„Czarownica z Radosnej” to debiut powieściowy Zofii Staniszewskiej, która tworzy również wiersze, dramaty, a dla dzieci – baśnie terapeutyczne i bajki. Była nauczycielka języka polskiego, od kilku lat mieszka na wsi.
Akcja książki toczy się we współczesnej wsi – Radosnej, a historia skupia się wokół młodej wdowy, samotnie wychowującej dwójkę dzieci. Jagoda pracuje w bibliotece szkolnej, naucza jazdy konnej, zajmuje się czterema wierzchowcami, pięcioma psami, kotem i dwuhektarowym pastwiskiem. Piecze, gotuje, robi przetwory. Znajduje czas na pogaduchy przy kominku i dyskusje na temat astronomii, malarstwa, czy duchowieństwa. Wspomoże chorą sąsiadkę naparem z własnoręcznie zbieranych kwiatów lipy, wysłucha zdradzanej siostry i sprawi, że upośledzony synek przyjaciółki z miasta uwierzy w siebie.
Fizycznie chyba nikt nie byłby w stanie temu podołać. Może Jagoda rzeczywiście jest czarownicą?
Głównym napędem historii jest poszukiwanie miłości. Od śmierci męża Jagody minęły trzy lata i od tamtego momentu czas stanął w miejscu. Sąsiadki, przyjaciółki i siostra próbują wyswatać Jagodę, lecz dziewczyna zaklina szczęście po swojemu: puszczaniem wianków w noc Kupały, składaniem kolczyków w ofierze pradawnej bogini Ziemi-Matce. Niestety, kiedy w końcu pojawia się odpowiedni kandydat, historia staje się banalna i nieprzekonywająca; nie czuć napięcia między Jagodą a Jakubem.
Autorka jednak wspaniale pokazuje nam życie na wsi. Umiejętnie wplata w opowieść tradycje, wierzenia i obrzędy (wyprawa po kwiat paproci w noc świętojańską), ale też wyśmiewa plotkarstwo, fałszywą religijność i donosicielstwo z zazdrości o dotacje unijne pośród rolników.
Usłyszymy tu o diabłach, dziwożonach i innych postaciach z mitologii słowiańskiej, znajdziemy baśnie, wyliczanki, fragmenty z XV-wiecznych „Ksiąg sabatowych” i gawędy ludowe. Gwara nada dialogom autentyczności, a wyszukane, przebogate opisy przyrody, z konkretnymi nazwami roślin i zwierząt, odczuć można wszystkimi zmysłami.
Na uwagę zasługuje też kreacja zabawnych i barwnych mieszkańców Radosnej: wścibska Ryśkowa z jej ciągłym „Tfu! Łobraza boska!”, Babucha z kozą, karykaturalna dyrektor Kopytko. Niestety, nakreślenie głębokich postaci już autorce nie wychodzi: Jakub, Paweł, czy na przykład Magda przedstawiają się nijako i nie zapadają w pamięci.
Autorka urządziła nam wielodaniową ucztę: książkę urozmaica poszukiwanie zatopionego skarbu młynarza, gang Krechlatego i handel kradzionymi samochodami, objawienie przy wierzbie, wirtualna zdrada małżeńska, czy egzorcyzmy. Szkoda tylko, że wątki są potraktowane zbyt powierzchownie, a wiele z nich nie doczekało się nawet zakończenia. Może autorka pokusi się o kontynuację powieści?
Niedociągnięciem e-booka są też literówki, interpunkcja, mieszanie nazwisk (Babucha to raz Murielowa, raz Drozdowa, dyrektorka szkoły – raz Kopytko, raz Kolska). Ponadto częsta zmiana narratora męczy: historię opowiada zbyt wiele postaci, zarówno w pierwszej, jak i trzeciej osobie.
Książka kończy się słodkim akcentem: na ostatnich stronach znajdziemy kilka przepisów Jagody. (Notabene: przy niektórych ciastach nie podano, niestety, czasu pieczenia.)
„Czarownicę z Radosnej” czyta się szybko i przyjemnie. Jeżeli chcemy zapomnieć przez chwilę o rzeczywistości, warto przenieść się do świata pani Staniszewskiej, gdzie płonie ogień w kominku, kot mruczy na kolanach, i gdzie historia kobiety kończy się szczęśliwie, jak na baśń przystało.
Ocena: 3,5/6