W przypadku tej książki, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie zacytuję dostępnego na okładce opisu. Dlaczego? Gdyż, sam przeczytałem go w całości dopiero po lekturze i szczerze powiedziawszy uważam, iż jest w nim powiedziane troszeczkę za dużo. Pozwolę sobie jednak przytoczyć jedno zdanie: ”Na temat Włóczni Przeznaczenia”, którą przebity został Jezus na krzyżu, od wieków krążą legendy. Według nich ten, kto posiądzie tę włócznię, zdobędzie władzę nad światem”.
Nie wiem jak to jest w waszym przypadku, ale każdy miłośnik przygód Indiany Jonesa, którym sam jestem, natychmiast „wyruszy na poszukiwania” owego artefaktu i otworzy książkę na stronie tytułowej. Autorem powieści jest niejaki David C. Downing , wykładowca i znawca twórczości C. S. Lewisa (autora m.in. legendarnego cyklu „Opowieści z Narnii”). Downing, który do tej pory specjalizował się w książkach stricte naukowych czy popularnonaukowych po raz pierwszy sięgnął po gatunek zwany prozą.
Zacznijmy jednak od początku, książka opowiada o przygodach pewnej pary bohaterów Toma, początkującego pisarza, który marzy o opublikowaniu tworzonej przez niego książki o królu Arturze, i Laurze, dziewczynie która postanawia pomóc mu w poszukiwaniach materiałów do książki. Jak potoczą się ich losy i czy będą na tyle zaskakujące by przyciągnąć naszą uwagę? Moją przyciągnęły, przypuszczam, że waszą także. Tom i Laura zostaną rzuceni w wir wydarzeń, będą mieli sposobność poznać niejakich Inklingów, o których rzecz jasna słyszałem, jednakże sam termin był mi całkowicie obcy. Jeżeli nie wiecie co oznacza, to zachęcam do nie wyszukiwania go w przeglądarce. Weźcie powieść w swoje ręce i sami znajdźcie odpowiedź, po grafice na okładce odpowiedź może być naprawdę zaskakująca. Nie chciałbym zdradzać zbyt wielu wątków fabularnych, dlatego na tym poprzestanę.
Mimo to, grzechem byłoby zapomnieć o ważnej kwestii poruszanej przez autora. Downing dodaje do samej przyziemnej fabuły wątek teologiczny, który w pewnym momencie zdaje się wchodzić na pierwszy plan powieści. Jeden z bohaterów przechodzi swoistą przemianę duchową, a my sami, jeśli tylko czujemy taką potrzebę możemy wyciągnąć z lektury wiele interesujących wniosków. Jednym słowem, Bóg, jak również sama wiara to ważny podpunkt powieści i to nie tylko ze względu na poszukiwania biblijnej Włóczni Przeznaczenia.
Skupmy się teraz na języku powieści, po autorze widać niebywałe doświadczenie jeśli chodzi o znajomość przedstawianych w powieści bohaterów historycznych. Jeżeli któryś z nich istniał w naszej głowie jako mgiełka ulotnych informacji, to Downing posegreguje posiadane przez nas dane i doda do tego szczegółowy portret wraz z ciekawostkami na temat owego człowieka (przepraszam za tak lakoniczne wyjaśnienie). Jednakże wśród tych pochlebstw znajdzie się również kilka uwag, niekoniecznie pozytywnych. Na pierwszy rzut oka widać małe doświadczenie autora jeśli chodzi o prozę, opisy otoczenie niejednokrotnie są nieczytelne i brakuje im, nie tyle polotu (bo to pisarz starał się uzyskać, z wymiernym skutkiem) co „duszy”. Downing nie był w stanie na dobre przenieść mnie do lat Drugiej Wojny Światowej, czułem się raczej jak bierny obserwator, niż aktywny uczestnik poszukiwań, co powinno być jedną z najważniejszych cech książek przygodowych. Kolejnym mankamentem jest sam kunszt pisarza, owszem, po debiucie nie można oczekiwać „cudów na kiju”, ale początkowo dało się odczuć swego rodzaju „esejowatą” formę, choć to uczucie mijało wraz kolejnymi kartkami.
Jeśli chodzi o samo wydanie – dostrzegłem tylko i wyłącznie jedną literówkę, co nawet nie można uznawać jako jakiś poważny zarzut, informując o tym chciałem jedynie dać do zrozumienia, że książka jest naprawdę dobrze wydana. Szerokie marginesy, świetna czcionka i dobrej jakości papier, czyli wszystko na swoim miejscu jeśli chodzi o techniczną stronę.
Podsumowując, „W poszukiwaniu króla: Powieść o Inklingach” to idealna książka dla chętnych krótkiej, aczkolwiek fascynującej przygody. Pozwoli nam ona na kilka godzin oderwać się od codziennych zająć i spędzić czas przemierzając Wielką Brytanię od wschodu do zachodu i od północy do południa! Perfekcyjnym komentarzem do książki jest logo na okładce przedstawiające zegarek i słowa „jednym tchem”.
[wcześniej opublikowano na:
http://maestermaks.wordpress.com/]