„Utracony raj” to pierwszy tom serii „Demony”, będący jednocześnie debiutem Anny Wójcik. Ale jak to jest z tymi debiutami? Czytacie? Lubicie? A może wolicie jednak czytać dzieła swoich sprawdzonych autorów? Jeśli o mnie chodzi - nie mam nic przeciwko czytaniu debiutów, a wręcz bardzo je lubię, bowiem nieraz można trafić na ogromne perełki! Oczywiście słabe tez się trafiają, jednakże nie jest to dla mnie powodem rezygnowania z przyjemności poznawania nowych autorów. Jestem pod ogromnym wrażeniem historii, którą stworzyła dla nas Anna Wójcik. Bardzo przyjemnie mi się ją czytało i wywołała we mnie naprawdę sporo emocji - a to właśnie m.in. ich szukam w każdej książce!
Juliette urodziła się w rodzinie mafiijnej, z której nie można uciec. I choć dziewczyna myślała, że jej sie to udało, przeszłość wróciła do niej szybciej niż myślała. 10 lat po ucieczce z rodzinnego domu, kobieta jest szczęśliwą mężatką i matką malutkiej Chloe, która jest dla niej całym światem. Ale pewnego dnia to szczęście zostaje jej zabrane, a ona sama trafia na nowo do świata, z którego jak myślała, udało jej się uciec… Czy Julii uda odnaleźć się zaginioną córkę? Czy Liam Harris, największy rywal i wróg jej ojca, będzie w stanie jej pomóc?
Autorka ma fantastycznie lekkie pióro, dzięki czemu przez tą książkę dosłownie się przepływa. Ani przez chwilę nie czułam się znudzona, a sama fabuła bardzo mi się podobała. Oczywiście motyw porwania w mafii jest mi już znany, ale to w żaden sposób nie przeszkadzało mi podczas poznawania historii Juliette. Nie zabrakło tutaj nieoczekiwanych zwrotów akcji, które co tu dużo mówić, nieraz mnie zaskoczyły i zszokowały. Momentami nawet łapałam się na tym, że mówię do głównej bohaterki co ma robić, ale ona w żaden sposób nie chciała mnie słuchać :P W książce co chwile coś się dzieje, a wszystko to jest opisane w naprawdę ciekawy sposób, przez co każde zdanie chłonie się z zainteresowaniem i przyjemnością.
Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, a zwłaszcza Liam, dla którego z pewnością sama straciłabym głowę, gdybym poznała go na żywo ;) Był okrutny, brutalny, bezwzględny a jednocześnie opiekuńczy i pewny siebie. Na szczęście autorka cały czas utrzymywała jego zachowanie i postępowanie „na tym samym poziomie”, przez co jego osoba nie stała się naraz miałka i nijaka pod wpływem uczuć. Pomimo wszystko nie dał sobie w kasze dmuchać, nawet osobom, które były mu bliskie. Ogromnie podobała mi się też postać koszulowego maniaka Jake’a. Wprowadzał ogrom śmiechu do całej książki, ale nie tylko śmiechu, bo pomimo wszystko był, jak dla mnie, najbardziej ogarniętą osobą z nich wszystkich - podchodzący do wszystkiego racjonalnie i z głową, a nie myślący i działający pod wpływem emocji. Oczywiście ogromny plus również za kreacje „Cruelli de mon” Kate - ależ ona mnie denerwowała, chyba bardziej ja jej nie lubiłam, niż Julia :D
Jedna rzecz, która z początku trochę mi przeszkadzała, to „zbyt proste” odzywki bohaterów. Jak na świat mafii, były one trochę za dziecinne. Ale na szczęście z czasem przestałam zwracać na nie uwagę ;)
Tak jak pisałam wcześniej, jestem pod ogromnym wrażeniem historii stworzonej przez Anne Wójcik i z niecierpliwością będę wypatrywać kontynuacji serii Demony, bowiem to zakończenie…. I to w takim momencie… no to jest niedopuszczalne ;) ale jak widać autorzy lubią trzymać nas w niepewności, jednocześnie testując nasze granice cierpliwości ;) Polecam! Ale i ostrzegam - dla Liama można stracić głowę ;)