Z Hanną Cygler, polską autorką miałam już do czynienia kilka miesięcy temu za sprawą trylogii o Zosi Knyszewskiej. I nie będę ukrywać, jest to jedna z moich ulubionych historii, pokochałam jej bohaterów i zafascynowana śledziłam kolejne wydarzenia. Dlatego od początku, gdy tylko zobaczyłam na oczy nową książkę Hanny Cygler, wiedziałam, że ją przeczytam. Wielkich oczekiwań w stosunku do niej nie miałam, bo nie lubię się nastawiać na coś, czego potem być może nie dostanę. Jednak kiedy książka wpadła w moje ręce, trudno było mi się jej oprzeć i z przyjemnością zaczęłam jej lekturę.
Akcja powieści toczy się w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Poznajemy trójkę bohaterów: Joachima, który przypadkiem podsłuchuje rozmowę na swój temat odnośnie małżeństwa, które niebawem miałby zawrzeć – wyjeżdża więc z Gdańska, aby uwolnić się od przymusu małżeństwa i móc dalej poznawać świat. Poznajemy Luizę, pół-Polkę, pół-Francuzkę, której los podobny jest do losu Joachima, matka planuje jej małżeństwo, chociaż sama Luiza wcale nie ma ochoty wychodzić za kogokolwiek, a tym bardziej za oszusta, którego podsuwa jej matka. Ucieka więc z Paryża w poszukiwaniu prawdziwego ojca, który ponoć żyje, chociaż matka zapewnia ją o jego śmierci. Poznajemy w końcu radcę Szuszkina – Rosjanina, zaborcę, nienawidzącego Polaków i wszystkiego, co polskie. Tę trójkę bohaterów los połączy w Warszawie, do której trafią, chcąc rozpocząć nowe życie. Okoliczności tych spotkań jednak będą różne. Joachimowi bowiem będzie grozić szubienica, w najlepszym wypadku zaś wywóz na Syberię, jego los będzie w rękach Szuszkina.
Do powieści Hanny Cygler przekonał mnie głównie czas, w jakich toczy się jej akcja, a mianowicie koniec XIX wieku, kiedy to Polska była pod zaborami, a jako państwo nie istniała na mapie. Uwielbiam powieści historyczne, więc tę książkę po prostu musiałam przeczytać. I muszę przyznać, że się na niej nie zawiodłam. Od początku wciągnęłam się w wir wydarzeń, polubiłam bohaterów i oddałam się temu specyficznemu klimatowi XIX-wiecznemu. Autorka stworzyła naprawdę wartościową książkę, która oddaje w pełni realizm tamtych czasów. Przenosi nas nie tylko do Warszawy, ale i do Gdańska, Paryża czy carskiego Petersburga. Czytelnik trochę „skacze” po wszystkich tych miastach, akcja raz toczy się w jednym miejscu, by zaraz przenieść nas gdzieś indziej – jest jednak tak skonstruowana, aby nie zniechęcić czytelnika, a dodatkowo zaintrygować. Wydarzenia również nie dzieją się chronologicznie – autorka od czasu do czasu wraca do wydarzeń kilka lat wstecz, aby dać nam pełniejszy obraz sytuacji dotyczących bohaterów i wydarzeń historycznych. Nie przeszkadza to jednak – „W cudzym domu” czyta się z niemałym zainteresowaniem.
Atutem są tutaj również bohaterowie. Wyraziści, ciekawi, sympatyczni. Nawet Dmitrij Szuszkin, który teoretycznie powinien wzbudzać w nas niechęć ze względu na swoje pochodzenie, przekonania i charakter, nie do końca jest tą złą, negatywną postacią. Ale również wzbudziła moją ciekawość w tej książce miłość i to, jak została ukazana. Bo wydawałoby się, że nic nie jest w stanie stanąć na jej drodze, a jednak – były to czasy, kiedy niekoniecznie liczyło się uczucie, ale to, co wypada, a co nie, dobre wychowanie i etykieta – i miłość ta poddawała się temu, niestety. Podobało mi się również to, że Hanna Cygler, chociaż prowadzi nas przez wydarzenia, które na pierwszy rzut oka wydają się być przewidywalne, to jednak ostatecznie wcale takie nie są, zaskakują, są pełne emocji. Jest namiętność, jest przyjaźń, nie tylko ta prawdziwa, ale również pełna fałszywości, jest dużo niedomówień, są spiski i zawiłe intrygi.
Bardzo mi się podobała ta książka. Chociaż trylogia o Zosi Knyszewskiej będzie u mnie stała zawsze na wysokim miejscu, ta książka również warta jest spędzonego nad nią czasu. Tym bardziej, że czyta się ją niezwykle szybko – głównie dlatego właśnie, że szalenie wciąga w swój XIX-wieczny klimat. Idealna powieść dla kogoś, kto ma ochotę na trochę historii, trochę romansu i odrobinę sensacji.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/04/w-cudzym-domu.html]