzeczkę. I w przypadku historii ,,O mrówkach i dinozaurach'' sam się o nią potknął.
Całość wychodzi z założenia, że Ziemia istnieje tak długo, że wręcz niewyobrażalne jest to, że przed nami, ludźmi, nie pojawiła się wcześniej żadna inteligentna, dobrze rozwinięta cywilizacja. I jak się zapewne domyślacie – w książce cywilizację tę tworzą mrówki i dinozaury.
Zaczyna się niewinnie – od prostych usług dentystycznych. A potem wszystko toczy się z wdziękiem i rozmachem kuli śniegowej. I jak taka kula kończy.
Okazuje się bowiem, że chociaż cywilizacja mrówcza i dinozaurza żyją obok siebie i nawzajem się uzupełniają (mrówki są nieocenione przy wykonywaniu zabiegów wymagających precyzji i zręczności, a dinozaury są kreatywne i innowacyjne), to jednak im dalej postępuje ich rozwój, tym bardziej ich drogi się rozchodzą.
Oto bowiem mrówki dbają i troszczą się o środowisko naturalne, i martwią się stanem jego zanieczyszczenia i tempem w jakim ubywa w nim zasobów nieodnawialnych. Dinozaury zaś są panami świata – korzystają, konsumują, rozmnażają się na potęgę i generalnie całą ich filozofię można zawrzeć w haśle ,,hulaj dusza – piekła nie ma''.
Chociaż to też nieprawda, bo piekło jest – zacumowane w dwóch portach morskich i tylko czekające na to, żeby się rozpętać.
Możecie pomyśleć, że Cixin Liu chciał coś swoją książką przekazać – i pewnie będziecie mieli rację. Kontrastowe zestawienie mrówczego i dinozaurzego podejścia do środowiska naturalnego, nieunikniona katastrofa, która zbliża się wielkimi krokami... To wszystko możemy przełożyć na otaczającą nas rzeczywistość, prawda?
A jednak czegoś tu zabrakło. Być może wybór mrówek i dinozaurów jako bohaterów tej historii był dla mnie zbyt abstrakcyjny. Być może styl wykorzystany w tej książce był zbyt suchy. Być może zabrakło mi głębi – w końcu rozdziały liczą sobie stron kilka-kilkanaście, a cała książka liczy sobie ich zaledwie 240. Być może.
W każdym razie – nie polecam, nie odradzam. Przeczytać można.