Co ma do przekazania stary człowiek spisujący wspomnienia? Zapewne chce utrwalić najpiękniejsze, najdonioślejsze chwile swojego życia lub zachować dla potomnych jakąś mądrość. A co ma do powiedzenia „vonnegutowski” stary człowiek? Znając tego pisarza wnioskuję, że jego bohater nie zostawi suchej nitki na krewnych, znajomych, a nawet kraju. Panie i Panowie, poznajcie Eugene'a Debs'a Hartke – weterana wojny w Wietnamie, niespełnionego pianistę, nauczyciela.
Jaki jest autor/narrator/główny bohater powieści „Hokus-pokus”? Rozgoryczony, cyniczny ale też pogodzony z „kupą”, jaką – w jego ocenie – było jego życie. Ustami (a właściwie przy pomocy ołówka) Eugene'a wypływa rzeka „vonnegutowskiego” czarnego humoru, krytyki przesyconej ironią. To co mi się najbardziej spodobało w tej książce to jej subtelność. Świetnie widać, które sceny są przerysowane, które sądy, postacie mają prowokować, a przy tym wszystkim opisana historia wydaje się na swój sposób realna. Gdyby okazało się, że Eugene nie jest fikcyjną, a prawdziwą postacią, momentalnie bym w to uwierzyła.
Jeżeli chodzi o fabułę to jest raczej spokojna. Myślę, że to pogodzenie się autora/narratora/głównego bohatera z tym co mu się przytrafiło nadaje jej taki wydźwięk. Nie będę tutaj wchodziła w szczegóły jego życiorysu. Chciałabym jedynie zauważyć, iż Kurt Vonnegut dość szybko zakreśla te najważniejsze, przełomowe wydarzenia z życia bohatera. Potem do nich wraca, żeby je sukcesywnie rozwijać i wprowadzać – a raczej przedstawiać – czytelnikom kolejne postacie. Dzięki tym „małym historyjkom” podejmuje kolejne tematy we właściwym sobie groteskowym stylu.
„Hokus-pokus” to powieść o wyjątkowo ciekawej konstrukcji. Autor „bez względu na przyczynę pisał tę książkę ołówkiem na tym, co miał akurat pod ręką – czy był to szary papier pakowy, czy odwrotna strona wizytówki”[1] Powieść składa się z nierównej długości, acz ogólnie byśmy powiedzieli krótkich akapitów, a właściwie strzępków biografii oraz przemyśleń Eugene'a. Nawiązuje to do aktualnej sytuacji autora/narratora/głównego bohatera. Jakiej? Odsyłam was do powieści. To na co chciałabym zwrócić uwagę, to oszałamiający efekt, jaki robi ta pozorna fragmentaryczność. Z jednej strony lekki chaos, skakanie po wydarzeniach, wracanie do już przytoczonych epizodów, dygresje, a z drugiej genialny plan, doskonale przygotowany wywód i oryginalny wyraz artystyczny.
„Jak długo istnieje klasa niższa – należę do niej.
Jak długo istnieje element przestępczy – wywodzę się z niego.
Jak długo choćby jedna dusza przebywała w więzieniu nie jestem wolny” [2]
Zostawiam was z cytatem rozpoczynającym powieść „Hokus-pokus”. Wybrałam akurat ten na podsumowanie mojej opinii, bo mówi tak wiele i tak niewiele o autorze/narratorze/głównym bohaterze. Człowieku szarym. Człowieku, który nie dokonał nic wielkiego. Natomiast w rękach Kurta Vonneguta owa szarość nabiera nowych odcieni. Pisarz potrafi wycisnąć z niej sporo szklaneczek czarnego humoru.
[1] Kurt Vonnegut, „Hokus-pokus”, przeł. Zofia Uhrynowska-Hanasz, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2022, s. 5.
[2] Tamże, s. 9.