"Bez wątpienia mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Albo ma zupełnie posrane w głowie, albo lubi zabawę w dobrych i złych, i zostawia nam wskazówki."
Akcja "Listy Lucyfera" toczy się w Gdańsku, mieście, "które nigdy nie zapadało w sen". To tutaj ma miejsce seria niewytłumaczalnych i strasznie brutalnych morderstw, w których znajduje się nawiązanie do motywów malarskich.
Z sobie tylko znanych powodów morderca, który sam nazwał się Lucyferem kontaktuje się z dziennikarzem Adamem Bergiem. Psychopatyczny morderca wybiera sobie dziennikarza na swoistego pośrednika.
"Będziesz łącznikiem pomiędzy dobrem a złem. I to ja jestem tym dobrem."
Dzwoni do niego inforumując go o typowaniu kolejnych ofiar, podrzuca wskazówki ale też drażni się z nim. Zbrodnie są, można by rzec, idealne. Nie ma żadnych śladów, poszlak, wskazówek. Co zatem nim kieruje? Jakie są pobudki? Jak wybiera ofiary a przede wszystkim dlaczego jest tak okrutny?
Żeby złapać mordercę Berg podejmuje współpracę z policją.
" - Czego pan ode mnie oczekuje? - Współpracy, uczciwej i lojalnej. Ja panu pomogę dotrzeć do Lycyfera, a pan w zamian dopuści mnie jako swojego doktora Watsona do tajemnictw śledztwa. Będę mógł opubilkować na łamach swojej gazety wszystko, co uznam za stosowne, a pan zawierzy mojemu rozsądkowi i instynktowi samozachowawczemu. Tego oczekuję."
Berg ze swoją niezywkłą wiedzą, zacięciem i inteligencją jest głównym motorem prowadzonego śledztwa. Po części jest to spowodowane groźbami, jakie Lucyfer rzuca w kierunku dziennikarza. Nie przeszkadzało mi, że Berg jest taką alfą i omegą, wie wszystko i na wszystkim się zna.
"Miał jednak świadomość, że powoli, niepostrzeżenie dla samego siebie, wychodzi z narzuconej mu roli. Już nie był tylko dziennikarzem wybranym przez psychopatę do obwieszczenia światu jego wyroków. Stawał się śledczym, psem gończym i mścicielem, który musiał powstrzymać oprawcę."
Dwutorowa fabuła, historyczne nawiązania odrobina romantyzmu, spiski i bohaterowie z krwi i kości to jest to co znajdziecie w "Liście Lucyfera" i co stanowi jej wielką zaletę. Z niezwykłą dokładnością stworzeni zostali główni bohaterowie, ze swoimi wadami i zaletami. Trudno jest określić czy się ich lubi czy nie, bo większość z nich jest niejednoznaczna. Nie raz zmieniałam zdanie co do kolejnego bohatera. Chyba tylko Lucyfer jest taką osobą, którą od początku ustawiamy po stronie bandytów.
Kiedy już wyrobimy sobie zdanie o nich to nie pozostaną dla nas obojętni. Albo się ich polubi albo wręcz przeciwnie. Intryga została tak poprowadzona, że kiedy już masz pewność, że zdaje ci się, że wiesz kto za tym stoi to Autor natychmiast wyprowadza cię z błędu i wiesz, że nic nie wiesz.
Trudno mi jednoznacznie określić czym jest "Lista Lucyfera". Jest po trosze kryminałem, thillerem, powieścią historyczną. Przyznam, że z ciekawości parę razy wyszukiwałam informacje dopiero co przeczytane. I jeszcze wątek II wojny światowej, na punkcie którego oszalałam.
Autor w umiejętny sposób łącząc te wszystkie gatunki stworzył książkę, od której nie sposób się oderwać dopóki nie pozna się rozwiązania. A i tak mam wrażenie, że to dopiero zapowiedź tego z czym główny bohater będzie się musiał mierzyć.
To było moje pierwsze spotkanie z Krzysztofem Bochusem i od razu dałam się porwać, bo nic tutaj nie było oczywiste. Z niesamowitą przyjemnością sięgnę po następną książkę, a i z ciekawości przeczytam retro kryminały żeby zobaczyć, czy i tym razem autorowi uda się wywieść mnie w pole.