"Po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęłam naprawdę oddychać. Miłość była moim tlenem. Tyle straconych lat, tyle wypłakanych łez... Mimo to, nie żałowałam, że wtedy odeszłam. Postąpiłam słusznie. Teraz, gdy przegnałam dawne demony, postanowiłam zaryzykować i postawić wszystko na własne szczęście. Wybrać przyszłość ponad przeszłość."
Latem 1941r. utworzono getto w Łomży w którym znaleźli się nie tylko miejscowi Żydzi, ale też z okolicznych miejscowości, którzy mieli nadzieję na to, że w większym mieście uda im się przeżyć. W kulminacyjnym momencie mogło w nim przebywać nawet 18 tysięcy osób. Niemcy zlikwidowali getto w nocy z 1 na 2 listopada 1942 roku. Zgromadzeni w getcie Żydzi mieli zostać przewiezieni do obozów zagłady, do Treblinki i do Auschwitz.
Właśnie w Łomży, razem z ukochanymi rodzicami i braćmi mieszka Astrid Rosenthal. Ojciec, widząc powagę sytuacji postanawia za wszelką cenę wydostać córkę z getta.
Astrid, jako Polka, Karolina Bednarska ucieka do Warszawy, gdzie przypadkiem poznaje oficera SS, Waltera Schmidta. To jedno spotkanie jest dla dziewczyny jak trzęsienie ziemi albo ożywczy powiew wiatru. Walter zdaje się być oczarowany a i sama Astrid jest pod wielkim wrażeniem oficera. Niestety bardzo szybko wychodzi na jaw prawdziwa tożsamość dziewczyny.
Zdawać by się mogło, że to koniec, jednak Astrid ucieka, a może to Walter jej na to pozwala? Przypadek sprawia, że dziewczyna trafia do magla, który jest prowadzony przez Niemkę, a której syn jest zagorzałym fanatykiem Hitlera.
Kolejnym zrządzeniem losu okazuje się, że tuż obok mieszka nie kto inny, tylko Walter Schmidt, do którego zakochana Astrid pisze listy, które po osłoną nocy podrzuca pod drzwi.
2014 rok. Podczas remontu starego domu Zosia Kaleta znajduje listy, które Astrid pisała do Waltera. Wiedziona ciekawością szuka kogoś, kto zechce przetłumaczyć listy. Niebawem ktoś nazwie ją złodziejką listów.
"Czasem jest tak, że kogoś spotykasz i już wiesz, że od teraz nie będziesz widział świata poza nim."
Lubię książki, które nawiązują do II wojny światowej, ale tutaj historia była tak odklejona od rzeczywistości, tak bardzo nierealna, że można by zapytać, czy faktycznie podczas tej wojny było tak źle. Przecież oficer SS, który słucha Chopina i czyta Goethego nie może być zły. Nie dość, że oczytany i elokwentny, to jeszcze przystojny. Natomiast dziewczynę, która uciekając z getta zostawia całą swoją rodzinę na pewną śmierć, zajmują rozmyślania typu "czy on mógłby mnie pokochać?"
Z drugiej strony może to właśnie wtedy, w czasie wojny, ludzie starali się żyć bardziej, kochać mocniej, bo nie wiadomo było, czy będzie jakieś jutro.
Kiedy zobaczyłam, że początek historii ma miejsce w łomżyńskim getcie, byłam bardzo zaciekawiona, ponieważ, w odróżnieniu od getta w Warszawie, niewiele o nim wiem. Tymczasem nie dowiedziałam się niczego i bardzo nad tym ubolewam. Myślę, że pod płaszczykiem wojennego romansu, chociaż nie wiem, czy tak mogę tę historię zakwalifikować, można było przemycić kilka ważny faktów na temat tego getta.
Nie polubiłam też samej Astrid. W sumie to może nie, że jej nie polubiłam, ale jakoś specjalnie jej nie kibicowałam. Miałam wrażenie, że dziewczyna jest jak kot, z kilkoma życiami na koncie. Z każdej opresji czy niebezpiecznej sytuacji wychodziła bez szwanku, spotykając na swojej drodze ludzi, którzy zawsze byli jej skłonni pomóc. Brakowało mi tu chyba jakiejś dramaturgii.
Mimo to czytałam z ciekawością, zastanawiając się, jaki będzie koniec. Może faktycznie jest tak, że miłość dodaje sił i sprawia, że nie myślimy o tym, by się poddać? Może właśnie dzięki tej miłości staramy się przeżyć, chociaż przyszło żyć w nieludzkich czasach? Może, kiedy nie mamy już nic do stracenia, jesteśmy skłonni bardziej ryzykować? Może, kiedy nie ma już nadziei, pozostaje czysta miłość? Dużo tych "może", ale któż to wie? Czy mam prawo oceniać, kiedy nie muszę uciekać przed zagrożeniem, a na głowę nie spadają bomby?
"Złodziejka listów" to moje pierwsze spotkanie z autorką i mimo, że historia była bardzo cukierkowa i zdecydowanie odklejona od rzeczywistości to jednak czytało się dobrze i po przewróceniu ostatniej strony, z ciekawości zamówiłam pierwszą książkę pani Anny.